Wstąp do mego świata ...

  Statystyka
Odwiedziny 1703 osób.
Komentarze 69 osób.
 Archiwum
2005
 Luty
 Styczeń
2004
 Grudzień
<Luty>
PnWtŚrCzPtSoNd
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28      
 Mroczna Księga
 Poszukiwania


13 lutego 2005

Technika don Juana:

 Don Juan Matus był szamanem, Indianinem Yaqui i nauczycielem Carlosa Castanedy - autora serii książek o wtajemniczeniu szamańskim. Część tej serii zastała już przetłumaczona na język polski i znajduje się w księgarniach. Jedną z praktyk szamańskich, których nauczał don Juan jest świadomy sen. Technika don Juana polega na umiejętności spojrzenia we śnie na własne dłonie. Gdy zobaczymy własne dłonie we śnie skojarzymy to ze świadomością. Aby tak się stało należy 4-5 razy dziennie powtarzać krótkie ćwiczenie. Polega ono na tym by: 1. Usiąść wygodnie i uspokoić swoje myśli, obserwując swój oddech. Nie zamykamy oczu, lecz pozwalamy rozluźnić się im. Powoduje to efekt nieostrego widzenia, jakby za mgłą. Oczy bardzo delikatnie "zezują" do środka, są totalnie rozluźnione, ale otwarte. 2. Podnosimy swoje dłonie tak, by znalazły się w polu widzenia, przed oczami. Oczy cały czas są rozluźnione, a obraz dłoni nieostry. 3. Teraz powoli wyostrzamy swój wzrok i dokładnie przyglądamy się swoim dłoniom. Cały proces podobny jest do zmiany ostrości kamery telewizyjnej. Wyobrażanie sobie, że nasze oczy są obiektywem kamery bardzo pomaga w tym ćwiczeniu. Wyostrzanie wzroku trwa 2-3 sekundy. Przyglądając się swoim dłoniom, należy zwrócić swoją uwagę na wrażenia wizualne, przenieść uwagę na proces percepcji. W czasie przyglądania się własnym dłoniom należy powtórzyć dwa, trzy razy zdanie: "Widzę swoje dłonie we śnie, wiem, że teraz śnię". 4. Następnie pozwalamy sobie na rozluźnienie wzroku i uwagi. Obraz dłoni znowu staje się nieostry, a uwaga nie jest skupiona na niczym. 5. Teraz znowu powtarzamy punkt 3, a potem 4. Zmiana ostrości widzenia i uwagi następuje 4-5 razy, a ostatnim razem odbywa się w wyobraźni po zamknięciu oczu. Wtedy możemy sobie wyobrazić, że w jakiejś scenie ze snu podnosimy dłonie do góry, przyglądamy im się i uświadamiamy sobie: "Widzę swoje dłonie we śnie, wiem, że teraz śnię". 6. Na koniec należy posiedzieć w spokoju przez parę minut, nie myśląc o niczym i wstać, przechodząc do codziennych zajęć. Całe ćwiczenie należy powtórzyć przed położeniem się spać, oczekując, że obraz naszych dłoni pojawi się we śnie, a my rozpoznamy dzięki temu, że śnimy. Kenneth Keltzer, autor książki "Słońce i Cień", stosując tą technikę uzyskał efekt w postaci pojawienia się świadomego snu po dwóch tygodniach praktyki, niektórzy jednak z pewnością nie będą potrzebować aż tyle czasu.

Technika MILD:

 Technika MILD doktora Stephena LaBerge Dr Stephen LaBerge jest jednym z najbardziej znanych amerykańskich badaczy zjawiska świadomego snu. Jest znanym fizjologiem i dyrektorem Lucidity Institute w Palo Alto, w którym prowadzi się wszechstronne badania i eksperymenty. Prowadząc badania do swojej pracy doktorskiej na temat świadomych snów odkrył technikę MILD. Litery tego skrótu pochodzą od słów "Mnemonic Induction of Lucid Dreams", co można przetłumaczyć jako "Pamięciowe Wywoływanie Świadomych Snów". Technika ta podkreśla rolę pamięci w całym procesie, która powoduje występowanie związku właściwej reakcji na określony bodziec (Kiedy zobaczysz X, zrób Y...). Indukując swoje świadome sny dr LaBerge stosował wizualizację i autosugestię przed snem, w postaci wypowiadanego zdania: "Dziś w nocy będę miał świadomy sen." Osiągnął częstotliwość pojawiania się świadomych snów w postaci 5,4 na miesiąc (przy bardzo silnej motywacji). Po zmianie nastawienia na zapamiętanie, które wyrażało się zmianą powtarzanego zdania na: "Następnym razem, gdy będę śnił chcę pamiętać, że śnię", ilość świadomych snów wzrosła do 21,5 miesięcznie. Oto technika MILD. 1. Wcześnie rano obudź się spontanicznie ze snu. 2. Po zanotowaniu snu, zaangażuj się przez 10 - 15 minut w czytanie albo jakąś inną aktywność wymagającą pełnej przytomności. 3. Po ponownym położeniu się do łóżka skup uwagę na myśli: "Następnym razem gdy będę śnił(a), chcę pamiętać, aby rozpoznać że śnię." 4. W czasie gdy powtarzasz swoje postanowienie rozpoznania stanu snu, wizualizuj jak stajesz się świadomy(a) we śnie, z którego się przebudziłeś(aś). Umieść tam jakiś "znak snu"* i wyobraź sobie, że powoduje to u ciebie rozpoznanie, że śnisz. Poczuj podniecenie, które w tobie się pojawia, gdy uświadamiasz sobie sen i wyobraź sobie to, co będziesz robić w świadomym śnie. 5. Powtarzaj punkt 3 i 4 dopóki nie poczujesz, że twoje postanowienie jest wyraźnie utrwalone lub nie zaśniesz. Jeżeli potrwa to dłużej niż 20 minut i zaczniesz się nudzić, rozluźnij się i przestań wizualizować. Uważaj jednak by ostatnią twoją myślą przed zaśnięciem była intencja pamiętania by uświadomić sobie sen. Do wizualizacji w pkt. 4 dobrze jest używać snu, z którego obudziłeś(aś) się kilkadziesiąt minut temu. Po zaśnięciu najprawdopodobniej znajdziesz się ponownie we śnie, który wizualizowałeś(aś) (albo w jakimś innym śnie) i rozpoznasz, że śnisz. *znak snu - wydarzenie, sytuacja, przedmiot, osoba, która wyraźnie wskazuje, że śnimy, np. umiejętność latania albo oddychania pod wodą.

