Na znaczenie resorpcji nasienia dla ustroju kobiety zwracano uwagę już „od wieków” [1]. O istnieniu plemników wiadomo od roku 1677, kiedy to Antoni van Leeuwenhoek ujrzał je po raz pierwszy w mikroskopie przez siebie skonstruowanym.
Jak nasienie mężczyzny służy kobiecie?
Badania płynu nasiennego trwają dopiero od stu lat. Wykazują one, że płyn nasienny zawiera całe bogactwo związków czynnych biologicznie, wśród których znajdują się liczne hormony, i to nie tylko męskie, ale i kobiece, hormony przysadkowe i liczne enzymy. W roku 1936 wyizolowano z płynu nasiennego prostaglandyny – substancje hormonalne wytwarzane w prostacie, pełniące rozliczne funkcje biologiczne, między innymi będące modulatorami przekaźników synaptycznych w układzie nerwowym. W roku 1982 trzech biochemików otrzymało za prace nad prostaglandynami nagrodę Nobla. Oprócz plemników i frakcji płynnej w nasieniu są obecne jeszcze różne elementy komórkowe o różnych funkcjach, m.in. czynne immunologicznie.
Każdego roku ukazują się setki prac nad nasieniem. Naukowcy usiłują ustalić, jakie znaczenie fizjologiczne mają poszczególne substancje i komórki zawarte w nasieniu, jak również cała ich konstelacja. Wiadomo, że płyn nasienny jest pomocny dla zagnieżdżenia jaja płodowego i udanej ciąży. Wiadomo także, że płyn ten zostaje częściowo wchłonięty przez organizm kobiety i oddziałuje nie tylko na bezpośrednie sąsiedztwo, ale także, po przeniknięciu do krwi, działa na cały jej organizm.
Stabilizuje psychikę kobiety
Pierwsze wyniki systematycznych badań naukowych nad znaczeniem nasienia mężczyzny dla organizmu kobiety pojawiły się przypadkowo, i to z zupełnie nieoczekiwanego kierunku. Zawdzięczamy je uczonej brytyjskiej Marii Stopes. Kierując się ideą wyzwolenia kobiet upowszechniała ona metody kontroli urodzeń, sprawie tej poświęciła całe swe życie. We wczesnych latach I wojny światowej podczas badań ankietowych uwagę jej zwróciła grupa kobiet, które uprawiały stosunek przerywany. Wiele z nich miało złe samopoczucie – były sfrustrowane, miały lęki, depresje i rozliczne niedomagania nerwicowe. Wyniki swych badań opublikowała w roku 1918 w książce pod tytułem „Wise parenthood” („Mądre rodzicielstwo”) [2]. Doszła do wniosku, że złe samopoczucie tych kobiet jest następstwem pozbawiania ich dobroczynnego działania nasienia. Z tych samych powodów w następnych latach stanowczo sprzeciwiała się używaniu prezerwatywy. I chociaż przez całe życie usilnie propagowała antykoncepcję, to równie silnie występowała przeciw pozbawianiu kobiety nasienia. Takie stanowisko przedstawiła w największym swym dziele z roku 1923 pod tytułem „Contraception, its theory, history and practice” [3].
W roku 1929 odbył się we Francji VI Kongres Ginekologów i Położników Języka Francuskiego, którego jednym z głównych tematów było znaczenie nasienia mężczyzny dla zdrowia kobiety. Profesor Laffont w raporcie do tego kongresu napisał: „Jest doskonale znane i powszechnie uznane, że organizm kobiety absorbuje nasienie po stosunku, i że substancje zawarte w nasieniu wpływają na kobietę korzystnie, natomiast ich brak powoduje u niej zaburzenia fizyczne i psychiczne”. A oto niektóre wypowiedzi uczestników kongresu: Dr Sedillot: „Każda kobieta zamężna, która stale pozbawiana jest nasienia, narażona jest na zaburzenia zdrowia, szczególnie układu nerwowego i wewnątrzwydzielniczego”. Dr Hesnard: „U kobiet pozbawianych nasienia występują stany bolesnego niepokoju, zaburzenia nerwowe i współczulne, zaburzenia fizyczne, psychiczne i umysłowe”. Dr Drowain: „Wszystkie te dolegliwości ustępują po wdrożeniu normalnego współżycia z pozostawianiem nasienia u kobiety. Odzyskują one równowagę psychiczną i energię życiową” [wg 4].
W roku 1931 ukazała się w USA książka R. de Guchteneere’a pod tytułem „Judgment on birth control” [5]. Autor zebrał w niej wyniki badań wielu autorów nad zdrowiem kobiet stosujących różne metody kontroli urodzeń. Potwierdzały się w pełni doniesienia o ujemnym wpływie pozbawiania kobiet nasienia na ich kondycję psychiczną. Pojawiły się także obserwacje świadczące o częstszym występowaniu u tych kobiet nowotworów macicy i piersi.
Pobudza dojrzewanie macicy do macierzyństwa
Niedorozwój macicy utrudnia lub uniemożliwia zajście w ciążę.
