Komentarz - Miesięcznik Polityczny - Łódź, nr. 1 - styczeń 2006. Nie jesteśmy poprawni politycznie

Zobacz listę miejsc, z których możesz odebrać najnowszy numer Komentarza

1.) Materiały IPN jako Źródła historyczne ? - Radosław Peterman


W ostatnich czasach co jakiś czas rozgrzewa się dyskusja na temat tzw. "teczek" bezpieki. Czym one są? Czy są one istotne dla naszego społeczeństwa, czy też zbędnym balastem przeszłości? Pytań rodzi się wiele. Sprzecznych odpowiedzi jest jeszcze więcej. Tym tekstem i ja spróbuję trochę włożyć "kij w mrowisko".

Dokumenty, które zachowały się w archiwach IPN-u przez wielu są uważane za niewiarygodne, gdyż wytworzone przez policję polityczną w okresie, kiedy dominowało kłamstwo. Czy takie założenie jest słuszne? Moim zdaniem jest ścieżka prowadząca do nikąd.

Analizując prace historyczne na temat ruchów niepodległościowych w czasie zaborów (zwłaszcza rosyjskiego), a także opracowania poświecone tworzeniu się komunistycznych organizacji dwudziestolecia międzywojennego XX w. widać wielki udział źródeł archiwalnych wytworzonych przez tajne policje tamtych czasów.

Dzisiaj nikt nie dyskutuje nad wiarygodnością akt carskiej ochrany, czy też donosów zachowanych w dokumentach Policji Państwowej okresu międzywojennego. Ochoczo korzystano z archiwaliów Departamentu Policji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych carskiej Rosji. Tam odnajdowano informacje o sytuacji politycznej w Królestwie Polskim i ruchach społeczno-politycznych działających na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego.

Na podstawie indywidualnych losów ludzkich zapisanych na tych kartach można dziś odtwarzać koszmar działania carskiej "ochrany".

Podsumowując trzeba jednoznacznie stwierdzić, że dzisiaj nikt nie podważa wagi i wartości akt carskiej ochrany, czy archiwum SS, uznając je za wiarygodne, dlaczego inaczej miałoby być z materiałami SB. Pozostaje kwestia moralna, ujawniać czy nie ujawniać.

Jeśli przyznaliśmy wartość historyczną aktom policji politycznej okresu zaboru, a także okresu międzywojennego i z II wojny światowej, to w tym miejscu należy zgodzić się, że akta "bezpieki" to doskonały materiał do badań dziejów PRL i to nie tylko jego represyjnego charakteru, a materiały zgromadzone w archiwach IPN są cennym uzupełnieniem znanych do tej pory zasobów archiwalnych i, po solidnej weryfikacji, mogą stać się punktem wyjścia do postawienia nowych tez. Dlatego nie należy dziś klasyfikować co i kiedy będzie przydatne przyszłym historykom, opisującym losy Polaków w PRL.

Dokumenty i archiwa przechowywane przez IPN są źródłem wiedzy o polityce prowadzonej wobec Polski i ich mieszkańców. Z punktu widzenia historii, niezależnie jak to kompromituje politykę i polityków okresu PRL, trzeba je zachować dla prawdy historycznej.

Jednak wiele dokumentów po UB i SB nie dotrwało do dnia dzisiejszego. Tutaj rodzi się pytanie: dlaczego? Czy powodem ich masowego niszczenia była nieprawdziwa zawartość. Były sfałszowane? Jeśli zawierały nieprawdę to chyba lepiej aby przetrwały i siały postrach i zniszczenie "post mortem" policji politycznej. A może był inny cel?

Masowa likwidacja akt Służby Bezpieczeństwa rozpoczęła się w drugiej połowie 1989 r. i trwała nieustannie do 31 stycznia 1990 r. Zniszczono w tym okresie znaczną część dokumentów dotyczących rozpracowywania Kościoła i opozycji. Odnajdywane obecnie dokumenty wskazują, że polecenia niszczenia pochodziły z samych szczytów resortu, m. in. od ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka.

Na Proces niszczenia akt zapoczątkował gen. Tadeusz Szczygieł wysyłając pismo do wszystkich WUSW, w którym informował o uchyleniu przepisów regulujących działalność Departamentu IV MSW, zajmującego się rozpracowywaniem Kościoła. Łączyło się to ze zgodą na zniszczenie wszelkich dokumentów związanych ze zwalczaniem Kościoła przez aparat bezpieczeństwa państwa. Akcja skończyła się jeszcze we wrześniu 1989 r. Należy podkreślić, że decyzję o niszczeniu materiałów z Departamentu IV podjęto w porozumieniu z płk. Kazimierzem Piotrowskim, Dyrektorem Biura "C", za zgodą wiceministra gen. Henryka Dankowskiego.

