27 lip, 11:24

Olaf Deriglasoff: wystąpiłbym w Opolu, żeby pokazać im "f***a"

"Pamiętam jak dzisiejsi turbokatole byli wiecznie zaćpanymi, żenującymi rockmanami" - mówi Olaf Deriglasoff, odgryzając się w ten sposób ludziom, którzy odsądzili go od czci i wiary z powodu udziału w głośno komentowanym teledysku "Pismo" zespołu Dr Misio. Teraz porozmawialiśmy z muzykiem z okazji premiery płyty "Syf bałtycki".

Udostępnij
144
Skomentuj
Olaf Deriglasoff Foto: Materiały prasowe
  • Olaf Deriglasoff to znana i ceniona postać polskiej sceny rockowej Muzyk współpracuje obecnie z zespołem Dr Misio, projekcie aktora Arkadiusza JakubikaDeriglasoff wydał nowy album "Syf bałtycki", będący antologią jego pierwszego znaczącego zespołu Dzieci Kapitana Klossa O serialu, który zainspirował nazwę zespołu mówi: "Kontestowałem ten serial, a postać Hansa Klossa uważałem za jednoznacznie bolszewicką "Muzyk zapewnia, że zagrałby w Opolu, żeby pokazać ludziom "f***a"

Album będzie stanowił antologię nagrań jego pierwszej znaczącej grupy, legendy punkowego Pomorza, Dzieci Kapitana Klossa. Oprócz tego trójmiejski muzyk współpracuje dziś z liderem Dr Misia, znakomitym aktorem Arkiem Jakubikiem, jak również działa pod swym solowym szyldem. W przeszłości miał z kolei okazję współtworzyć nagrania takich formacji jak Apteka, Kury, Homo Twist, Püdelsi, Kazik Na Żywo czy projektu Yugoton.

Punk po przełomie

Ponad 20 lat temu dostrzegali zagrożenia, które dziś nie tracą na aktualności. Dla wszystkich środkiem do celu miał być punk, czyli "coś, czego bezskutecznie szukać i wypatrywać wśród rock'n'rollowych oszustw"

Twój punkowy pierwszy raz?

Pod koniec lat 70. zaczęły krążyć po Trójmieście pogłoski o nowym ruchu młodzieżowym. Historie o bardzo groźnych młodych ludziach, którzy przebijają sobie ciała agrafkami, chodzą w podartych ubraniach i zachowują się skandalicznie, skutecznie zelektryzowały całe nasze środowisko, choć żadnego punka jeszcze wtedy nie znaliśmy.

Niespodziewanie jednak na rozpoczęcie roku szkolnego w 1978 dwóch kolegów zjawiło się z pofarbowanymi włosami. Byli pod wpływem alkoholu i wykrzykiwali dziwne hasła w stylu "Punk rock! Punk rock!". Natychmiast się do nich dołączyłem i od tamtej pory punkowaliśmy wspólnie. A jako że grałem już wówczas na gitarze, to zająłem się współtworzeniem sceny muzycznej, mającej chwilę potem intensywnie działać.

Jednym z owych kolegów był Fidel, basista legendarnej grupy Deadlock. Bywałeś na jej koncertach?

Trudno byłoby nie uczestniczyć w jej koncertach, skoro należeliśmy do jednej załogi. Ogólnie koncerty odbywały się jednak bardzo rzadko. Pamiętajmy, że mowa o czasach, w których rządziła komuna – podobnie jak i dzisiaj (śmiech) – i wszystkie kluby pozostawały pod kontrolą wrogiego nam systemu. Trudno było zorganizować jakąkolwiek imprezę, ale czasem na rebelianckich zasadach nam się to udawało.

Zespół Deadlock ewoluował zresztą, grali w nim najróżniejsi ludzie i z czasem stał się takim tworem trójmiejsko-warszawskim. Pamiętajmy, że w nagraniu płyty "Ambicja" wydanej przez pewien niezależny francuski label udział wzięli Magura na perkusji i Afa na gitarze (mowa o odpowiednio Macieju Góralskim i Robercie Brylewskim, podówczas członkach warszawskiego Kryzysu – przyp. red.).

Wspomniałeś o szkole, a ta była bardzo specyficzna. Ba, jedyna taka w Polsce!

Zgadza się, jedyna w Polsce szkoła złotnicza. Jakkolwiek elitarnie by to nie brzmiało, była to jednak szkoła zawodowa, więc w tygodniu miałem po trzy dni nauki i trzy dni warsztatów. Co zabawne, położona była jakieś pięćdziesiąt metrów od plaży w Brzeźnie. Kiedy więc w czerwcu pojawiały się pierwsze turystki, to ciężko nas było utrzymać w szkole. Na plaży były dziewczyny, zabawa, gra w piłkę i budy z piwem. Zazwyczaj już po pierwszej lekcji szliśmy na przerwie nad morze i... już tam zostawaliśmy.

