piątek, 13 stycznia 2012

Pochwała chłamu

Jest taki mem internetowy (uskuteczniany głównie przez różne lewackie ścierwo), że woda butelkowana jest zła. Jest zła, bo przecież każdy głupi może wodę znaleźć w obfitości dookoła siebie, bo woda jest tania, bo po co ją przetwarzać w fabrykach, potem wozić TIRami itd itp. W jakim stopniu ta krytyka jest głupiutka, przekonałem się ostatnio na własnej skórze. Mianowicie - przeprowadziliśmy się do nowego domu; mamy studnię z pompą, ale niestety, jest to okolica, gdzie jakość wód głębinowych jest dość tragiczna - znacznie przekroczone normy żelaza i manganu, lekki smrodek siarkowodoru itd itp. Okazuje się więc, że dobra, zdatna do picia i zdrowa woda nie jest wcale (wbrew koncepcjom ekokretynków nie mających o tym zielonego pojęcia) takim banalnym przedsięwzięciem, jeśli wcześniej przy Twojej nieruchomości nie przebiegał wodociąg (czyli ktoś tego problemu nie rozwiązał już za Ciebie).

Dumał, nie dumał - wodę mieć mus. Sprawa się zamyka w kwocie jakichś 3-4 tysięcy złotych z robocizną - trzeba założyć odpowiedni (dość skomplikowany) filtr, oraz lekko zmodyfikować instalację zwiększając napowietrzanie wody i mieć nadzieję, że całe zło ziemi zostanie z wody skutecznie usunięte. Nie każdy jednak ma od ręki do wydania te 3-4 tysiące - my przez pewien czas nie mieliśmy. Pozostawało nam więc kupowanie i używanie (do picia; do mycia się nasza woda, nawet nieprzetworzona, jest OK, bo jest relatywnie miękka) wody butelkowanej. Horror! Wkrótce się jednak okazało, że nie jest tak źle - a to dzięki sklepowi Real, w którym można za 1,5zł kupić 5-litrową wodę Tip. Najtańsza, niezbyt smaczna "solo" (tutaj rządzi jednak Żywiec Zdrój), ale do wszelkich potraw jak znalazł! Zużywaliśmy tej wody jakoś tak 6-7 litrów dziennie. Ile czasu będzie się zwracał system uzdatniania? 4-5 lat, zakładając zerowe koszty serwisowania i zasilania systemu filtracji oraz zerową stopę procentową. Bardziej realistycznie zapewne byłoby przyjąć 6-7, a może i z 8 lat (nie chce mi się szczegółowo liczyć).

Fakt, woda ze studni w zasadzie zawsze jest i zawsze jest na miejscu (zakładając, że jest prąd; mamy agregat - więc ryzyko niedostępności wody spada drastycznie do zdarzenia jednoczesnej awarii sieci energetycznej i agregatu) - jest to element bezpieczeństwa i wygody. Z drugiej strony, system uzdatniania wody jest w zasadzie martwym, utopionym kapitałem - nie wpływa on zasadniczo* na wartość nieruchomości. A jeśli ktoś nie ma zamiaru eksploatować swojej nieruchomości przez cały czas (np. domek letni), albo jest singlem (gdzie zużycie wody byłoby ze 2-3x mniejsze, niż u nas), to sens inwestowania w taki system uzdatniania jest już w ogóle mały.

Jak widać - rynek znalazł ciekawe rozwiązanie** problemu dość znacznej ilości ludzi. Tak, rynek, nie impotentni debile biurokraci. Wiwat woda butelkowana!



* nie podnosi on komfortu względem dość łatwych do znalezienia w okolicy (nie najbliższej, ale już 5-10 km dalej) domostw z normalną, nie wymagającą takich zabiegów, wodą
** tak, wiem, butelki są z plastiku, zło. Pocieszam się tym, że PET - a szczególnie ten butelkowy - jest prawie w 100% recyklowany, więc kupując marginalną butelkę wody nie przyczyniam się do zwiększenia podaży PETu, a więc i emisji odpadów przemysłowych (głównie CO2) do środowiska...