Technika Bytofa (nowa wersja):

 A. W czasie dnia: 1. Rano zaplanuj szczegółowo chwile, w których przeprowadzisz ćwiczenie "świadomości percepcji". Może to być np. moment wchodzenia do samochodu, widok drzwi do twojego biura, spacer po pracy itp. 2. Wykonaj ćwiczenie "świadomości percepcji". Przypomnij sobie, że zawsze postrzegasz rzeczywistość poprzez pryzmat swojego umysłu. Mózg tworzy obraz rzeczywistości korzystając z informacji zebranych przez zmysły. Tak naprawdę to, co widzisz, jest zawsze obrazem stworzonym przez twój mózg w ośrodku widzenia. Spójrz dookoła siebie, na własne ciało i pomyśl, że wszystko jest wytworem twojego mózgu, tak samo, jak we śnie. Zastanów się czym ten wytwór twojego mózgu, którego doświadczasz teraz różni się od snu? A może ma jakieś cechy snu? Czy może jest jakiś znak snu w pobliżu? Czy wszystko jest takie jak zawsze na jawie? Czy potrafisz przypomnieć sobie ostatnie 0,5 godziny? Czy szczegóły twojej percepcji są stabilne? 3. Wyobraź sobie, co by było, gdyby to wszystko co widzisz było snem. Jak zmieniłby się świat? Co mogłoby się wydarzyć? Wysil swoją wyobraźnię i koncentrację. 4. Gdy to robisz, powiedz do siebie: "następnym razem, gdy będę śnił(a), mogę pamiętać, żeby zrobić to samo i rozpoznać twór mojego umysłu jako sen." Skup się na tym postanowieniu przez chwilę B. Przed snem: 1. Przeczytaj kilka snów z dziennika snów. 2. Przypomnij sobie wydarzenia dnia od chwili przebudzenia do teraz ale udawaj, że wszystko było snem, tzn. wyobraź sobie, że przypominasz sobie sen. 3. Zasypiaj z postanowieniem zapamiętania snów, powiedz do siebie: "Mogę zapamiętać swoje sny ponieważ są ciekawe i zawierają cenne dla mnie rzeczy". Używaj raczej ciekawości niż woli. Przygotuj w pobliżu łóżka swój "dziennik snu" i zapisz w nim datę i godzinę położenia się do snu. C. Obudź się ze snu po 4,5 lub 6 godzinach (najlepiej spontanicznie ale możesz użyć również delikatnego budzika) i: 1. Nie poruszaj się, przypomnij sobie sen. 2. Otwórz oczy i zapisz sen. 3. Wstań. Wykonaj ćwiczenie z pkt.A 2. 4. Rób cokolwiek przez 10 - 20 minut, np. czytaj opisy świadomych snów innych oneironautów lub swoje. Pomoże ci to rozbudzić w sobie emocje delikatnego pragnienia (tęsknoty) osiągnięcia świadomego snu. Zaplanuj jakąś czynność w swoim najbliższym świadomym śnie (np. zobaczenie własnych dłoni). Uwzględnij przy tym emocje pozytywne: radość, fascynację, dumę, satysfakcję, przyjemność, poczucie wolności i mocy itp. D. Połóż się do snu i: 1. Zamknij oczy i przypomnij sobie sen. 2. Wyobraź sobie, że w pewnym momencie snu, na skutek zauważenia znaku snu lub pojawienia się określonej emocji we śnie, zwracasz swoją uwagę na percepcję i świat dookoła i rozpoznajesz, że śnisz. Czujesz w tym momencie ogromną satysfakcję i podekscytowanie. (Ci, którzy zauważą, że często w tym momencie towarzyszy im "senny lot" powinni wyobrazić sobie, że i tym razem zaczynają lecieć we śnie.) Następnie przystępujesz do działania, które jest celem twojego snu (np. spoglądasz na ręce we śnie). W tym samym czasie stosuj afirmację: "w moich snach mogę osiągnąć świadomość łatwo i bez wysiłku". Unikaj wysiłku woli. 3. Podczas gdy dalej wyobrażasz sobie, że jesteś w swoim śnie, powtarzaj z pełnym przekonaniem: "w moim następnym śnie, mogę przypomieć sobie, by rozpoznać sen i mogę śnić świadomie, ponieważ moja podświadomość potrafi obudzić mój świadomy umysł we śnie na wiele różnych sposobów". 4. Powtarzaj pkt. 2 i 3 przez co najmniej 15 minut, aż do zaśnięcia. E. Jeżeli jeszcze nie śpisz lub przebudziłeś(aś) się ze snu: 1. Nie poruszaj się i nie otwieraj oczu. 2. Patrz przed siebie i obserwuj ciemność oraz wszystko co widzisz za zamkniętymi powiekami, wyobraź sobie, że patrzysz w głąb, ok. dwa metry przed siebie. Pamiętaj jednak, by nie napinać wzroku, by patrzeć "okiem umysłu", a nie fizycznymi oczami. 3. Poczuj swoje ciało, jego rozluźnienie (może paraliż) i wrażenia kinestetyczne. 4. Oczekuj pojawienia się dziwnych zjawisk, czyli hipnagogii wzrokowych i kinestetycznych, ale pozostań bierny(a). Powtarzaj: "to jest sen" w sposób mechaniczny, bez specjalnej koncentracji na znaczeniu słów. Słuchaj ich jak gdyby brzmiały w tle twojego umysłu, gdzieś z oddali, bardzo delikatnie. Dla ułatwienia możesz mechanicznie liczyć: 1... to jest sen, 2...to jest sen, 3...to jest sen..." 5. Jeżeli hipnagogia nie pojawią się (co jest oznaką wejścia w sen) zacznij wyobrażać sobie ruch wirowy swojego ciała (podobny do ruchu tańczących derwiszów, albo pirueta w tańcach na lodzie). Jego efektem może być pojawienie się wrażenia ruchu, paraliż senny lub "wkręcenie się" w sen świadomy.