Dzieci Kapitana Klossa były twoim pierwszym zespołem z prawdziwego zdarzenia?

Grywałem w różnych mniej lub bardziej sensownych składach, ale zazwyczaj kończyły one swój żywot po dwóch-trzech próbach. Dopiero kiedy spotkałem Sławka Środka (późniejszego basistę DKK – przyp. red.), zaczęliśmy wspólnie kombinować, aby w końcu we dwóch założyć Dzieci Kapitana Klossa.

Dzisiaj ta nazwa może być odbierana jako małokalibrowy żart, ale wtedy wiązał się z nią poważny protest.

Czasy się zmieniły, zmieniły się konteksty. Dla nas serial "Stawka większa niż życie" wydarzał się w real timie, a dzisiaj może uchodzić za gruby vintage. Obraz w czerni i bieli, bardzo teatralna akcja, mnóstwo poważnych umundurowanych mężczyzn – wszystko to działa na wyobraźnię zupełnie inaczej, niż na przełomie lat 70. i 80. Dla mnie jednak był to przede wszystkim reżimowy wytwór mający w fantastyczny sposób przedstawiać dziarską armię sowiecką i jej polskich sprzymierzeńców. Kontestowałem ten serial, a postać Hansa Klossa uważałem za jednoznacznie bolszewicką (śmiech).

Ja bym bronił "Stawkę..." o tyle, że poza tym, że jest bardzo dobrym serialem sensacyjnym, to pokazuje wojnę i tak znacznie bardziej realistycznie, niż np. "Czterej pancerni i pies". Tam wojna przedstawiona jest niemalże jako rozrywka – jeździmy czołgiem, strzelamy do głupich Niemców, a u boku piękna dziewczyna i pies.

Bez wątpienia. Nazwa DKK miała być jednak pewnego rodzaju syntezą i wspólnym szyldem dla wszystkich seriali i filmów, jakimi nas karmiono. Nawet w amerykańskich produkcjach w rodzaju "Złota dla zuchwałych" wojna ukazana była jako świetna zabawa. A że akurat nawinął się Hans Kloss, to w mojej głowie urósł do rangi symbolu.

Poza tym wielu ludzi zna powieść "Dzieci kapitana Granta" Juliusza Verne'a, której tytuł posłużył mi do żartobliwej parafrazy. Z jednej więc strony nazwa zespołu była żartem, z drugiej – poważną deklaracją. Dzieci Kapitana Klossa miały taki właśnie charakter – opowiadały o sprawach poważnych, ale z nieco sowizdrzalskim podejściem.

To w ogóle można przypisać całej Trójmiejskiej Scenie Alternatywnej, z którą byliście kojarzeni – słusznie czy niesłusznie.

Oczywiście, że słusznie. Pochodziliśmy z Trójmiasta i nie ma wątpliwości, że należeliśmy do grup, które aktywnie współtworzyły lokalną scenę.

A jednak z lektury obszernego bookletu do płyty "Syf bałtycki" można odnieść wrażenie, że nie do końca odpowiadało wam działanie pod auspicjami Trójmiejskiej Sceny Alternatywnej obok innych grup, często bardzo odmiennych stylistycznie.

Po prostu nie lubię żadnych organizacji. Zawsze stoję trochę z boku i uczestnictwo w jakichś grupach trochę mnie uwiera. Dopóki mamy do czynienia z nieokiełznanym zjawiskiem, to wszystko jest w porządku, ale kiedy wszystko się formalizuje, zaczynają rozdawać legitymacje i przyznawać stopnie wojskowe, to ja się z tego wymiksowuję.

Spotkałem się z opinią, że trójmiejski punk rock był bikiniarski. Kiedy reszta Polski przywdziewała już skórzane kurtki, stawiała włosy na jeża i usiłowała grać jak Discharge, wykrzykując zaangażowane hasła, u was panowała zabawa, kolorowe ciuchy i duża dawka ironii.

Trójmiasto zawsze było bardzo otwarte. Dwa wielkie porty dostarczały nam mnóstwo nowinek ze zgniłego Zachodu, a nasi ojcowie przywozili cenne łupy z zamorskich wojaży. Poza tym my nie wychowywaliśmy się na zatęchłych ulicach pełnych samochodowych spalin. Spędzaliśmy za to całe dni na plaży, grając na gitarach, paląc ogniska i kochając się z dziewczynami.

Pamiętajmy, że Trójmiasto to specyficzny geograficznie twór – cała aglomeracja ma kształt nadbrzeżnego pasa. Z jednej strony otaczało nas morze, z drugiej – piękne wzgórza morenowe porośnięte lasem. Mieliśmy więc ciągły kontakt z naturą, a przez to o wiele więcej radości. Bo miasto jest depresyjne, a przyroda nie (śmiech). Nawet groźne morze podczas jesiennych sztormów działało inspirująco.