W roku 1942 V. B. Green-Armytage [6] przedstawił w Londynie wyniki leczenia niepłodności u kobiet z macicą małą i niedokształconą. Obserwował grupę 15 takich kobiet, które niedawno wyszły za mąż i starały się zajść w ciążę. Ich stosunki małżeńskie były w pełni normalne.
Grupę kontrolną stanowiła taka sama liczba kobiet z podobną macicą, które nie miały zamiaru zajść w ciążę i praktykowały stosunki przerywane lub stosowały prezerwatywę.
Wśród kobiet współżyjących w sposób naturalny u 9 nastąpił w ciągu kilku miesięcy szybki wzrost macicy, wszystkie zaszły w ciążę – średnio po 7 i pół miesiącach po ślubie. U czterech wzrost macicy był częściowy i opóźniony, a tylko u dwóch macica pozostała niedorozwinięta.
W grupie kontrolnej macica pozostała niedojrzała lub jej wzrost był opóźniony.
Z wyników tych badań wyciągnął następujące wnioski:
1. Nasienie mężczyzny powoduje w większości przypadków niedorozwoju macicy jej wzrost i dojrzewanie do podjęcia funkcji rozrodczej.
2. Każda metoda zapobiegania ciąży, która pozbawia kobietę nasienia, sprowadza niebezpieczeństwo przyszłej bezpłodności z powodu braku rozwoju macicy i rozkojarzenia hormonalnego.
W niedawno wydanym u nas podręczniku ginekologii praktycznej prof. Pschyrembla [7] jest spory rozdział poświęcony niedorozwojowi macicy. Rozdział ten kończy się następującym zdaniem: „Najlepszym „leczeniem” jest ciąża”. Wniosek ten dobrze koresponduje z obserwacjami Green-Armytage’a.
Przygotowuje organizm matki do tolerowania odrębności tkankowej dziecka
Dziecko poczęte jest istotą biologicznie różną od organizmu matki. Dla prawidłowego przebiegu ciąży wymaga ono ze strony matki przystosowania do jego odmienności tkankowej – tej jego części, którą odziedziczy ono po ojcu. Dzięki temu przystosowaniu dziecko poczęte nie zostaje przez organizm matki odrzucone. Dziecko zostaje objęte tolerancją, podobnie jak przeszczepiony narząd.
Mechanizm wytwarzania tolerancji na obecność dziecka jest indukowany przez antygeny zgodności tkankowej zawarte w nasieniu ojca. Organizm kobiety uprzedzająco oswaja się z antygenami, które po ojcu odziedziczy ich dziecko.
Mechanizm ten rozwija się różnie szybko, w zależności od istniejących odrębności tkankowych między rodzicami. Rozwinięciu się tolerancji sprzyja czas i powtarzalne dostarczanie kobiecie antygenów ojcowskich obecnych w nasieniu.
Jeśli tolerancja wobec antygenów tkankowych dziecka nie zdąży się rozwinąć, następują wczesne poronienia, a w okresie późniejszym – rzucawka ciężarnych.
Rzucawka ciężarnych jest najcięższym powikłaniem ciąży. Dawniej nie umiano jej leczyć, pociągała za sobą liczne ofiary. Jednak, mimo postępów medycyny, nadal jest poważnym problemem.
Rzucawka była trudna do zrozumienia: Dlaczego zdarza się najczęściej u kobiet młodych i zdrowych? Dlaczego zwykle podczas pierwszej ich ciąży? Dlaczego występuje dopiero w drugiej połowie ciąży? Dlaczego w następnych ciążach występuje rzadziej?
Mniemano, że to zatrucie, nawet tak ją nazywano: „zatrucie ciężarnych”. Trucicielem miało być dziecko. Uważano, że w początkach ciąży, póki dziecko jest małe, matka jakoś sobie radziła, ale w drugiej połowie ciąży, gdy stawało się ono większe i produkowało więcej „trucizny”, matka dostawała rzucawki: następowała utrata przytomności i drgawki, często stan padaczkowy prowadzący do śmierci.
Z biegiem lat nauczono się wcześnie rozpoznawać oznaki zagrażającej rzucawki. Są nimi: nadciśnienie tętnicze, białkomocz i obrzęki. Zespół tych objawów nazwano „stanem przedrzucawkowym”. Wcześnie rozpoczęte leczenie zwykle nie dopuszcza do wystąpienia pełnoobjawowej rzucawki.
Ten dość logiczny obraz zatrucia ciężarnych zakłóciła obserwacja, że u kobiet, które już miały dzieci, po zmianie partnera seksualnego rzucawka pojawia się znowu. Gdy zdawać by się mogło, że organizm matki opanował już sztukę współistnienia z dzieckiem poczętym i już potrafi się „odtruwać”, tu znowu nie radzi sobie z dzieckiem od innego mężczyzny [8]. Obserwacja ta skierowała uwagę naukowców w innym kierunku – na czynnik zależny od mężczyzny. Pojawiły się liczne prace, które ujawniły ochronne znaczenie nasienia [9-14].