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Dwa zero dwanaście

Nowy rok, nowy rok... w powietrzu napięcie, zmieniający się szybko świat, czasami wirujący jak w kalejdoskopie. Co nas spotka, czego doświadczymy? Ha! Jak bym wiedział, to bym nie siedział, gdzie siedzę, tylko na tym grubo zarabiał ;) Nie zaszkodzi jednak sobie powróżyć. Ot tak, żeby zobaczyć, czyja blogowa szklana kula jest lepsza. A więc panowie koledzy blogerzy, do dzieła! Pozwólcie, że otworzę tą konkurencję:
  1. Będziemy świadkami co najmniej jednej wymiany ognia na żywo między siłami USA i Iranu, jednak nie rozpocznie się między nimi otwarta wojna - sytuacja na ostrzu noża zostanie zażegnana dyplomatycznie.
  2. Grecja zbankrutuje, i żadne naciąganie definicji i reguł już nie zamaskuje tego faktu. Ouzowładze wprowadzą drachmę, która oczywiście od razu się mocno zdewaluuje, a kraj wpadnie w bardzo głęboki kryzys gospodarczy.
  3. W ciągu roku zobaczymy dolara zarówno po prawie 4 złote, jak i blisko 3. Większość roku jednak, szczególnie w drugiej połowie, kurs będzie powyżej 3,50.
  4. Złoto, licząc zarówno w PLN, jak i USD, będzie generalnie stabilne. Cena w dolarach będzie poruszać się w paśmie 1400-1800. Jak wynika z tego i powyższego punktu, ludzie spodziewający się rychłego armagedonu amerykańskiego (a więc i globalnego) systemu monetarnego po raz kolejny się zawiodą. Oh well, może za 10 lat...
  5. ECB zintensyfikuje dodruk łżewaluty ojro. Oficjalna inflacja w eurozonie przez większość roku będzie powyżej 5%, a stopy procentowe głęboko poniżej zera w terminach realnych. Złotówka w ciągu całego roku nieco się umocni względem tej waluty.
  6. Amerykanie znowu okażą się przebieglejsi - w USA inflacja nie wzrośnie drastycznie, a Fed przynajmniej raz podniesie cel stóp procentowych o 0,25 pp. Jakikolwiek anemiczny wzrost miał miejsce w tym kraju - wyhamuje do zera w tym roku. Będzie to jednak i tak sytuacja znacznie lepsza, niż w Europie, co będzie szczególnie jasno widać pod koniec roku, gdy nastroje na starym kontynencie (ale nie tylko nastroje, bo też fundamenty) będą naprawdę paskudne.
  7. Rostowski et consortes nie doprowadzą oficjalnie do przekroczenia jakichkolwiek ostrożnościowych progów zadłużenia. Oficjalnie, bo nieoficjalnie to zależy kogo pytać. Rynki generalnie to łykną, bo jest dookoła dużo brzydszych panien. Złotówka nie ulegnie zagładzie; mimo, że generalnie trochę się jeszcze osłabi do dolara, to będzie nieco mocniejsza od euro.
  8. Strefa euro, mimo wyjścia z niej Grecji, nie rozpadnie się, nie ulegnie też hiperinflacji ani zagładzie rynku długu. Stopy zwrotu na długu suwerennym będą jeszcze trochę rosnąć, szczególnie dla peryferiów, ale wiele z tych krajów wprowadzi dość faszystowskie programy oszczędnościowe, których elementami będą np. drakońskie limity w obrocie gotówką, ciężkie domiary podatkowe, wzrost opłat za usługi publiczne itd. Są to elementy paskudnej sytuacji i nastrojów w EU, o której pisałem wyżej. Sytuacja jednak nie wymknie się spod kontroli jeszcze w tym roku.
  9. Polska drużyna piłkarska znajdzie się na podium Euro 2012. Żartowałem :D
  10. W naszej ukochanej ojczyźnie, mimo względnego spokoju o którym wspominam w punkcie 7, sytuacja będzie daleka od różowej. Bezrobocie wzrośnie do końca roku do co najmniej 14%. Nominalnie płace będą stały w miejscu, przy inflacji stale przekraczającej cel NBP (quelle surprise!), utrzymującej się na poziomie 4-5%. Nastroje społeczne oczywiście się pogorszą, znacznie nasili się krytyka obecnego reżimu rządzącego i umocni się opozycja. Platforma zacznie się z tego powodu chwiać w posadach. Kilka mocnych figur w tej partii, może nawet Grzesiu Szatana, errr, Schetyna, postanowi kręcić lody na boku, jednak partia jako całość i rząd (czyli frakcja Donalda) przetrwa zawirowania, choć mocno osłabiona.
PS. Zapomniałem, ropa. W Q1 i Q2 ze względu na napięcia Iran-USA zobaczymy 130$ za baryłkę; w drugiej połowie cena będzie raczej w kanale 80-90$, a więc i u nas pod koniec roku paliwa będą nieco tańsze, niż dziś.

wtorek, 3 stycznia 2012

Ostry poker w małych Atenach


Hardball greek stajla:
Grecja będzie musiała opuścić strefę euro, jeśli nie otrzyma drugiej transzy pomocy w wysokości 130 mld euro od eurolandu i Międzynarodowego Funduszu Walutowego - zapowiedział rzecznik rządu Pantelis Kapsis w rozmowie ze Skai TV.
And that's the way the cookie crumbles ;)

Odnosząc do naszego podwórka - mam wrażenie, że niedługo Donald "Słońce Peru" Tuszczenko będzie straszył eurozonę i MFW, że wyjdzie z Unii, jeśli nie będzie mógł wpompować trochę naszej kasy w ekonomiczne walking dead. Hardball Aleje Ujazdowskie stajla...

A'propos ekonomicznych walking dead, takie śmieszne coś znalazłem:





poniedziałek, 2 stycznia 2012

Obrazek miesiąca

... a może nawet majaczącego w lusterku roku 2011?

piątek, 30 grudnia 2011

To cholerne globalne oziębienie

Cyt. za slashdotem:
The South Pole experienced its highest-ever recorded temperature of -12.3C (+9.9F) on December 25, 2011, according to preliminary reporting from the Antarctic Meteorological Research Center at the University of Wisconsin.
Wg AMRC&AWS jest jeszcze lepiej:
Preliminary assessment of the record high at Nico AWS was -8.2C or 17.2F on 25 December 2011. This breaks the previous known record of -13.9C or 7F recorded on 4 January 2010. Preliminary assessment of the record high at Henry AWS was -8.9C or 16F on 25 December 2011. This break the previous known record of -14.5C or 5.9F on 5 January 2010. [poprzednie rekordy pobite o ponad 5 stopni! - p2k8]
Jakie szczęście że klimat na Ziemi, wbrew histerycznym trzęsawkom globalnie ocipionych pseudoekologów, się oziębia...

piątek, 23 grudnia 2011

Święta

W tym roku, na święta Bożego Narodzenia, proste i krótkie życzenia: wszystkiego najlepszego, czego tam sobie tylko życzycie!

Do przeczytania zapewne w nowym roku. Oby lepszym, niż 2011.