A zatem tak, byliśmy bardziej bikiniarscy. Lubiliśmy się fajnie ubrać, bawić się i uśmiechać, a nie trwać w ciągłym dole nihilistycznych idei.

W 1985 roku, dwa lata po powstaniu, Dzieci Kapitana Klossa wystąpiły w Jarocinie.

Bez wątpienia było to najważniejsze wydarzenie w historii grupy. Choćby ze względu na to, że wymiar tego występu powalał wszystko. Niczym tsunami kosił wszystkie te malutkie koncertowe sytuacje w klubikach dla stu osób. Jarocin '85 był ponoć rekordowy – przyjechało na niego czterdzieści tysięcy ludzi. Występ na tak wielkiej scenie, z takim sprzętem i dla tak licznej publiczności niewątpliwie zmienił nasze życie.

Jak wspominasz wasz udział w głośnym filmie dokumentalnym "Fala"? Zyskaliście dzięki niemu wyjątkową możliwość zaprezentowania się także na wielkim ekranie.

Tak się złożyło. Mieliśmy możliwość pojawić się w filmie z kilkoma zdaniami i naszą sztandarową piosenką ("Pieśń o bohaterze" - przyp. red.). Na pewno fantastyczna pamiątka z niesamowitego momentu w życiu, choć jednocześnie niewiele z niej dla nas wynikło. Zastanawialiśmy się nawet, czy w ogóle zgodzić się na udział w zdjęciach. Jako punkowcy nieskorzy byliśmy do jakichkolwiek wywiadów, bo ludzie z mikrofonami i kamerami kojarzyli się z reżimowymi mediami. Zapewniono nas jednak, że "Falę" realizuje niezależne studio i że jest to obraz antysystemowy.

Trochę żałuję tylko tego, że na potrzeby filmu moje wypowiedzi zostały zderzone z wypowiedziami Gumy (frontmana łódzkiego zespołu Moskwa – przyp. red.), który zachowywał się bardzo ekstrawagancko, wręcz chuligańsko. Wiadomo, że dobry scenariusz zasadza się na konflikcie i taki konflikt między nami wykreowano.

I tak oto wyszliście na grzeczne dzieciaki.

Jako człowiek mediów wiesz doskonale, że z wypowiedzi każdego można wydobyć co się żywnie podoba. Podczas gdy ja zapewniałem, że chcę grać muzykę dla ludzi, Guma krzyczał, że on robi to po to, aby wyrywać dziewczyny. Wtedy byłem nieco zasmucony, że wypadłem jak taki grzeczny chłopaczek, ale przecież... k...a, chyba taki właśnie byłem (śmiech). Niby zbuntowany ulicznik wychowany na podwórku, ale bez większych ekscesów. OK, szyby zdarzało się wybijać – mam parę spektakularnych akcji na koncie, niemniej staruszek ze schodów nie spychałem. Zabawne, bo teraz, kiedy zadałeś to pytanie, tym wyraźniej widzę te dwa wilki siedzące w człowieku. Wszystko zależy, którego karmisz w danym momencie.

Jeszcze przed Jarocinem urządziliście sobie sesję zdjęciową, której efekty podziwiać można w booklecie "Syfu bałtyckiego". Kto wam zorganizował te gustowne ciuchy moro i plakietki z wizerunkiem patrona grupy?

Oczywiście, że ja. Zawsze lubiłem wszystko, co związane z filmem i teatrem, dlatego też kolekcjonowałem kostiumy. Mój zespół powinien występować w konkretnym outficie. Nawet dziś zdarza mi się zarządzać, że na najbliższym koncercie wystąpimy w czerwonych koszulach i czarnych krawatach. A jeśli pojawiają się głosy narzekania, mówię wprost: "K...a, panowie, to jest show, to jest rock'n'roll! Wychodzimy na scenę i musimy zaj...ć!".

Wtedy w Dzieciach ubrałem wszystkich w poniemieckie panterki. Plakietki z kolei namalowałem ręcznie na podstawie grafiki z komiksu "Kapitan Kloss". Ciężko było wówczas o takie akcesoria, nie było żadnych buttonów. Wszystko robiło się samemu w duchu czystego DIY.

Dzieci Kapitana Klossa wyróżniały się też za sprawą dziewczyny za bębnami. Usiłuję sobie przypomnieć czy jakiś znaczący polski zespół miał wtedy w składzie perkusistkę i nie przychodzi mi do głowy żadna nazwa.