Podsumowanie niszczeń stanowiła notatka dotycząca likwidacji teczek ewidencji operacyjnej księży [dalej: TEOK] sporządzona w Departamencie Studiów i Analiz 25 stycznia 1990 r., w której czytamy: "W dniu 24 sierpnia 1989 r. Minister Spraw Wewnętrznych rozwiązał Departament IV. Z uwagi na fakt, iż zbierane w ramach teczek materiały nie przedstawiały wartości prawnej i historycznej oraz by w przyszłości nie mogły być przedmiotem konfliktów między Państwem a Kościołem, uległy one - zgodnie z obowiązującymi przepisami - likwidacji".

Nie tylko akta niszczono. Jeszcze pod koniec września 1989 r. Dyrektor Departamentu Szkolenia i Doskonalenia Zawodowego MSW płk Zbigniew Litwin kazał przejrzeć wszystkie wydawnictwa szkoleniowe i zniszczyć te, których treść wykraczała poza ówczesne zadania SB. Zniszczono wtedy następujące publikacje: A. Muszyński, Nielegalny związek RUCH, A. Żełbowski, Ruch oazowy w kościele, A. Pepłoński, Praca operacyjna Departamentu III MSW i Działanie MO i SB w czasie wydarzeń marcowych 1968 r. w Warszawie.

Podobny rozkaz o zniszczeniu wszelkiej dokumentacji z dokonywanych obserwacji wobec opozycji wydał zastępca naczelnika Wydziału XIII Biura "B" MSW płk Stanisław Machnicki. W swoim piśmie polecił zniszczyć wszelką dokumentację z obserwacji prowadzonej wobec opozycji. Cechą charakterystyczną tego pisma było powołanie się płk. Machnickiego na polecenie gen Czesława Kiszczaka. Większość zachowanych dokumentów odnoszących się do niszczenia akt w tym okresie nie wskazywała gen. Kiszczaka, jako osoby polecającej likwidować materiały operacyjne dotyczące opozycji. Nie można wykluczyć, że następna seria "palenia" teczek dokonana była także na polecenie Kiszczaka.

Kolejna fala masowego niszczenia "teczek" nastąpiła już w listopadzie 1989 r., zaraz po szyfrogramie szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka, który zarządził likwidację departamentów III, IV, V i VI, tworząc na ich miejsce nowe departamenty. Większość oficerów treść szyfrogramu zrozumiała jako rozkaz pozbycia się dokumentacji wydziałów. Potwierdzeniem tego była wypowiedź gen. bryg. Krzysztofa Majchrowskiego, Dyrektora Departamentu Ochrony Konstytucyjnego Porządku Publicznego, na odprawie służbowej naczelników WUSW 21 grudnia 1989 r. Stwierdził on, że "niektóre sprawy, jak np. dotyczące duszpasterstwa akademickiego, należy w ogóle zniszczyć".

W trakcie telekonferencji kierownictwa MSW z naczelnikami WUSW 9 stycznia 1990 r. gen. Bogdan Stachura stwierdził: "Materiały archiwalne niszczyć zgodnie z wytycznymi - nieważne, że to się kiedyś przyda". Natomiast gen. Majchrowski podczas tej samej telekonferencji powiedział: "Wszystkie osoby wykorzystywane przed 4 czerwca 1989 r. wyrejestrować, a materiały zniszczyć. Sprawy operacyjne poddać analizie tak, aby nie było dokumentów tajnych współpracowników". Zaś płk Karpacz dodał, że "w PZPR znajdują się nasze materiały i szefowie WUSW muszą odzyskać te materiały".