W roku 1977 Marti i Herrmann ogłosili pracę, w której chcieli tę koncepcję sprawdzić [9]. Porównali oni dwie grupy kobiet będących w pierwszej ciąży: 28 kobiet ze stanem przedrzucawkowym oraz grupę kontrolną 55 kobiet zdrowych. Pytano pacjentki o okres współżycia seksualnego z ojcem dziecka do chwili poczęcia, o formy antykoncepcji i o częstość stosunków bez prezerwatywy. Za miarę ilości otrzymanego przez kobietę nasienia od jej partnera w całym okresie ich współżycia przed poczęciem dziecka przyjęto orientacyjną liczbę „porcji nasienia”. Liczbę tę otrzymywano przez pomnożenie długości okresu stażu seksualnego przez częstość stosunków bez prezerwatywy.
Okazało się, że średnia liczba otrzymanych porcji nasienia była w grupie ciężarnych zdrowych trzy razy większa niż w grupie zagrożonej rzucawką (191,1 do 59,4). Czyli: kobiety zagrożone rzucawką miały mniej kontaktu z nasieniem partnera niż kobiety z grupy kontrolnej.
Autorzy uznali, że wyniki tych badań potwierdzają hipotezę, że nasienie ojca dziecka działa ochronnie i zapobiega rzucawce ciążowej. Ich zdaniem, nasienie pełni rolę szczepionki odczulającej, powodującej wystąpienie tolerancji w stosunku do antygenów, które przyszłe dziecko odziedziczy po ojcu.
Wyciągnięto wniosek: Trwałe i regularne podawanie kobiecie nasienia w okresie przed poczęciem dziecka chroni ją przed rzucawką.
W roku 1989 Klonoff-Cohen i grupa naukowców z uniwersytetu stanowego Północnej Karoliny ogłosili wyniki podobnych badań przeprowadzonych na dużo większej grupie 110 ciężarnych ze stanem przedrzucawkowym. Grupę kontrolną stanowiło 115 ciężarnych zdrowych [10]. Posłużono się metodą obliczania liczby otrzymanych porcji nasienia przed zajściem w ciążę przez każdą z nich. Brano także pod uwagę rodzaj stosowanej antykoncepcji.
Wyniki badań pozwoliły na wyciągnięcie następujących wniosków:
1. Ochrona kobiety przed stanem przedrzucawkowym wzrasta wraz ze wzrostem liczby porcji nasienia otrzymanych przez kobietę od ojca dziecka w okresie przed poczęciem dziecka.
2. Kobiety stosujące prezerwatywę lub stosunek przerywany wykazują 2,37 razy większą skłonność do rozwoju stanu przedrzucawkowego.
3. Ocenia się, że metody antykoncepcyjne pozbawiające kobietę nasienia przyczyniają się do około 60 procent przypadków stanu przedrzucawkowego.
4. U wieloródek po zmianie ojcostwa częstość występowania stanów przedrzucawkowych uzależniona jest – analogicznie – od ilości porcji nasienia otrzymanych od nowego partnera seksualnego w okresie poprzedzającym poczęcie.
W roku 1994 ukazała się praca Robillarda i współpracowników ze szpitala uniwersyteckiego w Gwadelupie [11], oparta na jeszcze większym materiale 957 ciężarnych, w której analizowano częstość występowania nadciśnienia tętniczego wywołanego ciążą w zależności od długości stażu seksualnego poprzedzającego zajście w ciążę. Było wśród nich 252 pierworódek, 505 wieloródek z tym samym ojcem i 200 wieloródek z nowym ojcem.
Nadciśnienie tętnicze wywołane ciążą stwierdzono u 102 kobiet, czyli u 10,6 procent wszystkich ciężarnych. Znamienne były różnice występowania tego nadciśnienia w poszczególnych grupach:
- wśród pierworódek – u 11,9%,
- wśród wieloródek z tym samym ojcem – u 4,7%,
- wśród wieloródek z nowym ojcem – u 24,0%.
We wszystkich grupach stwierdzono, że im krótszy był okres pożycia z ojcem dziecka w okresie przed poczęciem, tym wyższy był procent nadciśnienia wywołanego ciążą:
- przy stażu „do 4 miesięcy” nadciśnienie wywołane ciążą wystąpiło – u 40,4%,
- przy stażu „5-8 miesięcy” – u 23,4%;
- przy stażu „9-12 miesięcy” – u 15,2%,
- przy stażu „powyżej 12 miesięcy” – u 5,1%.
Wyciągnięto wniosek: Wydłużony okres współżycia seksualnego przed poczęciem dziecka skuteczniej chroni ciężarną przed nadciśnieniem wywołanym ciążą.