Uważam, że nie było żadnego innego takiego zespołu w Polsce, a i za granicą trudno mi wskazać na cokolwiek poza stuprocentowo żeńskim Slits. Bywało, że w jakiejś kapeli grały same laski, poza facetem siedzącym za perkusją. U nas z kolei wyglądało to odwrotnie, czego jednak nie potrafiliśmy wykorzystać marketingowo. Lidka jako perkusistka odeszła dość szybko w zapomnienie, mimo że jej gra stanowiła spektakularny i bezprecedensowy fakt.

Co ciekawe, za bębnami po raz pierwszy usiadła dopiero podczas jednej z prób DKK. Musiała mieć naturalny dryg do tego instrumentu.

Miała na pewno olbrzymią ambicję i determinację. Zawsze powtarzam: 1% talentu i 99% ciężkiej pracy. To jest recepta na sukces w każdej dziedzinie, czy będzie to uprawianie muzyki, czy handel jabłkami.

Gra na perkusji w zespole punkrockowym była zresztą nie lada wyzwaniem. Nieraz widziałem, jak faceci – rzekomo silniejsi z natury – potrafili zwolnić w połowie numeru, co kończyło się zupełną żenadą. Punkowcy zaś byli bezlitośni i jeśli ktoś nie umiał porządnie przyp...dolić, to zostawał wygwizdany i schodził ze sceny w niesławie. Lidka zaś nigdy nie gubiła tempa. Zaciskała zęby, mdlały jej ręce i nogi, a i tak jechała ostro do przodu. Zawzięta z niej była baba.

Świat rock'n'rolla to głównie świat facetów i ich buzujących hormonów. Jako że Lidka była wówczas twoją partnerką, czy często musiałeś stawać w jej obronie?

Tylko wtedy, kiedy sama o to prosiła. Zazwyczaj z wszelkimi natrętami radziła sobie doskonale. Jak wiadomo, perkusiści grający bardzo energetyczną muzykę mają zwyczaj zdejmowania koszulek, kiedy się spocą. Z widowni ciągle pojawiały się zatem – mniej lub bardziej wulgarne – słowa zachęty, by Lidka wykonała podobny striptiz. Potrafiła się jednak skutecznie odszczekać i podporządkować sobie wszelkich trzpiotów i żartownisiów.

Dzieci rozpadły się w 1986 roku, a ty obrałeś wówczas kierunek na Berlin. Nie widziałeś już dla siebie miejsca na muzycznej scenie w Polsce?

To zabawne, bo pracuję teraz nad wspólnym projektem z Grześkiem Nawrockim, z którym wyjechaliśmy wówczas wspólnie, i nawet dzisiaj wspominaliśmy tamten moment. Okazało się, że obydwu prześladowało nas to samo przeczucie, że jeśli nie uciekniemy z Polski, to zostaniemy aresztowani, że ktoś w końcu nas na czymś przyskrzyni. My naprawdę byliśmy wtedy ostrą opozycją. Nie należeliśmy do Solidarności, bo nie uznawaliśmy hierarchii, organizacji i całej tej konspiracyjnej otoczki, ale robiliśmy swoją robotę, z tytułu której nie przypisujemy sobie teraz żadnego kombatanctwa. Byliśmy jednak inwigilowani, czuliśmy się zagrożeni... aż w końcu postanowiliśmy odetchnąć świeższym powietrzem.

Dla mnie przyszłość w Polsce była zamknięta, bo rozwiązałem Dzieci po bardzo niesympatycznej akcji, do jakiej doszło na łonie zespołu. Nie miałem już ochoty przebywać w tak skisłym towarzystwie.

Masz na myśli to, że w pewnym momencie pozostali stracili zainteresowanie dalszą działalnością?

Nie, po prostu perkusistka zaczęła interesować się basistą, a basista perkusistką.

Czyli sytuacja obyczajowa.

Jak najbardziej.

Muzyka DKK przetrwała jednak w świadomości ludzi. W dużej mierze pewnie dlatego, że zasługą grupy było przywrócenie muzyce bezpretensjonalnej, niemal bigbitowej przebojowości.

Mogę to jedynie uznać za fajny komplement, zaróżowić się i powiedzieć: Miło mi.

Przed wydaniem "Syfu bałtyckiego", DKK doczekało się tylko jednego oficjalnego wydawnictwa – kasety z nagraniem z ostatniego koncertu.

Ta kaseta bardzo dobrze się sprzedawała – cały nakład kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy zszedł praktycznie na pniu. Ponieważ jednak ukazała się w 1993 roku, a zespół nie działał od siedmiu lat, nie było możliwości jej promowania. Wydawca, SP Records nie zdecydował się więc na kolejne tłoczenia, bo nie chciał ryzykować inwestycji w nieistniejącą grupę.

Wróćmy jeszcze do twojego okresu berlińskiego. Grywałeś wówczas z wieloma muzykami z całego świata. Wiąże się z tym anegdota o pewnym tajemniczym saksofoniście...