Tempo palenia teczek spadło na skutek ujawnienia tego procederu przez "Gazetę Wyborczą" pod koniec stycznia 1990 r. Płk Kazimierz Piotrowski 30 stycznia 1990 r. na konferencji prasowej zapewnił, że niszczenie akt wynika z trwającej reorganizacji MSW i odbywa się zgodnie z prawem. Dzień później gen. Czesław Kiszczak wydał decyzję nr 1 w sprawie zakazu niszczenia dokumentów w resorcie spraw wewnętrznych. Czytamy w niej: "W związku z pojawiającymi się w środkach masowego przekazu licznymi zarzutami jakoby w resorcie spraw wewnętrznych likwidowane były różnego rodzaju materiały służbowe, zabraniam - aż do odwołania - niszczenia wszelkich roboczych, operacyjnych i archiwalnych dokumentów". Nie zawsze jednak stosowano się do tego polecenia, o czym świadczyły wnioski Komisji do spraw Zbiorów Archiwalnych MSW z 12 kwietnia 1990 r.: "Komisja zwraca uwagę na bezwzględną konieczność przestrzegania wydanego rozkazu przez Ministra Spraw Wewnętrznych w dn. 31.01.1990 r. w sprawie zakazu niszczenia wszelkich dokumentów w tym również fonoteki i fototeki, zarówno znajdującej się we wszystkich jednostkach strukturalnych, jak i przekazanych do archiwów. Oznacza to również, że aż do odwołania nie przeprowadza się brakowania akt niezależnie od ich zakwalifikowania przewidzianego wykazem według okresu ich przechowywania".

Potwierdzeniem naruszenia przez Służbę Bezpieczeństwa przepisów dotyczących postępowania z materiałami archiwalnymi było pismo p.o. szefa WUSW w Piotrkowie Trybunalskim ppłk. Józefa Młynarskiego: "Wystąpiły jednak trudności z pełnym rozliczeniem SB, gdyż brakowanie i niszczenie dokumentów przy likwidacji struktur tej służby nastąpiło z naruszeniem przepisów Zarządzenia nr 049/85 MSW z dnia 8 lipca 1985 r. w sprawie organizacji i zasad postępowania z materiałami archiwalnymi w rsw. Powyższa sprawa jest wyjaśniana przez Wydział Inspekcji tut. WUSW".

Dowodem ewidentnego naruszenia przepisów jest np. wiele antydatowanych protokołów zniszczenia. Na skutek pośpiechu w trakcie ewidencjonowania dokonywanych zniszczeń niektórzy funkcjonariusze popełniali błędy, sporządzając pomoce ewidencyjne. W WUSW w Piotrkowie Trybunalskim akta złożone w 1989 r. zapisano jako zniszczone w roku 1988 r. W innych wypadkach odnotowywano niszczenie materiałów, których okres przechowywania jeszcze nie minął. Zgodnie z wcześniej przytoczoną instrukcją archiwalną MSW akta operacyjne winny być przechowywane w archiwum minimum 5 lat, ale część dokumentów dotyczących opozycji i Kościoła - przede wszystkim akta złożone do Biura i Wydziałów "C" po 1985 r. - została zniszczona przed upływem tego okresu.

Szacunkowy opis strat, jakie poniosły archiwa organów bezpieczeństwa państwa (przede wszystkim w okresie 1989-1990) przedstawiam na przykładzie Łodzi:

- z ponad 47 tys. teczek wyeliminowanych tajnych współpracowników złożonych do archiwum Wydziału "C" zostało ok. 6 tys., czyli niespełna 13 proc.;

- z 26 tys. spraw operacyjnych (SOS, SOR, Kwestionariusze Ewidencyjne) pozostało ok. 4,5 tys., czyli prawie 18 proc.;

- z 13 tys. spraw śledczych pozostało ok. 5 tys., czyli 39 proc.;

- z 192 teczek obiektowych pozostały 4, czyli 2 proc.

Szacunki te nie obejmują akt, które w momencie zniszczenia znajdowały się w poszczególnych wydziałach SB. Gdyby zsumować jeszcze i te dokumenty, to zakres zniszczeń okazałby się znacznie większy.

Radosław Peterman, pracownik łodzkiego oddziału IPN

"Fabryki uznano za wartość bezdyskusyjną dla tożsamości Łodzi. Jednak na naszych oczach ulegają one coraz szybszej anihilacji. Z drugiej strony powstaje Manufaktura, przedstawiana przez specjalistów od public relations jako wspaniałe osiągnięcie konserwatorskie i architektoniczne. Gdzie zatem jest prawda, bo na pewno nie leży ona pośrodku..."
Fabryki i mity - Michał P. Różycki
"Premier, wicepremier, minister takie stanowiska pełnili Łodzianie w rządach AWS i SLD. Po ośmiu latach polityczna Łódź odchodzi na zieloną trawkę. Czym jest spowodowany ten odpoczynek? Czy nowi rządzący nie poznali się na talentach naszych polityków, czy też, co bardziej prawdopodobne tych talentów po prostu nie ma?"
Łódź za burtą - Agnieszka Kloze