Z wyników tych badań wynikają wnioski praktyczne:
1. Korzystne jest, gdy małżonkowie poczynają swoje pierwsze dziecko dopiero po kilkumiesięcznym okresie pełnego współżycia (z pozostawianiem nasienia u kobiety). Winni więc oni dostatecznie wcześnie, jeszcze w okresie narzeczeństwa, zapoznać się z zasadami naturalnego planowania rodziny i w początkach małżeństwa korzystać raczej z okresów naturalnej niepłodności kobiety.
2. Gdyby jednak dziecko zostało poczęte po krótkim okresie pożycia – kobieta winna pozostawać pod ściślejszą kontrolą zdrowotną.
Chroni przed rakiem piersi
W roku 1842 lekarz włoski Rigoni-Stern, analizując przyczyny zgonów w Weronie z okresu lat od 1769 do 1839, stwierdził, że rak piersi występuje pięć razy częściej u sióstr zakonnych niż w pozostałej populacji kobiet [wg 15].
Fakt ten stanowił zagadkę. Początkowo przypuszczano, że rak ten dotyka piersi, które nie karmiły lub karmiły mało.
W roku 1930 ukazała się praca prof. Roffo z Buenos Aires oparta na dużej liczbie przypadków raka macicy i raka piersi [wg 4 i 5]. Zaobserwował on, że kobiety zamężne nie posiadające dzieci wykazywały o wiele wyższą zapadalność na te nowotwory niż kobiety wielodzietne. Uderzające było zestawienie grup skrajnych: kobiet bezdzietnych i kobiet posiadających dziewięcioro i więcej dzieci. Dla raka macicy były to procenty: 19,57 i 6,13, zaś dla raka piersi – 26,09 i 4,78. Można obliczyć, że zapadalność na te nowotwory w materiale prof. Roffo była ponad trzykrotnie (macicy) i ponad pięciokrotnie (piersi) większa u kobiet zamężnych bezdzietnych w porównaniu z wielodzietnymi.
Pojawiła się wtedy koncepcja o ochronnym wpływie posiadania dzieci na zapadalność na raka piersi. Szczególne działanie ochronne wiązano z wielodzietnością.
Rozpoczęła się cała lawina badań epidemiologicznych mających wyjaśnić przyczynę choroby. Udało się to tylko w nielicznych przypadkach, np. wpływ promieniowania: rak piersi występował kilka razy częściej u chorych na gruźlicę często prześwietlanych podczas leczenia odmą opłucnową, a także w Hiroszmie i Nagasaki po wybuchu bomby atomowej.
Wyniki badań epidemiologicznych, aczkolwiek intrygujące, stwarzały nowe zagadki. Na przykład: Dlaczego występowanie raka piersi jest dwudziestokrotnie częstsze w Ameryce Północnej i Europie Zachodniej niż u czarnych mieszkańców Afryki? Dlaczego występuje on dziesięć razy częściej u Żydów w Izraelu niż u ich arabskich współmieszkańców? Dlaczego występuje częściej u kobiet samotnych niż u zamężnych? Częściej u zamężnych bezdzietnych niż u matek? Częściej u matek z jednym dzieckiem niż u wielodzietnych? Dlaczego występuje trzy razy częściej u kobiet, które rodziły swoje pierwsze dziecko po 35. roku życia, niż u tych, które rodziły przed 18. rokiem?
Bywały korelacje zdumiewające: w Holandii stwierdzono, że częściej występuje on u kobiet z Kościołów protestanckich, a rzadziej u katoliczek. Sprawa się wyjaśniła, gdy porównano dzietność kobiet obu wyznań: katoliczki miały więcej dzieci niż ewangeliczki.
Z obliczeń statystycznych wynikała największa zapadalność na raka piersi u kobiet w okresie przed i po przekwitaniu. Próbowano szukać przyczyny w zaburzeniach hormonalnych. Nie powstała jednak żadna teoria, która by to tłumaczyła, ani żadna metoda zapobiegania występowaniu tego nowotworu.
W roku 1980 ukazała się obszerna monografia Arne N. Gjorgova [15], w której przedstawia on wyniki badań nad wpływem pozbawiania kobiet nasienia mężczyzny na występowanie raka piersi. Zwrócił on bowiem uwagę na to, że w dotychczasowych badaniach uwzględniano tylko różne pośrednie mierniki życia seksualnego kobiet: wiek dojrzewania, stan małżeński, wiek zamążpójścia, wiek rodzenia dzieci, liczbę urodzonych dzieci, karmienie. Żadne z tych badań nie odnosiło się bezpośrednio do zachowań seksualnych ani praktyk antykoncepcyjnych.
Postawił hipotezę: Czynnikiem osłaniającym pierś kobiety przed rakiem może być nasienie mężczyzny.
Osłony tej nie otrzymują ani siostry zakonne, ani kobiety samotne. Nie otrzymują jej też kobiety współżyjące z użyciem prezerwatywy czy uprawiające stosunki przerywane.
Badania mające na celu sprawdzenie tej hipotezy przeprowadzono w Szpitalu Uniwersytetu Pensylwanii w Filadelfii. Porównano dwie grupy kobiet zamężnych: 153 kobiety po operacji usunięcia piersi z powodu raka oraz grupę kontrolną składającą się ze 168 kobiet zdrowych.