Salamandra (13:15)
Czemu tak mało?!

09 lutego 2005

 Paczka faktycznie zawierała organizer hehe Bardzo się cieszę.Zawsze lubiłam brać udział w różnego rodzaju konkursach.Oprócz organizera jak dotąd wygrałam: drewnianą miseczkę (jeszcze nie zdążyli mi jej przysłać),wachlarz, trzy książki, brelok PCK z dołączonym centymetrem, dwie kasety z poezjami Herberta i Norwida, fajansowego słonika, koszulkę (na piersi widnieje komiksowy kosmita, pod spodem jest napis reklamujący popularną gazetkę z dowcipami), portfelik na pieniądze w kształcie szczura i niebieską, biało obramowaną  metalową tablicę (taką jak te tablice z nazwami ulic) - każdy komu przypadła w udziale taka nietypowa wygrana mógł zamówić sobie nazwę ulicy, jaka ma nań widnieć.Ja zamówiłam sobie ulicę mojego nazwiska.Teraz tabliczka wisi sobie na szafie i określana jest przeze mnie tyle żartobliwą co trafną nazwą pomnika mej megalomanii.

 Dziś mam kurs angielskiego i straszliwie nie chce mi się iść.Tym bardziej, że nie odrobiłam pracy domowej rumieniecpapa Ech ... Zostało mi jeszcze blisko 5 godzin.Może więc uda mi się przegnać Demona Lenistwa i zamiast wypróbowywać moje nowe gry komputerowe ("Syberia", "Hard truck:18 wheels of steel" i "Need for speed:porsche 2000") napiszę te angielskie zdania? Może ...

Salamandra (14:13)
11 No proszę, proszę, jak dużo ...

08 lutego 2005

 Witam po dłuższej przerwie, spowodowanej awarią komputera.Żałuję, że przez czas tak długi nie mogłam pisać.A oto co wydarzyło się od ostatniego postu:

1.27 stycznia skończyłam 21 lat.Zabawne, że osoba zafascynowana historią Trzeciej Rzeszy i obozów koncentracyjnych obchodzi urodziny tego samego dnia, na który przypada rocznica wyzwolenia Auschwitz hehe Cieszę się, że wreszcie mam te 21 lat bo jest to wiek, który uprawnia do starania się o pozwolenie na broń.Oczywiście nie jest pewne, że takowe dostanę, ale jeśli nie, to kupię sobie wiatrówkę.W jednym programie telewizyjnym słyszałam, że osoba ubiegająca się o pozwolenie na broń musi odbyć trwającą dwie i pół godziny rozmowę z psychologiem - to mi pasuje bo bardzo lubię gadać z psychologami.To tacy śmieszni ludzie - wciskają człowieka w ściśle określone ramki i gładko przełykają każdą gadkę, którą im wcisnąć.Musiałabym tylko uważać żeby psychol nie odkrył moich psychopatycznych skłonności bo marzenie o broni odpłynie jak sen jaki złoty ... A raczej należałoby powiedzieć, pozostanie tylko w sferze marzeń ... Nikt przy zdrowych zmysłach nie da przecież pistoletu do ręki osobie, która, wkurzona, byłaby w stanie z miejsca rozwalić łeb człowiekowi będącemu owego wkurzenia przyczyną ...

2.Hoduję ślimaki wodne.Kilka z nich dała mi moja kuzynka Kaśka w podziękowaniu za zrobienie jej plakatu na konkurs plastyczny.Dwa jednak, duże i złociste (dowiedziałam się, że noszą one nazwę:"winniczki szlachetne")kupiłam w pobliskim sklepie zoologicznym.Poszłam tam z Kaśką.Matka rzecz jasna marudziła, że nie można wkładać ślimaków tak od razu do akwarium, że woda musi się "ustać" itp., Kaśka wpadła więc na pomysł, że wpadniemy do niej, nalejemy do butelek zwykłej kranówy i powiemy mojej matce, że jest to woda już "odstana", kilkudniowa (ojciec Kaśki hoduje rybki więc posiadanie przez niego takiej wody to coś, w co moja matka byłaby w stanie uwierzyć).Kiedy jednak z trudem dotaszczyłyśmy do mnie wszystkie te butelki i pojemniki (szczeście, że mieszkamy blisko siebie) ujrzałyśmy akwarium już napełnione wodą.Myślałam, że padnę albo ryknę takim śmiechem, że wywiozą mnie w kaftanie bezpieczeństwa do najbliższej kliniki psychiatrycznej.To nas zrobiono w konia choć w pierwotnym zamyśle miałyśmy być stroną nabierającą, a nie nabieraną! - wam też się takie coś zdarzyło? W każdym razie nie przyznałyśmy się, że "odstana" woda to w rzeczywistości najnormalniejsza woda z kranu.Ślimaki to wbrew pozorom całkiem ciekawe stworzenia - zwłaszcza jak wysuną ze skorupki wszystko co wysunąć się da (czynią tak zazwyczaj gdy się pożywiają) i tak śmiesznie machają różkami.

