Wiadomości

Wybory parlamentarne w Turcji. Partia Erdogana będzie rządzić samodzielnie

02.11.2015 06:56
Wbrew większości sondaży i analiz rządząca od 2002 r. w Turcji konserwatywno-islamistyczna Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) zdecydowanie wygrała niedzielne wybory parlamentarne, odzyskując absolutną większość - wynika po przeliczeniu 98,8 proc. głosów.
Zakończyły się przedterminowe wyroby parlamentarne w Turcji
Zakończyły się przedterminowe wyroby parlamentarne w Turcji Foto: PAP/EPA/TOLGA BOZOGLU
Posłuchaj
00'43 Turcja: AKP wygrała wybory. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)

Według nieoficjalnych wciąż rezultatów, które najpewniej już się nie zmienią, AKP otrzymała 49,4 proc. głosów, co przekłada się na 316 mandatów w liczącym 550 miejsc parlamencie.

- Ostateczne wyniki zostaną podane w ciągu 11-12 godzin - poinformował wieczorem szef Najwyższej Komisji Wyborczej Turcji Sadi Guven.

Na główne ugrupowanie opozycyjne, socjaldemokratyczną Partię Ludowo-Republikańską (CHP) głos oddało 25,4 proc. wyborców (134 mandaty). W porównaniu z czerwcowymi wyborami straciły prawicowa Nacjonalistyczna Partia Działania (MHP), uzyskując 12 proc. (41 mandatów; w poprzednich wyborach 16 proc.), a także prokurdyjska, lewicowa Ludowa Partia Demokratyczna (HDP), otrzymując 10,6 proc. (59 mandatów; ponad 13 proc.).

"Niedziela jest dniem zwycięstwa"

Recep Tayyip Erdogan, komentując wyniki wyborów podkreślił, że turecki naród wybrał "ochronę środowiska stabilizacji i zaufania". Zdaniem Erdogana, najważniejszy przekaz płynący z wyników wyborów brzmi: "przemoc, groźby i rozlew krwi nie mogą współistnieć z demokracją i rządami prawa" i jest skierowany do Partii Pracujących Kurdystanu.

Premier Ahmet Davutoglu mówił wieczorem na wiecu w mieście Konya w środkowej Turcji, że "niedziela jest dniem zwycięstwa i należy do narodu". Wezwał kraj do jedności, podkreślając, że "dzisiaj nikt nie powinien się czuć przegrany".

W Stambule na główną ulicę Istiklal wylegli rozradowani zwolennicy AKP. - Bardzo się cieszę ze zwycięstwa naszej partii. To samo czują wszyscy moi koledzy - powiedział PAP młody sprzedawca.

Obecny wynik jest dla AKP swego rodzaju rewanżem za wybory z 7 czerwca, gdy partia zdobyła 40,9 proc. głosów, tracąc absolutną większość po raz pierwszy od 13 lat - zwracają uwagę komentatorzy w Turcji.

Według wielu analityków prezydent Recep Tayyip Erdogan pozwolił, by rozmowy na temat utworzenia ewentualnego rządu koalicyjnego przedłużały się, aż upłynął termin sformowania gabinetu i trzeba było zgodnie z prawem rozpisać nowe wybory.

Czas od czerwcowych wyborów upływał na targach koalicyjnych AKP z trzema partiami opozycyjnymi: CHP, HDP i MHP, co doprowadziło do swego rodzaju klinczu politycznego. Powstał co prawda rząd tymczasowy Ahmeta Davutoglu, ale do niedzielnego głosowania retoryka władz skupiała się na "braku stabilizacji politycznej" z powodu utraty większości w parlamencie. Według ekspertów właśnie przez to wyborcy w niedzielę powrócili do AKP i powierzyli jej mandat do stworzenia jednopartyjnego rządu.

Oddając głos w rodzinnym Stambule, Erdogan mówił, że wybory są "ważne ze względu na niepewny wynik głosowania z 7 czerwca". - Jest oczywiste, jak wiele znaczy stabilizacja dla naszego kraju - wskazał.

Wyborcza niespodzianka

Kolejną niespodzianką wyborów okazał się słabszy wynik HDP, która w czerwcu po raz pierwszy dostała się do parlamentu, przekroczywszy wysoki 10-procentowy próg wyborczy. Jeśli HDP utrzyma wynik 10,6 proc., to ledwo przekroczy próg, zdobywając 59 deputowanych - wskazują komentatorzy. Jeśli go nie przekroczy, oddane na nią głosy zgodnie z ordynacją otrzyma partia z najlepszym wynikiem. AKP może wówczas uzyskać nawet większość kwalifikowaną (367 mandatów), potrzebną do zmiany konstytucji; chce tego Erdogan, by móc wprowadzić system prezydencki.

Współprzewodnicząca HDP Figen Yuksekdag powiedziała na konferencji prasowej w Ankarze, że wyborczy wynik jej ugrupowania w niedzielę to skutek celowej polityki polaryzowania społeczeństwa przez prezydenta. Zapowiedziała, że HDP przeanalizuje spadek poparcia od czerwcowych wyborów. Zaznaczyła, że przekroczenie progu wyborczego jest mimo wszystko sukcesem.

Pierwsze komentarze

W małej restauracji przy jednej z bocznych ulic Stambułu zebrało się kilku zwolenników HDP.

- Miało nas być więcej, tak jak w czerwcu. Mieliśmy razem świętować. Ale gdy moi przyjaciele zobaczyli wyniki, postanowili wrócić do domu - mówi 28-letnia Selda Bektas, dodając, że też jest bardzo rozczarowana. - Właśnie rozmawiałam z moim chłopakiem przez telefon i mówiliśmy, że będziemy musieli chyba wyjechać z Turcji. Na naszych oczach nasz świat wali się w gruzy. Boimy się, że wkrótce nie zostanie tu już nic, z czym będziemy się mogli identyfikować - podkreśla.

Internautka Aysenur pisze, że "wolałaby jednopartyjny rząd, ale nie AKP". -Byłabym szczęśliwa, gdyby MHP rządziła sama" - dodaje. "Głosowałem i zawsze będę głosował na HDP, ponieważ jest jedną z partii, które mogą przynieść Turcji pokój" - pisze 20-letni Onder, pochodzący - jak zaznacza - z północnego Kurdystanu. Ugur pisze z kolei, że "we wcześniejszych wyborach głosował na MHP, ale teraz poparł AKP z powodu braku stabilności". "Myślę, że jeśli w Turcji będzie system prezydencki, nastąpi też odprężenie. MHP mówi, że jest nacjonalistyczna, myśli o państwie. Ale nie można uprawiać polityki, mówiąc wszystkiemu "nie" (w rozmowach koalicyjnych po wyborach 7 czerwca)" - podkreśla.

Źródło: RUPTLY/x-news

mr, bk

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak

Czytaj także

Wybory w Turcji: w Kasimpaszy wszyscy kochają Erdogana, ale są wyjątki

01.11.2015 15:15
W konserwatywnej, robotniczej dzielnicy Kasimpasza, tuż nad Zatoką Złotego Rogu, po europejskiej stronie Stambułu, wszyscy kochają prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana. Tu się on urodził, tu kopał piłkę, tu chodził do szkoły. Są jednak i tacy, dla których Erdogan to dyktator. W dniu wyborów w Turcji warto przeczytać co mówią zwykli obywatele tego kraju.
W niedzielę odbyły się w Turcji wybory parlamentarne
W niedzielę odbyły się w Turcji wybory parlamentarneFoto: PAP/EPA/SEDAT SUNA
Posłuchaj
15'17 30.10.15 Adam Balcer: „Turcja jest rozpolitykowana, spolaryzowana i podzielona. To bardzo niebezpieczne. (…)”.

Tayyip wychował się na tych ulicach i nigdy o tym nie zapomniał – mówi właściciel małego sklepu spożywczego, położonego niedaleko Wielkiego Meczetu Admirała Piyali Paszy wybudowanego pod koniec XVI wieku przez sławnego architekta Mimara Sinana. Erdogan to swój chłop. Nawet mówi tak jak my. Wybudował dla nas stadion. W dalszym ciągu ma tu rodzinę. Tutaj wszyscy popieramy, jego i jego partię - dodaje sklepikarz.

Zwolennicy Erdogana

Rzeczywiście, tłum pod lokalem wyborczym mieszczącym się w szkole średniej Kaptanpasza Imam Hatip (ta nazwa oznacza, że dzieci oprócz normalnych przedmiotów studiują tu także religię), wygląda w większości na zwolenników Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), której Erdogan był współzałożycielem. Prawie wszystkie kobiety mają tu głowy zakutane w chusty i ubrane są w długie prawie do ziemi, szczelnie pozapinane aż po szyje płaszcze. Mężczyźni mają wąsy "a la Erdogan" i popierają miejscową drużynę piłkarską, tę samą w której w latach swojej młodości pogrywał dziś najpotężniejszy człowiek w Turcji.

Jestem bardzo wdzięczna za to, co Tayyip Erdogan zrobił dla nas i dla całego kraju – mówi Emine Er, która właśnie w niedzielnych wyborach parlamentarnych oddała głos na AKP. Dzięki niemu mamy tyle nowych mostów, lotnisk, szkół, centrów handlowych. Nie sposób wszystkiego wyliczyć. Dzięki niemu nasz poziom życia niezmiernie się poprawił. Naprawdę, mam nadzieję, że w tych wyborach zwycięży jego partia, żebyśmy nadal mogli cieszyć się tym dobrobytem. Bo jeśli wynik będzie taki jak w czerwcu, Turcję czekają kłopoty - ostrzega kobieta.

Prezydent to dyktator

Tej rozmowie przysłuchuje się wiele innych osób, które też już głosowały. Kiedy kobieta kończy i odchodzi, kilka z nich także chce zabrać głos. Wśród nich jest nieogolony mężczyzna w średnim wieku, w poszarganej marynarce. Nie wierzcie jej. Ona jest kuzynką Erdogana – mówi szybko i ucieka, a na jego miejsce wpycha się młoda szczupła dziewczyna z długimi czarnymi włosami. Mówi, że ma 22 lata i jest studentką. Erdogan to dyktator – zaczyna swoją przemowę. Trzeba go zatrzymać za wszelką cenę, bo próbuje wszystko w Turcji zmienić. W moim sercu najwięcej miejsca zajmuje Selahattin Demirtas i HDP (prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna), ale nawet jeśli zwyciężyłaby CHP (Partia Ludowo-Republikańska), też bym się cieszyła, bo każda, każda partia jest w tej chwili dla Turcji lepsza, byle nie AKP. Dziewczyna nabiera w powietrza płuc, aby kontynuować, ale nie pozwala jej na to stojący obok krępy mężczyzna w skórzanej czapce leninówce.

Czytaj dalej
turcja wybory pap 280.jpg
W Turcji nie ma wolności

Jak śmiesz, jak śmiesz takie rzeczy wygadywać? Przecież tu jest dzielnica Erdogana! On się tutaj urodził! Nie wiesz, że ci, tutaj, pracują dla Izraela? Oni przyjechali tutaj, żeby ten kraj zniszczyć” – krzyczy mężczyzna i próbuje złapać dziewczynę za rękaw. Inni mu w tym przeszkadzają. Wywiązuje się przepychanka. Dziewczyna odchodzi, a mężczyzna w leninówce dalej krzyczy, że wszyscy cudzoziemcy powinni wracać do Izraela.

Ktoś mu tłumaczy, że na ulicy nie ma żadnych Izraelczyków, tylko dziennikarze z Norwegii i Polski, co go trochę uspokaja. Ale za chwilę znowu się denerwuje, tym razem na pytanie, co myśli o problemach swojego kraju. O jakich niby problemach wy mi tu mówicie?" – gorączkuje się - Turcja to piękny kraj, nie ma żadnych problemów. To oni, Amerykanie, ci z Izraela, Kurdowie, oni stwarzają problemy. My tu żadnych problemów nie mamy.

Rozmowy przy tureckiej herbacie

Stojący nieopodal uliczny sprzedawca ryb, na którego płaskim drewnianym wózku, na kostkach lodu, piętrzą się stosy świeżych sardeli z Bosforu, próbuje załagodzić sytuację i przynosi wszystkim szklaneczki mocnej tureckiej herbaty. Jego ryby są wśród głosujących bardzo popularne, wszyscy kupują je całymi torbami. Mężczyzna w leninówce znika, a do rozmowy przyłącza się starszy mężczyzna w workowatych spodniach i wełnianej czapce na głowie, tylko po to, żeby wyrazić swoje oburzenie: - Sami widzicie, jak my tu w Kasimpaszy żyjemy. Czujemy się zupełnie stłamszeni. Ust nie możemy otworzyć, bo zaraz na nas napadają.

Mężczyzna jest Kurdem i mówi, że głosował na HDP, bo Demirtas jest jego jedyną nadzieją na to, że w Turcji zapanuje prawdziwy pokój. Jego słowa tłumaczy Abdul Rahman, student wydziału nauk islamskich na znajdującym się nieopodal Uniwersytecie Stambulskim. Abdul Rahman mówi, że też chce pokoju, dlatego głosował na AKP. Dla niego jedyną nadzieją na pokój jest Recep Tayyip Erdogan.

PAP/IAR/rk