Stwierdzono znamienne różnice pomiędzy obiema grupami: Kobiety z rakiem piersi praktykowały częściej stosunki z prezerwatywą i stosunki przerywane. Kobiety z grupy kontrolnej miały natomiast więcej dzieci.
Wnioski z przeprowadzonych badań są następujące:
1. Rak piersi występuje u 17,4% kobiet praktykujących stosunki z prezerwatywą lub stosunki przerywane, natomiast wśród kobiet nie stosujących tych praktyk u 3,9%.
2. Ryzyko pojawienia się raka piersi jest 4,5 razy większe u kobiet praktykujących stosunki z prezerwatywą lub stosunki przerywane.
3. Po odstąpieniu od stosowania prezerwatywy i praktykowania stosunków przerywanych występowanie raka piersi zmniejsza się co najmniej o połowę, a u Żydówek o 60-70%.
4. Niszczący wpływ prezerwatywy i stosunków przerywanych działa, gdy praktyki te stosowano z częstością 50% lub większą w każdym z pięcioleci okresu rozrodczego.
5. Współczynnik ryzyka używania prezerwatywy lub praktykowania stosunków przerywanych jest szczególnie wysoki u matek jednego dziecka.
6. Wielodzietność jest skojarzona z mniejszą zapadalnością na raka piersi (kobiety te nie stosowały antykoncepcji, która by je pozbawiała nasienia).
Więc nie rodzenie dzieci, ani nie karmienie piersią, ale czynniki zawarte w nasieniu mężczyzny osłaniają kobietę przed rakiem piersi.
Autor pochwala stosowanie naturalnych metod planowania rodziny:
1. Naturalne planowanie rodziny nie tylko zapobiega niepożądanej ciąży i pozwala na normalne życie seksualne, ale także ochrania zdrowie kobiety przed złośliwym nowotworem piersi, a może i innych narządów rozrodczych.
2. Upowszechnienie metod naturalnego planowania rodziny powinno zmniejszyć liczbę zachorowań na raka piersi, a może i innych narządów rozrodczych.
Podnosi samopoczucie kobiety i ją „uszczęśliwia”
Już od roku 1975 było wiadomo, że u pacjentów z chorobą afektywną dwubiegunową (dawniej zwaną psychozą maniakalno-depresyjną) występują znamienne różnice zawartości prostaglandyny E1 w płytkach krwi: w stanie depresji jej zawartość w płytkach jest niższa, zaś w stanie manii wyższa [16].
W roku 1986 psychiatra nowozelandzki P.G. Ney opublikował pracę [17], w której analizuje negatywny wpływ na zdrowie kobiety abstynencji seksualnej w okresie okołoporodowym. Opisuje przypadek depresji poporodowej z zerwaniem więzi uczuciowej z mężem i z zaniedbaniem dziecka. Stan ten uznał za następstwo niedoboru prostaglandyn, które normalnie kobieta otrzymuje wraz z płynem nasiennym podczas współżycia małżeńskiego.
Wiadomo, że prostaglandyny wywierają różnorodny, silny i szeroki wpływ na gospodarkę neurohormonalną kobiety. Substancje te są szybko wchłaniane z pochwy, pochwa posiada bowiem – zdaniem autora – mechanizm aktywnego transportu, który pozostaje w gotowości absorbować hormony obecne w płynie nasiennym. Hormony te są wchłaniane w znaczących ilościach, więc mogą oddziaływać na myślenie, nastrój i zachowanie kobiet. Regularne dawki płynu nasiennego mogą być ważne dla utrzymania zdrowia uczuciowego kobiety.
Opisana pacjentka podczas porodu odbytego trzy lata wcześniej miała wykonane nacięcie krocza, a następnie z powodu dolegliwości bólowych unikała współżycia z mężem. Nasilało się u niej przygnębienie, rozdrażnienie, przestała dbać o dziecko, bywała dla dziecka brutalna, straciła apetyt. Nastąpiło zerwanie więzi emocjonalnych z mężem i z dzieckiem. Dziecko było sfrustrowane. Matkę i dziecko przyjęto do oddziału psychiatrycznego dla dziecka i rodziny. Zastosowanie psychoterapii – tak indywidualnej, jak i grupowej – nie przyniosło jednak poprawy.
Dr Ney zdecydował się na eksperyment: nie podając pacjentce typowych leków przeciwdepresyjnych, zaaplikował jej jedynie olej z nasion wiesiołka dwuletniego Oenothera biennis. Nasiona tej rośliny zawierają bowiem znaczną ilość kwasu gamma-linolenowego, z którego organizm wytwarza prostaglandynę E1.
Hipoteza okazała się słuszną: podczas pobytu w szpitalu stan pacjentki ulegał stopniowej poprawie, w ciągu dwóch tygodni objawy depresji ustąpiły, poprawił się apetyt, ustąpiło wrażenie otumanienia, wróciła energia. Relacja małżeńska znacznie się poprawiła. Małżonkowie byli zachęcani do podejmowania współżycia. Kobieta stała się z powrotem – jak pisze autor – radością dla męża i dziecka.