3.Zamierzam zgłosić się do Maratonu Uśmiechu - oglądacie ten program? Znam przecież tyle kawałów i szkoda byłoby się nimi nie podzielić z innymi.Mam talent do opowiadania dowcipów, a talenty należy ujawniać.Jak ktoś coś umie, a nikt o tym nie wie, to prawie tak, jakby się tego nie miało.Zresztą w tym programie można wygrać komputer.No i można pokazać się w telewizji język2

4.Ostatnio wpadłam w szpony nowego nałogu.Nałogu konkursowego.Bezustannie wysyłam jakieś rozwiązania krzyżówek, zdrapuję zdrapki, wymyślam nowe hasła reklamowe dla produktów ... Mój nowy nałóg zdążył już zaowocować.Dopiero początek lutego, a już zdążyłam wygrać elektroniczny organizer i zabawną drewnianą miseczkę.Jutro idę na pocztę po paczkę, którą mi przysłali.Nie mam pojęcia co to jest, ale chyba ten organizer.Nałóg konkursowy, choć ma zaledwie kilka tygodni zdażył już rozwinąć się w pełni.Rujnuję się na znaczki, ale z uzależnieniem jak z biegunką - choćbyś nie chciał, po prostu musisz ...

I to by było tyle na dziś.Dobranoc.

Salamandra (23:11)
5 No proszę, proszę, jak dużo ...

10 stycznia 2005
Od jutra zaczynam ponownie ćwiczyć techniki świadomego śnienia.Zamierzam zyskać większą kontrolę nad swoimi snami.Charakteryzuje je niesłychana wprost realistyczność, co nie w każdym przypadku jest ich cechą pozytywną - jak na przykład zaledwie parę nocy temu kiedy to przyśnił mi się wyjątkowo przerazający koszmar senny.Śniłam o krwiożerczym, budzącym grozę wampirze, który zwykł uśmiercać swe ofiary (jednego chłopca, jak pamiętam, zamordował wbijając mu cyrkiel w podniebienie miękkie hehe), a jedną z tych ofiar miałam być ja Aaa W finałowej scenie snu wampir rzucił mi się do gardła i próbował wykrwawić na śmierć przegryzając mi tętnicę szyjną.Chciałam wrzeszczeć, ale jak to często bywa z tego rodzaju snami, nie mogłam wydać żadnego dźwięku.W gruncie rzeczy to dobrze bo moja matka miałaby niezły ubaw (oczywiście gdyby już minęła jej wściekłość spowodowana tym, że moje dzikie wrzaski ją obudziły).Z pewnością zemściłaby się za przerwanie jej zasłużonego odpoczynku, opowiadając wszystkim koleżankom w pracy, że jej córka nękana jest koszmarami sennymi, nie wspominając że przez cały dzień trułaby, że to moja wina bo oglądam horrory. - A jakich snów - powiedziałaby - ma się niby spodziewać człowiek lubujący się w oglądaniu filmów typu "Duch", "Dyniogłowy" czy "Nawiedzony.Niektóre domy rodzą się złe"?! Przecież nie snów o kwiatkach, dobrych wróżkach i puszystych białych króliczkach.Ćwiczyłam wielokrotnie techniki snów świadomych, ale ostatecznie zawsze je zarzucałam w krótszym lub dłuższym czasie.Po prostu robienie testów rzeczywistości, te bezustanne:"czy ja aby na pewno jestem obudzona, czy wszystko to tylko sen?" zaczynało mnie nudzić, stajac się ponurym i szybko zarzucanym obowiązkiem.Teraz jednak będzie inaczej.
Salamandra (19:43)
6 No proszę, proszę, jak dużo ...