Razem z Grześkiem Nawrockim i kilkoma kolegami wynajmowaliśmy piwnicę w jednej z berlińskich kamienic. Funkcjonowała ona trochę na prawach otwartej kanciapy, gdzie grywano muzykę w przeróżnych konfiguracjach. Kto akurat przyszedł, ten łapał za instrument. Tak też któregoś dnia kolega przyprowadził niewysokiego, chudego chłopaczka w okularkach. Chłopak przedstawił się jako Jimi i właściwie nic więcej nie powiedział. Z odrapanego futerału wyjął za to olbrzymi zardzewiały saksofon, prawie wielkości jego samego i zaczął wygrywać na nim jakieś niepojęte fryty. My do tego szalonego free-jazzu naparzaliśmy ostre improwizowane frazy, aż po dwóch godzinach wspólnego jamu, gościu spakował saksofon, powiedział "Bye!" i wyszedł.

Dopiero kilka lat później, po powrocie do Polski natrafiłem w telewizji na wideoklip niejakiego Jimiego Tenora. Kojarzyłem jego pseudonim, wiedziałem, że jest wschodzącą gwiazdą klubowo-awangardową, ale kiedy zobaczyłem go na ekranie... rozpoznałem w nim koleżkę z berlińskiej piwnicy.

Aż do wydania solowego albumu "XXX" sprzed trzech lat, Dzieci pozostawały jedynym składem, w jakim pełniłeś funkcję lidera. W międzyczasie współpracowałeś za to z Kodymem, Maleńczukiem, Tymonem, Kazikiem... Dobrze czułeś się jako przyboczny charyzmatycznych frontmanów?

Wytłumaczenie jest bardzo proste. W Dzieciach byłem śpiewającym gitarzystą, co średnio mi wychodziło i zazwyczaj kończyło się zrywaniem strun. Podczas pobytu w Berlinie wziąłem zaś do ręki bas i stwierdziłem, że mogę się na nim o wiele lepiej wypowiedzieć. Po prostu odpowiadał mojemu charakterowi i mojej energii. Od tamtego czasu już tego basu nie oddałem.

W końcu tak się złożyło, że do Berlina zawitał Kodym i zaproponował mi grę w reaktywowanej Aptece. Spakowałem plecak, pojechałem do Gdyni i siłą rzeczy zająłem miejsce w drugim szeregu. Wiadomo, basista często postrzegany jest jako człowiek, który stoi z boku i coś tam sobie buczy. Tak też z czasem pojawił się Maleńczuk, jakieś Kaziki-śmiki... najróżniejsi goście. Musiało upłynąć sporo czasu, zanim nauczyłem się grać na tyle dobrze, aby zacząć jednocześnie śpiewać. To już odrębna szkoła jazdy, bo niewielu ludzi potrafi łączyć te dwie czynności z pozytywnym skutkiem. Jeśli spojrzymy na polską scenę, to znajdziemy raptem kilku basisto-wokalistów. Najważniejszy jest oczywiście Lech Janerka, król i mistrz nad mistrze, a poza nim mamy Dżej Dżeja z Big Cyca i... chyba kończy się zapas (śmiech). Dopiero kiedy opanowałem trudną sztukę jednoczesnej gry i śpiewania, mogłem założyć własny skład. I już nie odpuszczam.

Współtworzysz także projekt z Arkiem Jakubikiem, a pojawiłeś się również na planie kontrowersyjnego klipu "Pismo" zespołu Jakubika, Dr Misio. Jesteś w końcu członkiem Misia czy nie jesteś?

Nie jestem. Nagrałem z zespołem Dr Misio dwa albumy jako producent, a więc człowiek mający służyć za głos rozsądku. Myślę, że po ponad trzydziestu latach działalności dysponuję wystarczającym doświadczeniem, aby poprowadzić innych wykonawców w kwestiach aranżacyjnych, estetycznych, technicznych itd. Często zresztą muszę wyjaśniać ludziom, że producent muzyczny nie jest kimś, kto wytwarza płyty kompaktowe. Producent to inaczej kierownik artystyczny, umiejący orzec, co w danej kompozycji jest potrzebne, a co nie.

Nagrałem więc z Dr Misio dwie płyty i na czas produkcji zostawałem członkiem grupy. Formalnie jednak nim nie jestem.

Jak skomentujesz zamieszanie wokół samego wideoklipu?

Burza w szklance wody, temat zastępczy. Pewni ludzie przypieprzyli się w świętym oburzeniu, a sami nie pamiętają, jaki syf kiedyś robili. Teraz są świętojebliwymi starcami, którzy krzyczą: "O tempora, o mores!", choć mają swoje za pazurami. Ja pamiętam, jak jarali dżointy, łykali kwasy i nieprzytomni robili pod siebie. Nie będę podawał nazwisk, bo nie chcę, żeby robili z siebie ofiary i płakali, jak to ich Deriglasoff obraża. Wystarczy, że ja pamiętam jak dzisiejsi turbokatole byli wiecznie zaćpanymi, żenującymi rockmanami. Pozdrawiam ich serdecznym "F**k off!".