Z przeprowadzonego eksperymentu dr Ney wyciąga następujące wnioski:
Depresja poporodowa może być następstwem braku dowozu prostaglandyn z nasieniem męża, ponieważ kobiecie po urodzeniu dziecka zaleca się kilkutygodniową abstynencję seksualną. Jeśli u takiej kobiety wystąpi związany z depresją brak apetytu – wtedy zmniejsza się także dowóz kwasu linolenowego zawartego w produktach żywnościowych, a który mógłby zostać przetworzony na prostaglandyny. Pojawia się wtedy układ błędnego koła, depresja pogłębia się.
Dr Ney proponuje w przypadkach depresji poporodowej podawanie dużych dawek oleju z wiesiołka, a następnie po uzyskaniu poprawy nastroju i powrotu zainteresowania seksem – podjęcie regularnego współżycia małżeńskiego dla zapewnienia zaopatrzenia w prostaglandyny normalnym trybem i normalną drogą.
W roku 2002 psycholog amerykański Gordon Gallup wraz ze współpracownikami opublikował wyniki badań przeprowadzonych na uniwersytecie stanowym Nowego Jorku w Albany, które miały na celu sprawdzenie hipotezy Ney’a o właściwościach przeciwdepresyjnych nasienia [18].
Badania przeprowadzono na grupie 293 studentek, wśród których 256 było aktywnych seksualnie, a 37 nie prowadzących życia seksualnego stanowiło grupę kontrolną. Wszystkie uczestniczki dokonywały samooceny nasilenia objawów zespołu depresyjnego według pełnej skali inwentarza depresji Becka [19]. Wszystkim badanym kobietom zadawano dodatkowe pytanie o przebyte zamachy samobójcze.
Kobiety aktywne seksualnie podzielono na cztery grupy, w zależności od sposobu stosowania prezerwatywy: „nigdy” – „rzadko” – „zwykle” – „zawsze”. Miało to stanowić pośrednio orientacyjną miarę ilości otrzymywanego przez nie nasienia.
Do analizy wyników najbardziej przydatne jest porównanie wyników grup skrajnych: „nigdy” i „zawsze”.
Wyniki potwierdzają hipotezę o przeciwdepresyjnych właściwościach nasienia:
1. U kobiet nie otrzymujących nasienia (tak nie prowadzących życia seksualnego, jak stosujących prezerwatywę „zawsze”) nasilenie depresji w skali Becka było dwa razy wyższe, a liczba przebytych zamachów samobójczych była trzy razy większa niż u kobiet otrzymujących nasienie przy każdym stosunku.
2. U kobiet otrzymujących nasienie przy każdym stosunku nasilenie depresji wzrasta w miarę upływu czasu od ostatniego stosunku.
3. U kobiet stosujących prezerwatywę „zawsze” nasilenie depresji w skali Becka, jak i liczba przebytych zamachów samobójczych były podobne jak u kobiet nie prowadzących życia seksualnego. Czyli: aktywność seksualna sama z siebie nie przeciwdziała depresji.
Wyniki tych badań przedstawiono na konferencji prasowej. Po referacie autorów jeden z dziennikarzy zapytał, czy w takim razie można twierdzić, że nasienie kobietę uszczęśliwia. Autor odpowiedział skromnie, że chyba tak. W świat poszła sensacyjna wiadomość, którą zatytułowano: „Sperma uszczęśliwia”. I dalej: „Dopiero niedawno naukowcy odkryli, że nasienie mężczyzny może mieć bezpośredni wpływ na… szczęście kobiety. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi na uniwersytecie stanowym Nowego Jorku kobiety, które podczas stosunku mają styczność ze spermą swego partnera, są szczęśliwsze od tych, których partnerzy używają prezerwatyw”.
Substancje zawarte w nasieniu mężczyzny dodają kobiecie energii i optymizmu. Jeśli nasienie „uszczęśliwia” – to i uzależnia. W ten sposób więź małżeńska zyskuje u swego podłoża także wymiar biologiczny, biochemiczny. Obserwacje Józefa Rötzera potwierdzają niezwykłą trwałość małżeństw, które przyjęły zasady naturalnego planowania rodziny za swój styl życia.
Jerzy Matyjek
Piśmiennictwo:
[1] Niedermeyer A.: Obcowanie płciowe, w: Giese H. (red.): Seksuologia, Warszawa 1959.
[2] Stopes M.C.: Wise parenthood. London, Putnam 1918 (X wydanie 1923).
[3] Stopes M.C.: Contraception, its theory, history and practice. London 1923 (VIII wydanie 1951).
[4] Ratne r H.: Semen and AIDS. Child and Family 1988, 20: 275-282.
[5] Guchteneere de R.: Judgment on birth control. Baltimore, USA, The Caroll Presse 1931 (III wydanie 1950).
[6] Green-Armytage V.B.: Discussion on new developments in the investigation and treatment of sterility. Proceedings of the Royal Society of Medicine 1943, 36: 105-112.
[7] Pschyrembel W., Strauss G., Petri E.: Ginekologia praktyczna, Warszawa 1994, str. 567 z odesłaniem do str. 331 i nast.
[8] Need J.A.: Pre-eclampsia in pregnancies by different fathers: Immunological studies. British Medical Journal 1975, 1: 548-549.
[9] Marti J.J., Herrmann U.: Immunogestosis: A new etiologic concept of „essential” EPH gestosis, with special consideration of the primigravid patient. Am. J. Obstet.Gynecol. 1977,128:489-493.
[10] Klonoff-Cohen H.S., Savitz D.A., Cefalo R.C., McCann M.F.: An epidemiologic study of contraception and preeclampsia. JAMA 1989, 262, 22: 3143-3147.
[11] Robillard P.Y., Hulsey T.C., Périanin J., Janky E., Miri E.H., Papiernik E.: Association of pregnancy-induced hypertension with duration of sexual cohabitation before conception. Lancet 1994, 344: 973-975.
[12] Robertson S.A., Sharkey D.J.: The role of semen in induction of maternal immune tolerance to pregnancy. Seminars in Immunology, 2001, 13, 243-254.
[13] Dekker G.: The partner’s role in the etiology of preeclampsia. Journal of Reproductive Immunology 2002, 57: 203-215.
[14] Robertson S.A., Bromfield J.J., Tremellen K.P.: Seminal „priming” for protection from preeclampsia – a unifying hypothesis. Journal of Reproductive Immunology, 2003, 59: 253-265.
[15] Gjorgov Arne N.: Barrier contraception and breast cancer. S. Karger, 1980.
[16] Abdulla Y.H., Hamadah K.: Effect of ADP on PGE1 formation in blood platelets from patients with depression, mania and schizophrenia. Brit. J. Psychiat. 1975, 127: 591-595.
[17] Ney P.G.: The intravaginal absorption of male generated hormones and their possible effect on female behaviour. Medical Hypotheses, 1986, 20: 221-231.
[18] Gallup G.G.Jr, Burch R.L., Platek S.M.: Does semen have antidepressant properties? Archives of Sexual Behavior 2002, 31, 3: 289-293.
[19] Beck A.T., Ward C.H., Mendelson M., Mock J., Erbaugh J.: An inventory for measuring depression. Archives of General Psychiatry 1961, 4, 6: 53-63.
Jerzy Matyjek, lek. dr n. med. spec. neurolog, ordynator oddziału neurologicznego szpitala wojewódzkiego w Toruniu, wykłada Medycynę Pastoralną w Wyższym Seminarium Duchownym w Toruniu oraz w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku.
Źródło: Życie i Płodność
|
Wybiórcze traktowanie wiedzy zawartej w tekście przez komentujących pokazuje poziom myślenia społeczeństwa nastawionego antykościelnie.
Tragedia czego się trzeba chwytać żeby propagować nie stosowanie prezerwatyw.
Na ludzi raczej działają racjonalne i logiczne wytłumaczenia a skoro ich nie ma znaczy że teza "leży i kwiczy"
Ateusze to przynajmniej wiadomo, ale wy katousze? Decydujcie się, albo z Kościołem, albo przeciw a wtedy wont!
A nie gryziecie jak wściekłe psy.
Srogie razy i kije wam wymierzyłem tym postem, ale musiałem ku waszem nawróceniu.
1. seks powinien być uprawiany przez dziewczęta jak najwcześniej(idealnie byłoby zaraz po przekroczeniu minimalnego wieku dopuszczalnego czyli w PL 15 lat)i bez większych przerw (państwowy system wymiany partnerów/zapewaniania partnerów).
2. Sperma np. liofilizowana powinna być dostępna w aptece jako tzw. suplement diety, w kapsułkach rozpuszczających się dopiero w jelicie cienkim (odpornych na kwas żołądkowy) - co dałoby szanse dla kobiet żyjących bez seks-partnera, lesbijek i zakonnic.
3. Należałoby zbadać wpływ spermy na mężczyzn. Nie ma powodu, aby i oni nie mogli korzystać z dobrodziejstw spermy.
4. Zmiana pożądanego modelu rodzinnego - propagowanie zbiorowych orgii, społecznego przyzwolenia na seks w miejscach publicznych itp. - wszystko, aby ułatwić kontakty seksualne, tak aby kobiety mogły korzystać w większym stopniu z nasienia
Naprawdę? stosunek przerywany wywołuje zaburzenia nerwicowe z powodu braku wchłaniania się spermy? a nie przypadkiem dlatego, że partnerzy są w ciągłym stresie, bo muszą zdążyć przerwać stosunek przed wytryskiem i ciągle obawiają się o ciążę zamiast cieszyć się seksem?
