Plebiscyt ROK PO ROKU - 1935
W tej chwili nie możesz oddać głosu.
Głosowanie będzie dostępne od 15.09.2013 godz. 12:00.x
Obecnie tego podziału już nie ma, ale w latach trzydziestych istniał z pewnością. Po prostu były sporty "arystokratyczne" i te dla szerokich mas. Z czasem różnice się zacierały, ale nikt nie zaprzeczy, że jeszcze sto lat temu w dobrym tonie było uprawiać wioślarstwo, kolarstwo, tenis czy szermierkę.
Zresztą kluby wioślarskie czy kolarskie należą do najstarszych - tak na świecie, jak i w poszczególnych krajach. W latach międzywojennych mieliśmy jednego wspaniałego wioślarza Rogere Vereya, syna szwajcarskiego prawnika, który po tragicznej śmierci ojca przyjechał z matką, w 1929 roku, jako siedemnastoletni młodzieniec do Krakowa.
Bardzo sprawny gimnazjalista szkoły jezuitów najpierw ponad inne sporty przedkładał piłkę nożną i pływanie. Dwudziestego maja 1929 roku odwiedził jednak przystań krakowskiego AZS, gdzie zauważono jego 192 centymetry wzrostu i zaczęto nakłaniać do wioślarstwa. Nie trzeba było namawiać zbyt długo. Z klubem, przystanią i wioślarstwem związał się na całe długie życie, odnosząc wiele sukcesów na arenie międzynarodowej.
Był czternastokrotnym mistrzem Polski w jedynkach w latach 1931-39 i 1945-49. W roku 1935 szczęśliwym miastem dla Polaka okazał się Berlin, a dokładnie podmiejski tor regatowy w Gruenau. W niedzielę, 18 sierpnia Verey startował w dwóch finałach mistrzostw Europy. Najpierw rozprawił się z rywalami w skiffie, a dwie godziny później stanął do walki o kolejne złoto w dwójkach, mając za partnera Jerzego Ustupskiego.
Rywalizacja na dwukilometrowej trasie miała dramatyczny przebieg. Na półmetku prowadzili Francuzi, później Niemcy, którzy ku radości kibiców jeszcze 50 metrów przed metą mieli przewagę długości łodzi nad Polakami. I stała się rzecz nieprawdopodobna. Polacy - jak relacjonuje "PS", Verey z wykrzywioną od wysiłku twarzą - finiszują i nie tylko odrabiają straty, lecz uzyskują pół długości przewagi. Jest złoto! Wyczerpany i uradowany Ustupski nie mógł wydobyć słowa, zaś Verey wyrzucił z siebie zaskakujące zdanie: - "Szlag mnie trafia, taki jestem zmęczony".
Ta wspaniała berlińska batalia musiała przynieść Vereyowi miano najlepszego i najpopularniejszego sportowca kraju. Medali mistrzostw Europy było w karierze Polaka więcej, był też brązowy medal igrzysk berlińskich w 1936 roku, w dwójkach w parze z Ustupskim. Gdyby nie wojna, byłby kandydatem do kolejnych krążków na igrzyskach...
DZIESIĄTKA Z 1935 ROKU:
1. Roger Verey (wioślarstwo) 25 318 pkt.
2. Kazimierz Kucharski (lekkoatletyka) 24 971
3. Stanisława Walasiewicz (lekkoatletyka) 21 702
4. Stanisław Marusarz (narciarstwo) 14 814
5. Jadwiga Jędrzejowska (tenis) 14 157
6. Szapsel Rotholc (boks) 11 220
7. Wilhelm Sznajder (lekkoatletyka) 10 919
8. Henryk Chmielewski (boks) 9663
9. Bolesław Napierała (kolarstwo) 6442
10. Jan Kotlarczyk (piłka nożna) 5180