Sytuacja hipotetyczna – Dr Misio otrzymuje zaproszenie do Opola, a ty możesz z nim wystąpić. Pojechałbyś?

Tak, ponieważ od zawsze postrzegam swoją postać jako piach rzucony w tryby systemu. I dlatego wystąpiłbym w Opolu, żeby pokazać im fucka. Na podobnej zasadzie, na jakiej Kazik zaśpiewał kiedyś "Wałęsa, dawaj moje sto milionów". Miał nie wykonywać tego kawałka, więc zrobił próbę z innymi numerami, a potem w obecności kamer p...dolnął z grubej rury. I zmiażdżył.

Udostępnij
144
Polecamy:
Nie udało się dodać załącznika.
Nie udało się dodać więcej załączników, usuń któryś z już dodanych
Poczekaj chwilę - trwa dodawanie załączników.

Komentarz został wysłany.

Przepraszamy Twój komentarz nie może zostać wysłany

Wkrótce pojawi się w serwisie. Zachęcamy do dalszej dyskusji. Wystąpił błąd i nie można zapisać komentarza.

 
No photo










Wpisz, jak chcesz się przedstawić
lub zaloguj się

Komentarze (537)

No photo
No photo Stinky Onet Zobacz profil
Stinky
No photo Stinky Onet Zobacz profil
do ~Pozdro od katola:
No photo ~Pozdro od katola Użytkownik anonimowy
27 lip 12:41 użytkownik ~Pozdro od katola napisał
O!Kultura to taki skrót połączenie słowa OKULTYZM i KULTURA czyli to co masoni lubią najbardziej OKULTYZM i sianie nienawiści do chrześcijan za pomocą zgrywania osób kulturalnych, szkoda że Olaf dał sie wciagnąć w takie szatańskie rozgrywki bo wydawało s
Stary - tu nie chodzi o kase. Ludzie z roznych kontrkultur maja tak rozwalone zycie prywatne, ze musza byc wrogo nastawieni do chrzescijanstwa. Bo wielu z nich niestety nie stac na nawrocenie i naprawienie wszystkich krzxywd, ktore wyrzadzili poprzednio. Dlatego ze swojej niecheci do chrystusa robia sprawe ideologiczna. A tak nqprwade chodzi o to, ze ciezko rozstac sie z kolejna 20-letnia dziewczyna, przeprosic zone i dzieci oraz isc do spowiedzi. Tylko nielicznym udalo sie wyrwac z tego dziadostwa.
27 lip 15:29 | ocena: 57%
Liczba głosów:615
57%
43%
| odpowiedzi: 55
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza:
No photo
No photo ~Pozdro od katola Użytkownik anonimowy
~Pozdro od katola :
No photo ~Pozdro od katola Użytkownik anonimowy
O!Kultura to taki skrót połączenie słowa OKULTYZM i KULTURA czyli to co masoni lubią najbardziej OKULTYZM i sianie nienawiści do chrześcijan za pomocą zgrywania osób kulturalnych, szkoda że Olaf dał sie wciagnąć w takie szatańskie rozgrywki bo wydawało się kiedyś, że to fajny i pogodny gość ale cóż kasa od Molocha za sprzdanie duszy to silna pokusa
27 lip 12:41 | ocena: 55%
Liczba głosów:448
55%
45%
| odpowiedzi: 75
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza:
No photo
No photo ~Tea Użytkownik anonimowy
~Tea
No photo ~Tea Użytkownik anonimowy
do ~ONE:
No photo ~ONE Użytkownik anonimowy
10 sie 11:38 użytkownik ~ONE napisał
A gdzie dowody ze byli niewinni. We wszystkich ksiegach zostaly ich winy dowiedzione i wydane odpowiednie wyroki. Inkwizycja dzialala zgodnie z prawem i nie zabijala nikogo bez wyroku. Po prostu ty masz slaba wiedze historyczna i traktujesz czasy inkwizyc
przyganiał kocioł garnkowi... nie masz bladego pojęcia o sposobie działania inkwizycji, ani o tym w jaki sposób była wykorzystywana przez ówcześnie panujących do osiągania swoich korzyści finansowych i politycznych - najlepszy przykład - proces Jauba de Molay i pozostałych templariuszy. A podręcznik dla inkwizytorów Malleus Maleficarum (Młot na czarownice) – traktat na temat magii, spisany przez dominikańskiego inkwizytora Heinricha Kramera, który napisał je po tym jak pewna piękna mieszczka odrzuciła jego awanse. Według tego dzieła plotka jest uznawana jako przesłanka wystarczająca do oskarżenia, a żywa obrona jest świadectwem opętania podsądnej przez Diabła. Szczegółowo wyłożone są sposoby wymuszania zeznań – z rekomendowaną kolejnością stosowania tortur włącznie. Wskazane jest używanie rozpalonego żelaza i golenie całego ciała podsądnej w poszukiwaniu znaków Diabła.