Poza tym orgazm powoduje uwolnienie beta endorfin (hormony szczęścia) oraz oksytocyny- hormonu, z punktu widzenia neurobiologii, odpowiedzialnego za przywiązanie (podobnie matka przywiązuje się do dziecka, gdyż dziecko ssąc pierś powoduje również uwolnienie oksytocyny).
Autorowi polecam lekturę "miłość jak narkotyk", jakiegoś podręcznika fizjologii człowieka, urologii oraz seksuologii.
Nie ma co komentować wynurzeń faceta w okolicach 80-tki :)
"Bo w większości kobiety nie stosujące prezerwatywy, stosują pigułki hormonalne które chronią przed rakiem piersi i rakiem szyjki macicy! " please, bez takich. kobiety z grupy wysokiego ryzyka raka piersi(takie u których np w rodzinie był rak piersi) nie mogą przyjmować terapii hormonalnej, żeby nie zwiększyć prawdopodobieństwa wystąpienia go u siebie
Ja się świetnie ubawiłam czytając to g... :)
Art. 49. § 1. Kto w miejscu publicznym demonstracyjnie okazuje lekceważenie Narodowi Polskiemu, Rzeczypospolitej Polskiej lub jej konstytucyjnym organom, podlega karze aresztu albo grzywny.
Sam jestem przeciwny polityce Kościoła odnośnie antykoncepcji ale wypowiedzi sceptyków w tym temacie dają wyraz emocjom a nie zdroworozsądkowym argumentom.
Badania podobne do [9] są wiarygodne i nie jest to żadna "pseudonauka" jak by niektórzy chcieli.
Nie mniej jednak, argument przeciw stosowaniu antykoncepcji jest to prawie żaden. Co da kobiecie fakt, że dwukrotnie zmniejszyła szansę rzucawki jak jednocześnie poczęła dziecko, którego nie ma szansy dobrze wychować? Kościół powie: "ale przecież nie powinna uprawiać seksu jeśli nie chciała mieć dziecka". Oczywiście! ale można napisać podobny artykuł do tego o tym jak źle na organizm kobiety wpływa brak seksu. Autor tekstu zamiast marnować czas lepiej niech zajmie się leczeniem ludzi.
Poza tym, uważam, że artykuł jest świetny, a autor ma wiele racji. Najlepiej uprawiać seks bez prezerwatywy i złapać trypla, i hiv.
I j/w: jedyną sensowną rzeczą tutaj są komentarze.
Nie "referencje", a "bibliografia" chłoptasiu bez szkoły. Bo gdybyś do takowej uczęszczał, pani na lekcji biologii by cię uświadomiła, że rzetelne badania medyczne opierają się np. na podwójnie ślepej próbie :)
I w ogóle graty - święto narodzin twojego bożka, a ty plujesz w internetach. Katolickie standardy!
pozdrawiam
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Matyjek
Zaskakujące - choćbyś podawał wyniki badań jako referencje a teza artykułu jest niezgodna z wykładnią Wyborczej i podobnych środowisk to zostaniesz pojechany po całości.
Cóż poradzić, niektórzy są po prostu zaczadzeni :)
"skoro brak nasienia u kobiety wywołuje stany nerwowe, zaburzenia psychiczne i umysłowe (swoja droga to to samo...), to mam rozumieć, że wszystkie siostry zakonne są niezrównoważone psychicznie? A może nacierają się nasieniem przed snem?"
I dobrze, że pisze :)
A ja zapytam:
gdzie są źródła, ale te poważne źródła medyczne, w których mogę znaleźć potwierdzenie powyższych rewelacji?
I jeszcze jedno pytanie:
słyszeli oni o podwójnej ślepej próbie?
Młode, niewyedukowane dziewczę przeczyta taki tekst i powie partnerowi że prezerwatywa to BE! i tylko stosunek do końca ją uszczęśliwi (choć swoją drogą stosunek przerywany to żadna forma antykoncepcji), populacja zwiększy się na maksa i na emerytury obecnych trzydziestolatków będzie miał już kto pracować. Chyba w TYM to tylko o to chodzi.
Jerzy Matyjek - autor tekstu, sorry facet ale jedź do Afryki edukować Czarny Ląd, Europa trochę/co nieco już wie na temat antykoncepcji, orgazmu, uszczęśliwiania kobiet. Pozdrawiam
itd itd.
Bo w większości kobiety nie stosujące prezerwatywy, stosują pigułki hormonalne które chronią przed rakiem piersi i rakiem szyjki macicy! To manipulacja wynikami innych badań! PROPAGANDA która ma doprowadzić do większej ilości ciąż! Jak możecie tak omamiać ludzi którzy wam wierzą? Wykorzystujecie ich łatwowierność!
TAK DLA ANTYKONCEPCJI !
Opiera się na starych badaniach.
I skoro brak nasienia u kobiety wywołuje stany nerwowe, zaburzenia psychiczne i umysłowe (swoja droga to to samo...), to mam rozumieć, że wszystkie siostry zakonne są niezrównoważone psychicznie? A może nacierają się nasieniem przed snem?