05 stycznia 2005

Od wczoraj mam nową myszkę - czerwono podświetlane, zmyślne urządzonko, które umożliwia mi (nareszcie!) pisanie nowych postów.Moja stara mysz ostatecznie odmówiła posłuszeństwa i przez jakiś tydzień pozbawiona byłam możliwości pisania postów i ogólnie pracy z komputerem (pozbawiona dostępu do komputera czułam się jakby mi co w domu umarłożal).Ale teraz wszystko jest w jak najlepszym porządku.Rzeczywiście Sylwestra przyszło mi spędzić w domu.Wieczorem tamtego dnia zwaliła się do nas na parę godzin moja cioteczna siostra, Bożena, znacznie ode mnie starsza.Nie przepadam za Bożeną.Jest niewiarygodnie wprost głupia, wulgarna, prostacka (jej ulubiona odzywka to: "A malachnąć cię w papę?!", a co gorsza, nie dba o higienę ble .Żebyście tak zobaczyli te jej tłuste kłaki! Ktoś też powinien jej powiedzieć o istnieniu wspaniałego wynalazku zwanego depilatorem.Nie do uwierzenia, że możemy być krewnymi, trudno też uwierzyć, że w ogóle wyszła za mąż - mało tego, ma dwoje dzieci.Gdybym była facetem i jej mężem, nawet palcem bym jej nie tknęła.Nawet po potrójnej dawce Viagry niezdolna byłabym do dokonania obowiązku małżeńskiego, brr ... blebleble Mężulek dziwnie za to przypomina mi Paździocha z Kiepskich - prostaczek silący się bezskutecznie na udawanie wyrafinowanego dżentelmena, nie zdający sobie sprawy z własnej śmieszności.Ostatnio powiedział mi, że obraził się na wychowawczynię z przedszkola jego córki gdy ta ośmieliła się nazwać jego dziecko indywidualistką.Nie znając tego pojęcia, sądził iż jest ono jakimś obraźliwym słowem (sic!) (sic!) (sic!) Córcia (ów wspaniały okaz pięcioipółletniej indywidualistki) przyszła wówczas razem z matką.Jak na dziecko blisko już sześcioletnie to jest kiepsko rozwinięta.Nie zna nawet nazw kolorów, nie mówiąc już o umiejętności czytania, pisania czy liczenia, mówi bardzo niewiele, a jeśli mówi o sobie, to tylko w trzeciej osobie: "Izunia chce cukierka", "Izunia lubi kotki", "Izuni chce się spać" itd.Ja w wieku lat dwóch mówiłam pełnymi zdaniami, umiałam czytać, a ta w wieku lat niemal sześciu ... Ech, szkoda gadać.Tak wyłaskotałam smarkatą, że ledwie kwiczała.Niestety matka zabroniła mi sprawdzić ile prawdziwości kryło się w legendach o wodnych pannach (taki słowiański odpowiednik nimf), które potrafiły załaskotać na śmierć schwytanego przez siebie człowieka.Dzięki Bożenie, która w odpowiednim momencie poniosła krzyk, straciłam też niepowtarzalną szansę ujrzenia jak śmiesznie wygląda pięciolatka z lekka zalana po wypiciu kieliszka Adwocata.Dzięki, Bożena.Naprawdę bardzo ci dziękuję wrr Jestem abstynentką, jednak w ten wyjątkowy dzień nie odmówiłam dwóch kieliszków ajerkoniaku i odrobiny szampana - po to tylko by przekonac się, że nie znosze alkoholu.Po prostu nie odpowiada mi jego smak.Gdy wybiła dwunasta, rzuciłam się do okna by popatrzeć na rozkwitające wszystkimi kolorami fajerwerki.Do łóżka poszłam około wpół do pierwszej, w nadziei, że nowy, 2005 rok okaże się interesujący i pełen wrażeń.

Salamandra (23:04)
2 Od biedy może być ...

28 grudnia 2004

Znów mam problem z komputerem.Niechcący ściągnęłam sobie wirusa - dialera przekierowującego mnie co rusz na strony o treści "od lat osiemnastu", z którym mój program antywirusowy nie bardzo chce dać sobie radę.W gruncie rzeczy to moja wina, nie trzeba mi było wchodzić na strony z porno dla gerontofili.Byłam po prostu ciekawa jak to wygląda.Widok tych wszystkich porozbieranych babek w wieku od sześćdziesiątki w górę, obnażających swe wyschłe piersi i nagie łona przypominających zmutowane małże przyprawił mnie niemal o mdłości.Jak kogoś mogą fascynować takie widoki?! Daleko atrakcyjniejsze nie tknięte jeszcze rozkładem ciało zmarłego, który miał tyle przyzwoitości estetycznej, że oddał ducha bedąc młodzieńcem.Ja osobiście, gdybym gustowała w starszych paniach, wolałabym raczej ogladać fotografie staruszek o urodzie Sophii Loren czy Joan Collins.Cóż, de gustibus non disputandum est i na to nie ma rady.

Minęły Święta.Przeszły mi bardzo spokojnie - na czytaniu, oglądaniu telewizji (w każde Święta dają to samo, bleee ... ) oraz, dopóki nie zaczęłam mieć problemów z kompem, surfowaniu po Internecie.Często zresztą zdarza mi się robić wszystkie te rzeczy naraz.Mam bardzo podzielną uwagę.Historia Napoleona, potrafiącego jakoby dyktować dziewięć listów naraz, nie robi na mnie wrażenia; bez problemu potrafiłabym dokonać tej samej sztuki.Zbliża się Sylwester, co oznacza, że zewsząd zalewają mnie reklamy najatrakcyjniejszych miejsc do spędzenia tej ... he, he ...  "jedynej i niepowtarzalnej nocy".Nigdzie nie idę, jak co roku zresztą.Nawet przy najlepszej woli nie sposób zaliczyć mnie do najbardziej towarzyskich istot.Ludzie w wiekszości mnie nudzą, ich żałosne imprezy też.Nie piję, nie lubię rozmów o tym "kto, kiedy, z kim i gdzie", nie przepadam za tańcem ... Potrafię docenić dobrą muzykę, nie odczuwam jednak potrzeby hopsania w jej rytm. Dlatego też dziś, miast przymierzać przed lustrem połyskującą brokatem i cekinami suknię, płacząc: "Och, jak utyłam! Nie zmieszczę się w nią!"( zresztą, skoro już przy tym jesteśmy, to mam świetną figurę - może tylko biust chciałabym mieć większy), wycinam sobie z tektury karty Tarota.Do grudniowego numeru Przyjaciółki dodano 22 karty - Wielkie Arkana.Wycinam sobie właśnie Małe Arkana.Bagatela - 56 kart do wycięcia, a później jeszcze ich malowanie ... Jestem chyba przy trzydziestej karcie - straciłam rachubę.Jeśli jednak ktoś chciałby żebym mu powróżyła, to z góry uprzedzam, że nie jestem szczególną znawczynią Tarota.Dopiero zaczynam się uczyć.Na Onecie możecie znaleźć blog dziewczyny, która zajmuje się takimi sprawami.Nie pamiętam adresu bloga, ale panna podpisuje się jako Czarownica Mandragora - wyszukajcie ją po nicku, jakby co.

Cieszę się, że ludzie przychodzą na mojego bloga.Nie jest to bynajmniej mój pierwszy blog, popełniłam ich chyba z dziesięć czy coś koło tego, ale ich żywot był z reguły bardzo efemeryczny.Już po kilku dniach zaznaczałam opcję kasowania bloga.Moje ostatnie dwa blogi straciłam przez przypadek, ale to niewielka strata.Miło, że wypowiadacie się na moim blogu.Jako że nawala mi komputer i wchodząc na stronę nie mam pewności czy nie wyświetli mi się napis, że servera nie odnaleziono ( jak dotąd przeważnie tak bywało; mogę bez problemu grać w gry komputerowe, ale jeśli uda mi się wejść do netu, to mam nieliche szczęście), pozwolę sobie odpowiedzieć kilku osobom nie w komentarzach, a tutaj.

TUWIXIE - tak, słyszałam o kosmitach i ziemskim życiu jako iluzji.Dziękuję, że podałeś mi tę stronę.Oczywiście jako człowiek przepadajacy za wszelkiego rodzaju testami, natychmiast zrobiłam sobie test i co nie jest dla mnie zaskoczeniem, wyszło mi, że jestem Wędrowcem.Albo jak kto woli, Dzieckiem Indygo.Mam wiele cech wyróżniajacych Indigo Children (ech, coś tak czuję, że chyba całe to gadanie o Dzieciach Indygo dało mi inspirację do następnego postu, który wkrótce napiszę, a który poświęcony będzie memu dzieciństwu).Mam nadzieję, że będziesz tu często wpadał.Wydajesz mi się osobą o szerokich horyzontach - szkoda, że takich osób jest tak niewiele :-(

BYCZKU - dzięki za ocenę bloga.Jak już mówiłam na początku, o gustach się nie dyskutuje.Mnie osobiście mój blog bardzo się podoba, a fakt, że jest on mroczny, uznaję za zaletę.Zapraszam ponownie.P.S. Dopiero niedawno zorientowałam się, że jesteś dziewczyną; przedtem zwracałam się do ciebie na twym blogu jako do faceta :-) Aha, i jezcze jedno: ekstra są te róże na twoim blogu :-)

DZIEWCZYNO Z SĄSIEDZTWA - cieszy mnie fakt, że spodobały ci się linki.Nie jestem osobą, która daje jakieś bzdetne linki do stron z dollmakerami, z minigierkami, z lalkami My Scene - słowem, z tym wszystkim co znajdziesz w linkach pierwszego lepszego słodkoróżowego "blogaska".Inni zgapiają od siebie linki, ja tego nie robię.

 

Do widzenia wszystkim.Niewykluczone, że ze względu na moje problemy z komputerem nie uda mi się opublikować tego postu.Jeśli jednak się uda, to mam nadzieję, że wpadniecie tu raz jeszcze.Cieszy mnie każdy komentarz.

Salamandra (19:37)
9 No proszę, proszę, jak dużo ...

24 grudnia 2004

Kolacja wigilijna w moim domu zakończyła się nie dalej jak przed kwadransem.Nigdy specjalnie jej u nas nie celebrowano i tym razem też tak było.Po prostu zjadłyśmy z matką - mieszkamy tylko we dwie - barszcz z uszkami i okropnie ościstego karpia, gapiąc się w telewizor gdzie na kanale pierwszym nadawano właśnie program świąteczny.Oglądanie telewizji podczas kolacji wigilijnej! Toż to woła o pomstę do nieba! groza Zapytałam słodkim tonem czy mogę włączyć Matrixa na video - skoro już musimy patrzeć w to szklane pudło, to chyba wszystko jedno co właściwie oglądamy, lecz matka nie załapała aluzji - nigdy zresztą nie była specjalnie bystra.Szorstkim tonem odparła, że jeśli chciałam oglądać Matrixa, powinnam była zrobić to wcześniej.Więc się zamknęłam.Ława w dużym pokoju, zamieniona tymczasowo w świateczny stół, przykryta była zwykłym wzorzystym obrusem - matka nie omieszkała złośliwie przypomnieć mi, że w zeszłym roku niechcący zachlapałam barszczem białą, koronkową serwetę. rumieniec

Nie dostałam wymarzonej myszki (patrz post poprzedni).Po świętach wybierzemy się do sklepu komputerowego i dopiero wtedy dokonamy zakupu.Sądziłam, że dziś nie dostanę w ogóle nic; matka przez całą niemal kolację utrzymywała mnie w tym przekonaniu.Byłam tak rozczarowana jak w dniu swych jedenastych urodzin, kiedy nie otrzymałam przyobiecanej mi jako prezent gry telewizyjnej - dostałam ją po kilku dniach, lecz to już nie było to samo.Jednak kiedy męczyłam się z karpiem - a możecie mi wierzyć, że był naprawdę OŚCISTY - usłyszałam, że, cytuję: "być może, jeśli grzecznie zjem rybę, Mikołaj coś mi przyniesie", co napełniło mnie nadzieją, jak się okazało niebezpodstawną, jako że w szafce czekał na mnie pakunek zawierający najlepszy gwiazdkowy łup jaki miałam od siedmiu lat.Były to: pasek do spodni (początkowo wzięty przeze mnie za ... pudełko czekoladek, a to z powodu jego różowego koloru), perfumowany dezodorant Pumy, zestaw przyborów do makijażu i dwa lakiery do paznokci.Do tego piżama - w nieco wieśniacki wzorek, ale ciepła, a to potrafię docenić bo nocami zawsze bardzo marznę.Super hehe Jestem bardzo zadowolona z prezentów.Gwiazdka to jedyne święto w roku kiedy je dostaję.Z okazji Mikołajek, imienin, a nawet urodzin zazwyczaj nie dostaję nic lub co najwyżej jakieś symboliczne prezenty - szkoda buuu 

 

 

prezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezentprezent

Salamandra (20:03)
8 No proszę, proszę, jak dużo ...

20 grudnia 2004

Z trudem udało mi się wejść na bloga.Prawdopodobnie przez parę kolejnych dni nic nie napiszę.Rozwaliła mi się bowiem mysz komputerowa i z ledwością mogę jej używać.Chciałam napisać parę komentarzy na blogach, które śledzę, ale perspektywa potrząsania myszą co dwie sekundy żeby działała, napawa mnie wstrętem.W tym roku zażyczyłam sobie na Gwiazdkę nową myszkę, choć przez ostatni tydzień marudziłam o zestaw kart Tarota.Po całym dniu męczenia się z cholerną myszą doszłam do wniosku, że nic nie ucieszyłoby mnie tak jak nowa mysz - nawet żywa, prawdziwa popiskująca myszka ze sklepu zoologicznego, którą zawsze chciałam mieć.Ale nie - nigdy nie wolno mi mieć zwierzaka, nawet głupiej złotej rybki - moja matka wychodzi z dziwnego założenia, że tylko dziecko może hodować jakieś zwierzątko bez narażania się na śmieszność.Nigdy zresztą nie umiała sprawić mi radości swoimi prezentami.Wszystkie one były albo tandetne - jak tania srebrna bransoletka, którą dostałam od niej na ostatnie urodziny, a która w ciągu najbliższych dwóch miesięcy rozerwała się cztery razy - albo beznadziejnie praktyczne.Tak jak moje zeszłoroczne prezenty gwiazdkowe, które  były strasznie nudne: dwa swetry - jeden zielony, drugi w kolorze, który w latach dwudziestych minionego stulecia znany był pod nazwą "różanego popiołu" - zgaszony róż w nieprzyjemnym szarawym odcieniu; perfumy zalatujace arbuzem i podkładka pod myszkę komputerową, którą (podkładkę, nie myszkę) moja matka dostała w pracy jako produkt reklamowy firmy ubezpieczeniowej Warta.Dwa lata temu znów dostałam sweter - tym razem żółty - i spodnie z oliwkowozielonego połyskliwego materiału imitującego sztruks, do tego frotkę do włosów - nosiłam je wówczas bardzo długie - oraz trzydzieści złotych, które natychmiast wydałam na książkę J.R.R. Tolkiena.Rok wcześniej miałam lepszy łup - dezodorant o wspaniale słodkim zapachu i tomik opowiadań grozy Grahama Mastertona.Cztery lata temu Gwiazdka także przyniosła mi dezodorant i dwie dość tandetne fajansowe figurki, z których jedna przedstawiała konia stojącego na zadnich nogach, druga zaś prosiaka z nieproporcjonalnie dużymi uszami.Przed pięcioma laty ... cóż, tu pamięć mnie już zawodzi, ale zdaje się, że moim prezentem była para spodni.Miejmy nadzieję, że tym razem dostanę coś fajnego.Chciałam karty Tarota, ale okazało się, że zbyt wiele kosztują.Zresztą mogę przecież sporządzić sobie karty własnym przemysłem, nie potrzebuję koniecznie jakichś niechlujnie pomalowanych, krzyczących żałośnie niedopasowanymi do siebie  kolorami szkaradzieństw ze sklepu.Jednak najlepszym dla mnie prezentem, takim jakiego pragnęłabym całą duszą i sercem, byłby własny obóz koncentracyjny.Nie musiałby koniecznie być duży, ot, taki na kilkaset osób.Wtrącałabym doń tych, którzy nie zasługują na życie - ćpunów, złodziei, pijaków, dresiarzy itp. - a następnie poddawałabym ich wyszukanym torturom.Świat powinien zostać oczyszczony z takich mętów.Precz z litością, precz z humanitaryzmem, na który nie wszyscy zasługują.Często śni mi się, że mam władzę pozwalajacą mi urzeczywistnić te słodkie fantazje, a sny te są tak realistyczne, że po przebudzeniu jestem przez kilka sekund zdziwiona, że państwo, którego jestem dyktatorem, nie istnieje realnie, a przynależy do świata snów.

 

 

WIADOMOŚĆ DO KINGI VEL MADAME POMPADOUR Z HTTP://GLADYSSEMIRAMISCAMINABURANA.BLOG.ONET.PL: Masz fajną świateczną dekorację na swoim blogu :-) Piszę to tutaj bo już nie chce mi się pieprzyć z tą myszą (zresztą ... he, he ... nie jestem przecież zoofilem żeby pieprzyć się z myszami czy innymi zwierzakami, przecież mnie znasz :-) ).Wolę już choinki niż wyglądajacą zewsząd twarz Janusza Radka czy jak mu tam.Dobrze, że gościa usunęłaś - swoją drogą jesteś chyba jedyną bloggerką, która ozdobiła swój wirtualny pamiętnik fotkami tego piosenkarza, a nie jakiejś tam Britney czy Shakiry :)  Aha, jeszcze jedno - bądź miłą Kinią i skomentuj wreszcie mój blog.Ja twojego komentowałam niejednokrotnie, a ty, małpiszonie jeden wredny :-) , nie odwdzięczyłaś mi się, grr ... wrrgun 

Salamandra (21:14)
11 No proszę, proszę, jak dużo ...

17 grudnia 2004

Przychodzi logarytm do lekarza, a lekarz mówi: co panu tak wolno rośnie" i inne teksty perwersyjnych matematyków ...

- Przychodzi zmienna do lekarza, a lekarz mówi: pani tu nie stała!

- Przychodzi sinusoida do lekarza, a lekarz mówi: znowu ma pani okres?

- Przychodzi jedynka do lekarza, a lekarz mówi: pani nie jest pierwsza.

- Przychodzi stożek do lekarza, a lekarz mówi: coś pan taki ścięty?

- Przychodzi wielomian do lekarza, a lekarz mówi: uwaga, stopień!

- Przychodzi zbiór pusty do lekarza, a lekarz mówi: następny proszę!

- Przychodzi rozkład do lekarza, a lekarz mówi: czy pan jest normalny?

-  Przychodzi "i" do lekarza, a lekarz mówi: coś się pani uroiło!

- Przychodzi funkcja nieciągła do lekarza, a lekarz mówi: co, nikt nie chce pani zróżniczkować?

- Przychodzi iloraz do lekarza, a lekarz pyta: a gdzie reszta?

- Przychodzi hiperboloida jednopowłokowa do lekarza, a lekarz mówi: co pani taka prostolinijna?

- Przychodzi element do lekarza, a lekarz woła: policja!

- Przychodzi CRAY do lekarki, a lekarka mówi: jest pan dla mnie za szybki!

- Przychodzi pamięć do lekarza, a lekarz mówi: kto panią tak skasował?

-  Przychodzi liczba do lekarza, a lekarz mówi: jest pani pierwsza!

- Przychodzi ciąg Cauchy’ego do lekarza, a lekarz mówi: proszę się tam z tyłu nie tłoczyć!

- Przychodzi wektor do lekarza, a lekarz mówi: kto pana tu skierował?

-Przychodzi ciąg Cauchy’ego w przestrzeni zwartej do lekarza, a lekarz mówi : co pan taki ograniczony?

 - Przychodzi endomorfizm do lekarza, a lekarz mówi : ale ma pan trywialne jądro.

-  Przychodzi zbiór do lekarza, a lekarz mówi: jest pan skończony!

 

Przychodzi człowiek co nie skumał tych dowcipów, a lekarz mu mówi: czegoś sie pan matemtyki nie uczył jak w szkole dawali ;-)))

 

Czytanie tych dowcipów w połączeniu z przyprawiajacymi o zimny dreszcz zgrozy wspomnieniami koszmarnych lekcji matematyki w szkole średniej (a jakiż dyskalkulik miło wspomina matematykę - nie, proszę nie odpowiadać; to pytanie retoryczne) nieodmiennie przyprawia mnie o atak histerycznego śmiechu.Mam nadzieję, że zamieszczone tu kawały i was rozbawią.Możecie opowiedzieć je waszym matematykom - jeśli mają oni równie niemiłe charaktery co Funkcja, nasza babka od matmy, powtarzajcie sobie niczym mantrę słynne słowa Nietzschego:" Co cię nie zabije, uczyni cię silniejszym".

 

 

Aaadepresjablejęzorsceptycznyżalziewwrrsceptykgrozableewściekłyczacha - moje wspomnienia z lekcji z Funkcją w wersji graficznej (dla analfabetów i typowych przedstawicieli współczesnego pokolenia, do którego bardziej niż słowa przemawiają obrazki). 

 

Salamandra (20:30)
4 Od biedy może być ...

09 grudnia 2004

 Witam wszystkich na moim nowym blogu.Założyłam go po to by pokazać, że wśród zalewu ociekających różem dennych blogów o "słitt dollsikach", Harrym Potterze i inszym badziewiu można znaleźć (choć z rzadka) blog osoby inteligentnej, oryginalnej, mającej coś do powiedzenia.Blog ten (tak, tak, "blog", nie żaden tam "blogasek"; słowo to nie przejdzie mi przez gardło nawet w żartach ble ) jest reinkarnacją bloga o tym samym tytule i adresie, który prowadziłam od około sześciu tygodni aż do dzisiaj.Niestety traf chciał, że jakiś kwadrans temu niechcący go sobie skasowałamżalAaawrr, kasując bloga-reklamówkę z seksem w tytule.Rozumiecie: takie mają największe powodzeniehehehe.Na blogu, pominąwszy moje wyjaśnienie, że jest to jedynie pułapka na erotomanów, znajdowały się jedynie linki do trzech blogów: dwóch moich (miałam też bloga ze sprośnymi kawałami) i jednego koleżanki, która prowadziła go na moim loginie (Kinga, dobrze, że nie skasowało twojego bo chyba byś mnie udusiłaoczko3).No, ale do rzeczy.Jak widzicie, w chwili obecnej nic tu nie ma, ale to się zmieni.Na poprzednim blogu miałam bardzo bogatą linkownię.Szkoda jej, ale nie jestem tak zła jak można było się spodziewać.Nawet troszkę jestem zadowolona, że oto mogę urządzać bloga od noważabadiabełhihi Znajdziecie tu rzeczy wiele ciekawsze niż opis sobotniej imprezy u psiapsiółki czy niezliczonych zalet ciała i ducha nowopoznanego(może właśnie na tej impreziepapa)wybranka serca.Nie czarujmy się, tak właśnie wyglada większość blogów na Onecie ... o, przepraszam ... nie blogów, a BLOGASKÓW.żaba Ewentualnie "bloczków" lub "bloczusiów".Jeśli szukacie czegoś niebanalnego to wchodźcie do mnie.W gruncie rzeczy możecie od razu dodać mnie do linków-nie pożałujecie.Podawajcie w komentarzach adresy swoich blogów, a odwdzięczę się długim, konkretnym komentarzem.Zapraszam!

 

 

 

 

 

Salamandra (15:24)
4 Od biedy może być ...

 Moja toplista
 Blogi warte polecenia:
 Linki do interesujących stron:

Copyright 1996-2004 Onet.pl SA (system)
Salamandra
(treść i ilustracje); Pisz bloga