10 sie 12:14 | ocena: 82%
Liczba głosów:93
82%
18%
| odpowiedzi: 3
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza:
No photo
No photo ~mizio Użytkownik anonimowy
~mizio
No photo ~mizio Użytkownik anonimowy
do ~obiektywny ateista:
No photo ~obiektywny ateista Użytkownik anonimowy
10 sie 11:48 użytkownik ~obiektywny ateista napisał
Zgadzam się z "narzucaniem", jednak nie nazywam takich rzeczy ja Chrześcijaństwo chorymi. Mam wrażenie, że obecnie Chrześcijanie są mocno napiętnowani. Jest dokładnie odwrotnie niż się to przedstawia - nawet taką postawą wytyka się ich palcami. W całej E
czy zastanowiłeś się dlaczego tak się dzieje? dlaczego to obciach przyznawać się do chrześcijaństwa na zachodzie? bo tam ludzie patrzą i oceniają co się dzieje. Widzą jak pewien księżulo wybudował sobie chałupę na kilkadziesiąt mln Euro, inni gwałcili dzieciaki itp. u nas to jeszcze przechodzi ale ludzie już zaczynają wstawać z kolan. Właściwie prawie każda religia teistyczna jest bardzo ekpansywna i chce zagarnąć jak najwięcej dla siebie, KK nie jest wyjątkiem, najlepszym przykładem jest Islam.
10 sie 13:04 | ocena: 83%
Liczba głosów:6
83%
17%
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza:
No photo
No photo ~Bolek ale nie Wałęsa Użytkownik anonimowy
~Bolek ale nie Wałęsa :
No photo ~Bolek ale nie Wałęsa Użytkownik anonimowy
A skąd ten sfrustrowany pseudo twórca został nagle odkryty przez marny Onet.
To już nie mogli znaleźć lepszego autorytetu do walki z Bogiem i katolikami.
Cóż ta miernota muzyczna o której nikt nie słyszał z wyjątkiem kumpli z podwórka z którymi pił pod śmietnikiem taniego jabola może powiedzieć o kulturze i Bogu.
Jak ktoś coś więcej wie o twórczości tego muzycznego beztalencia o wyglądzie wg mnie naćpanego menela nich mnie oświeci co on takiego słynnego napisał lub zrobił oprócz durnego i nadętego paplania
10 sie 11:00 | ocena: 58%
Liczba głosów:540
58%
42%
| odpowiedzi: 29
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza:
No photo
No photo ~akurat Użytkownik anonimowy
~akurat
No photo ~akurat Użytkownik anonimowy
do ~Adenozynotrójfosforan:
No photo ~Adenozynotrójfosforan Użytkownik anonimowy
10 sie 12:10 użytkownik ~Adenozynotrójfosforan napisał
Zarzut Olafka jest kompletnie nietrafiony... każdy może się nawrócić i zmienić swoje życie. Wcale to nie jest jakaś nowość u katolików. Święty Franciszek z Asyżu był właśnie takim żenującym rockmenem swoich czasów: był bogatym, rozpieszczonym paniczykiem,
Historia Koscioła jest pełna takich umysłowych ofiar własnych bezeceństw. Założyciel bernardynów na przykład. W przeszłości można było zrobić zawrotną karierę na spektakularnym nawróceniu. A i dzisiaj można zyskać splendor: kiedy ktoś już się zestarzeje albo z innego powodu organy i członki odmawiają posłuszeństwa i jakiejkolwiek konsumpcyjnej uciechy nie są w stanie już dostarczyć, to zawsze jeszcze można wejść w satysfakcjonującą rolę świętego człowieka. Dla mnie to dziecinada i przejaw niedojrzałości umysłowej - niezdolnosci do budującego przepracowania albo pożegnania bez żalu własnej przeszłości. Ale ludzie nieodmiennie nabierają się na to. Gdyby byli mądrzy podzuwialiby nawróco złoczyńców za naprawianie krzywd (do naprawiania krzywd nie potrzeba żadnej religii) a nie za zgrywanie świętych.
10 sie 12:54 | ocena: 78%
Liczba głosów:9
78%
22%
| odpowiedzi: 4
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza:
No photo
No photo ~Ira Użytkownik anonimowy
~Ira
No photo ~Ira Użytkownik anonimowy
do ~fakt:
No photo ~fakt Użytkownik anonimowy
10 sie 10:22 użytkownik ~fakt napisał
Jak taki z ciebie twardy koleś i buntownik to wystąp gdziekolwiek i podrzyj Koran. wtedy będziemy mogli rozmawiać o twojej wartości. Na razie jesteś tylko szczekającym burkiem.
Co wy ciągle o tym Koranie? Jedna religia = inna religia. Te same niestworzone opowieści "niezwykłe". Bez żadnego potwierdzenia. Szukanie na siłę świętych i ich cudów. Stwórca jeżeli jest tam gdzieś w "niebiesiech" ryje ze śmiechu. Śmiertelnicy wymierają sobie świętych. Śmiechu warte. Obierzcie inny kierunek, tam, gdzie religia nie ma nic wspólnego z życiem, a wierzących zostawcie. Jeżeli nie można już normalnie dyskutować, zawsze pojawiają się wątki religijne, a po co? Uważasz, że bohaterstwem byłoby podarcie Koranu?
10 sie 10:32 | ocena: 64%
Liczba głosów:139
64%
36%
| odpowiedzi: 16
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza:
No photo
No photo ~antyklerykał Użytkownik anonimowy
~antyklerykał
No photo ~antyklerykał Użytkownik anonimowy
do ~Bolek ale nie Wałęsa:
No photo ~Bolek ale nie Wałęsa Użytkownik anonimowy
10 sie 11:00 użytkownik ~Bolek ale nie Wałęsa napisał
A skąd ten sfrustrowany pseudo twórca został nagle odkryty przez marny Onet.
To już nie mogli znaleźć lepszego autorytetu do walki z Bogiem i katolikami.
Cóż ta miernota muzyczna o której nikt nie słyszał z wyjątkiem kumpli z podwórka z którymi pił pod ś
odwrotnie, to watykańczycy walczą ze wszystkimi i zwalczają wszystkich, teraz zbrodnie grabież i pedofilia watykanu to KULTURA I TRADYCJA polski katolickiej !!!!!!!!!!!!!!!..................„Przez osiemnaście wieków płynie rzeka krwi, a na jej brzegach mieszka chrześcijaństwo”.
(Ludwig Boerne, niemiecki filozof i pisarz, 1786–1837)
PRZEZ półtora tysiąclecia chrześcijaństwo kształtowało Europejczyków, pokolenie za pokoleniem, rządzących i rządzonych, kapłanów i ludzi świeckich, nauczycieli i uczniów. Chrześcijaństwo przenikało wszędzie, wszystko determinowało, miało wpływ na życie prywatne, publiczne, na rodzinę, małżeństwo, miłość, kształcenie, gospodarkę, prawodawstwo i państwo. A jednak jeszcze w XX wieku chrześcijańskie narody toczyły największe w dziejach wojny, w których zginęło więcej ludzi niż kiedykolwiek przedtem.
..............................więcej na www.ustronie rumburaka"
10 sie 12:03 | ocena: 62%
Liczba głosów:93
62%
38%
| odpowiedzi: 7
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza:
No photo
No photo ~rzeczowy na chłodno Użytkownik anonimowy
~rzeczowy na chłodno :
No photo ~rzeczowy na chłodno Użytkownik anonimowy
Tanie...takie to jednak wszystko tanie i nastawione na pierwsze wrażenie zdziwienia. Te nazwy, takie "śmieszne" jak wymyślone właśnie przez kolesia, który nawet nie mógł skończyć zawodówki. Bardzo pasuje do pajaca Jakubika, który tez w swojej karierze głównie błaznuje. Można w wielu formach kpić z kleru, ale przebranie się za księdza i chlanie wódy to jest ta najprostsza. Taka już dla zupełnie niewymagającej publiczności.Pokazanie faka publiczności? CUDOWNE,. Kobiety, dzieci, starsze osoby....no jasne. A kto zaćpanemu śmieciowi zabroni zabłysnąć w ten sposób. Jedyny, w jaki potrafi zresztą.
10 sie 10:48 | ocena: 66%
Liczba głosów:221
66%
34%
| odpowiedzi: 2
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza:
No photo
No photo ~henk Użytkownik anonimowy
~henk :
No photo ~henk Użytkownik anonimowy
Problem nawróconych polega nie na tym że się jeden czy drugi nawrócił, bo nic mi do tego, tylko na tym że skoro oni się nawrócili to tym samym na siłę zaczynają nawracać, uszczęśliwiać, zbawiać wszystkich i cały świat mimo czyjejś woli. Znam takich nawiedzonych jak np. Malejonek, normalni ludzie, nawet wierzący trzymają się od takich z daleka.
14 sie 10:49 | ocena: 86%
Liczba głosów:7
86%
14%
  • Zgłoś naruszenie
  • Podziel się:
  •  Link
odpowiedz oceń: -1 +1
Link do tego komentarza: