Twoja wyszukiwarka

MAŁGORZATA SZCZEPANIAK
KRAINA POZŁACANEGO KACYKA
Wiedza i Życie nr 12/1997
Artykuł pochodzi z "Wiedzy i Życia" nr 12/1997

ROK 1492 OTWORZYŁ EPOKĘ NOWYCH ODKRYĆ GEOGRAFICZNYCH NA PÓŁKULI ZACHODNIEJ, A WRAZ Z NIĄ URZECZYWISTNIŁ WIELE MARZEŃ ŚREDNIOWIECZNEJ EUROPY. OD TEJ PORY ROZWIĄZANIA ZAGADKI STAROŻYTNYCH "ZŁOTYCH" MITÓW I LEGEND POSZUKIWANO W REJONIE NOWEGO ŚWIATA.

Niektórzy badacze uważają, że to nie żądza odkryć i ekspansji terytorialnej, lecz pragnienie posiadania złota było główną siłą, która skierowała hiszpańskie okręty ku wybrzeżom kontynentu południowoamerykańskiego. Krzysztof Kolumb pisał w jednym ze swoich listów do króla i królowej Hiszpanii: [...] o ile znalazłbym miejsce, gdzie będzie złoto i korzenie w znacznej ilości, zatrzymam się, aby załadować jak najwięcej, ile zdołam, dla Waszych Wysokości [...].1

Wiele z późniejszych ekspedycji zorganizowano dla zdobycia złota i prawie wszystkie zakończyły się sukcesem. Rozpoczęły one okres konkwisty, a wraz z nim upadek prekolumbijskich kultur indiańskich. Złoto, które stało się obsesją Hiszpanów, uczyniło z nich bezrozumnych i zaślepionych chciwością barbarzyńców. Pewien anonimowy kronikarz tamtych czasów tak oto opisał zachowanie konkwistadorów: Na widok skarbów szczerzyli zęby jak małe bestie i poklepywali się po plecach z radości. Gdy przybyli do skarbca, zachowywali się tak, jakby przybyli do raju, byli niewolnikami własnej chciwości. Wydobyli wszystkie skarby Montezumy: wspaniałe bransolety ze złotymi dzwoneczkami, królewskie diademy i królewskie stroje. Zabrali je wszystkie, jakby należały się im od dawna i jakby ten rabunek był rzeczą naturalną.2

Częstą reakcją tubylców na hiszpańską furor auri (gorączkę złota) było świadome snucie bajkowych opowieści, które jeszcze bardziej podsycały wyobraźnię i wodziły Hiszpanów po głuszach i bezdrożach Ameryki. Spośród "złotych" legend największą sławę zdobył mit o Pozłacanym Kacyku, po hiszpańsku zwanym Eldorado. Co najdziwniejsze, opowieść ta nie kłamała, istnienie Złotego Króla potwierdziły zarówno badania archeologiczne, jak i etnologiczne. Eldorado był władcą jednego z państw kolumbijskich Muisków położonego na wyżynie Bogoty.

Legendarny Pozłacany Król - Eldorado - podczas ceremonii intronizacji na świętym jeziorze Guatavita

Legenda opowiada o ceremonii intronizacji nowego władcy, podczas której z wybrańca zdejmowano szaty, namaszczano go żywicą i posypywano złotym piaskiem. Następnie Pozłacany Kacyk wypływał tratwą wraz z kapłanami na środek świętego jeziora Guatavita. W trakcie tej ceremonii zrzucał z siebie zgromadzone wcześniej kosztowności - złote klejnoty, diademy i naszyjniki, składając je w ofierze bóstwom. Zgodnie z tradycją, o wschodzie słońca zanurzał się w wodzie, zmywał z ciała złoto i oczyszczony wracał do swego ludu jako nowy, prawowity władca państwa Muisków.

Opowieści o Pozłacanym Kacyku i "złotym" jeziorze Guatavita rozeszły się błyskawicznie wśród kolonizatorów Nowego Świata, a jego sława dotarła do całej Europy. Kraj Eldorado jawił się odtąd jako mamiąca wizja bajecznych bogactw. Jednym z pierwszych konkwistadorów, który uległ mocy tego magicznego słowa, był Diego de Ordaz. Pochłonięty marzeniem o odkryciu "złotego kraju", w 1531 roku zorganizował wyprawę w górę rzeki Orinoko. Po dotarciu do jednego z jej największych dopływów, Mety, rozpoczął żeglugę w kierunku zachodnim, gdzie rzekomo znajdował się upragniony cel jego podróży. Gdy przepłynął 1.5 tys. km, brak zapasów żywności oraz szerzące się choroby zmusiły Ordaza i jego żołnierzy do powrotu; mimo iż nie udało mu się odkryć samego kraju Eldorado, jednak odnalazł do niego drogę.

W tym samym czasie próby dotarcia do krainy Pozłacanego Kacyka podejmowano również od strony północno-zachodniej i południowej. W 1533 roku Pedro de Heredia wyruszył z miasta Cartagena i, podążając wzdłuż wschodniego wybrzeża zatoki Darien na południe, dotarł do rzeki Sinu. Jej górny bieg zamieszkiwali Indianie z plemienia Czibczów. Według niektórych historyków, ich świątynie i cmentarzyska dostarczyły zdobywcom w czasach konkwisty więcej złota niż jakiekolwiek inne miejsce w Ameryce Południowej. Przez kilka lat oddziały Heredii dokonywały łupieżczych napadów w tym rejonie, całkowicie niszcząc kulturę miejscowych Indian i plądrując okoliczne grobowce. Wydany przeciwko nim dekret królewski z 1572 roku miał na celu pozbawienie guaqueros (rabusiów grobów) wydobytego skarbu, zapewniając w ten sposób nieustanny dopływ złota hiszpańskiej Koronie.

Wśród poszukiwaczy legendarnego Eldorado największą sławę zdobył Jimenez de Quesada. Swoją wyprawę z Santa Marta w górę rzeki Magdaleny rozpoczął w 1536 roku. Po osiągnięciu 5° szerokości geograficznej północnej, słuchając wskazówek indiańskich przewodników, zszedł na ląd na wschodnim brzegu rzeki i, przedzierając się przez gęsty, równikowy las, wkroczył do państwa Bogoty, obejmującego wyżynę, na której leży dzisiejsza stolica Kolumbii.

Pektorał antropozoomorficzny, przedstawiający puchacza "el buho", wykonany techniką repusowania. Muzeum Złota, Bogota

Nie wiedząc nic o sobie, do królestwa Eldorado podążały jeszcze dwa inne oddziały. Jeden z nich wyruszył z Quito. Na jego czele stanął Sebastian Belalcazar, który, wyzwoliwszy się spod zwierzchnictwa Pizarra, postanowił poszerzyć swoje posiadłości na północ od równika. Drugi, z miasta Coro, położonego na obszarze dzisiejszej Wenezueli, prowadził doliną Mety Niemiec, Mikołaj Federman. W chwili, gdy obydwie wyprawy dotarły do celu, Jimenez de Quesada zdążył już dokonać podboju i ograbić ze złota bogate państwo Indian Muisków, a nawet założyć miasto o nazwie Santa Fé de Bogota. Pod nim to właśnie doszło do niezwykłego spotkania trzech oddziałów, z których każdy, jak twierdzą hiszpańscy kronikarze, składał się ze 163 ludzi. Po okresie długiego wyczekiwania i wrogości trzej dowódcy doszli do porozumienia. Federman zgodził się na okup za rezygnację z praw do Kordyliery Wschodniej, a Belalcazar wraz z Quesadą wyznaczyli granicę między swoimi nowymi posiadłościami. Quesadzie przypadło całe dorzecze Magdaleny wraz z Kordylierą Wschodnią. Kraj ten nazwany został przez niego Nową Granadą.

Chociaż Quesada przywiózł do Hiszpanii ogromne ilości złota i szmaragdów, a także otrzymał tytuł marszałka oraz corregidora miasta Santa Fé, myśl o odnalezieniu Eldorado nigdy go nie opuściła. Po powrocie do Bogoty wyprawiał się jeszcze wielokrotnie w dorzecze Orinoko na poszukiwanie legendarnego jeziora. Jedna z największych ekspedycji odbyła się w latach 1569-1572. Towarzyszyło mu wówczas 300 hiszpańskich żołnierzy i 1500 indiańskich tragarzy. Całe przedsięwzięcie zakończyło się jednak fiaskiem. Większość uczestników wyprawy zginęła z wyczerpania i głodu, a Quesada nie znalazł wymarzonego złota. Nie spełniony sen przekazał w testamencie swojej siostrzenicy Marii de Oruna i jej mężowi, Antonio de Berrio, kontynuatorom jego dzieła.

Rekonstrukcja Świątyni Słońca (w tle) i chat mieszkalnych Indian Muisków na terenie Muzeum i Parku Archeologicznego w Sogamoso, okolice miasta Tunja, Kolumbia

W latach 1541-1542 w trudno dostępne rejony dorzecza Amazonki i Orinoko na poszukiwanie krainy Złotego Króla udał się również Gonzalo Pizarro, brat zdobywcy Peru. Jego ekspedycja wyruszyła z Quito w kierunku wschodnim i po przekroczeniu okołorównikowego obszaru Kordyliery Wschodniej posuwała się wzdłuż rzeki Coca. W ten sposób, po wielu dniach wyjątkowych trudów, Hiszpanie dotarli nad szeroko rozlane wody rzeki Napo, a zarazem po raz pierwszy na Nizinę Amazonki. Brak dowodów na istnienie w tym rejonie kraju Eldorado, a także ciężkie warunki klimatyczne zmusiły Pizarra do wysłania grupy zwiadowców w dół rzeki. Na jej czele stanął Francisco de Orellana. Młody i energiczny Kastylijczyk postanowił jednak sam dopłynąć do ujścia Amazonki i nigdy już do oddziału Pizarra nie powrócił, a opowieści napotkanych Indian o leżących nad tą rzeką złotych krainach Curaray, Paititi i Machiparo utwierdziły go w przekonaniu, że kraina Pozłacanego Kacyka naprawdę istnieje. To właśnie od Aparii, władcy możnego kraju Machiparo, Orellana dowiedział się o tajemniczym mieście Manoa, gdzie Indianie mieszkali w wysokich chatach z żółtego lśniącego metalu. Myśl o sławie i nagrodzie uczyniła Orellanę pierwszym Europejczykiem, który przebył Amerykę Południową w kierunku wschód-zachód. Po 260 dniach jedna z najśmielszych wypraw w historii konkwisty dobiegła końca. Mała flotylla pod dowództwem kastylijskiego kapitana osiągnęła ujście Amazonki i wypłynęła na Atlantyk. Orellana nie odnalazł złóż złota i srebra ani bogatych i ludnych krain, które miały leżeć nad brzegami rzeki, ale jego opowiadania rozbudziły nadzieje wielu poszukiwaczy Eldorado.

Pierwsze wyprawy w poszukiwaniu Eldorado oraz odkrycie dorzecza Orinoko i Magdaleny. Na podstawie I.P. Magidowicz, Historia poznania Ameryki Środkowej i Południowej. Warszawa 1979

Wiara w istnienie krainy Pozłacanego Kacyka nie opuszczała również spadkobierców Quesady. Antonio de Berrio uzyskał tytuł gubernatora Gujany i Eldorado, a wraz z nim prawo do krajów nad Orinoko. Po przybyciu wraz z rodziną do Nowego Świata założył miasta San José de Oruna na wyspie Trynidad i Santo Tomas nad brzegami Orinoko, które stanowiły rodzaj baz operacyjnych dla wypraw organizowanych w głąb lądu. Ich celem było dotarcie do górnego brzegu rzeki Orinoko, gdzie miała leżeć złota stolica kraju Eldorado - Manoa. Berrio uparcie wierzył zasłyszanym opowieściom i dla ich potwierdzenia wysłał na kastylijski dwór wiele złotych wyrobów, których tak naprawdę dostarczyli mu okoliczni Indianie.

Na wieść o istnieniu cudownego miasta Manoa do Gujany przybyło ponad 2000 Hiszpanów. Na czele wielkiej ekspedycji stanął sam Antonio de Berrio, przekonany, że tym razem uda mu się pokonać tropikalny żywioł. Jednak wyprawa zakończyła się klęską i tylko nielicznym udało się powrócić. Nie przeraziło to Berriego, który uparcie wierzył indiańskim legendom. Ponadto w przekonaniu o istnieniu złotego Manoa utwierdziły go opowiadania Juana Martineza. Był to jedyny ocalały uczestnik wyprawy pod dowództwem Pedro de Silvy, której celem było spenetrowanie okolic ujścia rzeki Caroni do Orinoko. Hiszpański żołnierz w taki oto sposób opisał Berriemu tajemnicze miasto: Pałac z marmuru olśniewającej bieli wznosił się na zielonej wysepce jeziora, którego przejrzyste wody ukazywały dno pokryte złotym piaskiem. Smukłe kolumny z porfiru i alabastru zdawały się dźwigać w górę królewski dwór, a wzdłuż pięter ciągnęły się krużganki z wonnego hebanu i cedru o balustradach inkrustowanych drogimi kamieniami. Dwie wieże broniły wstępu do zamku, wsparte na srebrnych kolumnach z przedstawiającymi słońce szczerozłotymi kapitelami. Do każdej z nich na grubych łańcuchach ze złota przywiązane były kuguary. Przed pałacem na czworobocznym podwórcu, wysypanym żółtym piaskiem, ze złoconych rur tryskała w górę mieniąca się barwami tęczy woda trzech fontann. Do siedziby Pozłacanego Kacyka wchodziło się przez wysadzane rubinami i szmaragdami ciężkie drzwi z miedzi. W wielkim atrium w górze srebrnego ołtarza wisiał olbrzymi krąg złotego słońca, przed którym w czterech lampach płonął znicz. Miasto liczyło sto albo i więcej tysięcy mieszkańców, a na jednej tylko ulicy Rzemieślników trzy tysiące jubilerów miało swoje pracownie. Od złota skrzyło się wszystko, a jego ulice powlekała złota emalia.3 Kacyka widział ponoć tylko raz. Odziany był on w płaszcz ze szmaragdów, a jego twarz zdobiła złota maska.

Relacje Martineza skłoniły Berriego do zorganizowania kolejnej wyprawy w górę rzeki Orinoko. Jego plany pokrzyżował jednak Anglik Walter Raleigh, który przypłynął na Trynidad i wziął go do niewoli. Więziony Berrio dobrowolnie wyznał Raleighowi prawdę o niebezpiecznych wyprawach i przekazał wszystkie informacje, jakie posiadał o kraju Eldorado i mieście Manoa. W myśl jego wskazówek, Raleigh wraz z resztą załogi wyruszył w głąb tropikalnej dżungli. Podobnie jak jego poprzednikom, również i jemu nie udało się dotrzeć do serca Gujany i po licznych niepowodzeniach Anglik musiał powrócić do Plymouth. Swoje przeżycia opisał w rozprawie pt. Odkrycie bogatego, pięknego i niezmierzonego imperium Gujany wraz z opisem wielkiego i złotego miasta Manoa, które Hiszpanie zwą Eldorado. Oczywiście, autor nigdy Manoa nie widział, a jego opowieść jest mieszaniną faktów i wybujałej fantazji. Po dwudziestu latach Raleigh powrócił nad Orinoko. Wyprawa stała sie kolejną i ostatnią porażką. W czasie szturmowania fortu Santo Tomas zginął jego syn, a sam Raleigh po powrocie do kraju, na rozkaz króla Jakuba, został stracony.

Śmierć Anglika nie położyła kresu dalszym poszukiwaniom Eldorado. Do interioru Gujany i Amazonki organizowano jeszcze wiele wypraw, choć w miarę upływu czasu mit nabierał innego znaczenia. W XX wieku stał się symbolem powrotu do natury i ucieczki przed współczesną cywilizacją. Już tylko nieliczni wierzyli w istnienie miasta Manoa i jego Pozłacanego Kacyka.

Kordyliera Wschodnia - najdłuższy łańcuch górski Kolumbii u źródeł rzeki Magdaleny

Kim naprawdę byli Muiskowie, których zwyczaje stworzyły legendę przyciągającą do Ameryki wielu poszukiwaczy złota?

Należeli oni do rozgałęzionej grupy językowej Czibcza (Chibcha), której członkowie na początku XVI wieku zamieszkiwali rozległe północno-zachodnie terytorium Ameryki Południowej oraz wiele obszarów Ameryki Środkowej, w tym Panamy, Kostaryki i południowej Nikaragui. W czasie, gdy pierwsi Hiszpanie przybyli na płaskowyż Bogoty, Muiskowie (co oznacza w ich języku "ludzie") stali na wysokim szczeblu rozwoju i byli na najlepszej drodze do utworzenia takiej samej wspólnoty kulturowo-politycznej, jak Aztekowie z Meksyku czy Inkowie z Peru. Jednak zbrojna interwencja konkwisty zakłóciła przebieg tej ewolucji.

Europejczycy zastali nie jedno, lecz dziewięć państw Muisków. Były nimi: Sachica, Tinjaca, Chipta, Saboya, Guantena, Tundana, Iraca, Tunja i Bogota. Stopniowo władzę nad całym niemal obszarem Muisków przejęli władcy dwóch ostatnich państw. Sąsiadujące ze sobą królestwa Tunja i Bogota stale rywalizowały o dominację na zajmowanych przez siebie terytoriach.

Władca Bogoty, nazywany zipa, swój rodowód wywodził od Księżyca. Władcę Tunja poddani czcili natomiast jako potomka Słońca. Z wiary w boskie pochodzenie królów brała się cześć, jaką Muiskowie musieli im oddawać. Podobnie jak Inka, Wielki Muiska podróżował w drewnianej lektyce ze złotymi listwami. Jego strój zdobiły złote cekiny, a na głowie nosił złoty diadem.

Każde z państw składało się z kilku księstw, nazywanych uzaque. Na jego czele stał dziedziczny władca (ksiąęż), zatwierdzany przez władcę państwa. To właśnie z "koronacją" księcia podległej Bogocie uzaque - Guatavity - wiąże się wspomniana wcześniej legenda o Złotym Królu Muisków, Eldorado. Obrzęd świadczy o tym, że Muiskowie spośród wszystkich sił przyrody szczególnie czcili słońce i wodę. Za dar słońca uważali złoty piasek i wyroby ze złota, które to składali później w ofierze bóstwom wody. Tylko Złoty Król mógł wypłynąć na środek jeziora, aby w ten sposób być najbliżej bóstwa. W jego pobliżu znajdowała się starszyzna rodowa i wodzowie plemienni, a pospolity lud oczekiwał na brzegu. W kraju Muisków było wiele świętych jezior, do których prowadziły dobre, bite drogi. Brzegi jeziora stawały się często miejscem licznych uroczystości, zwłaszcza po zwycięstwie nad sąsiednimi plemionami.

W obrębie jednego uzaque znajdowało się od 80 do 120 wsi, na czele każdej z nich stał miejscowy kacyk. On to właśnie był odpowiedzialny za życie jej mieszkańców, kierował pracą "wolnych ludzi" dla "dobra państwa". Prości Muiskowie dzielili się na rolników uprawiających ziemniaki, kukurydzę, bataty, kokę i tytoń, rzemieślników wyrabiających tkaniny i ceramikę lub zajmujących się obróbką szlachetnych kruszców i drogocennych kamieni oraz górników pracujących w kopalniach szmaragdów. Wiele z nich działało na terenie państw Muisków, jednak do najgłębszych, jakie kiedykolwiek istniały w Ameryce prekolumbijskiej, należały kopalnie w Sudumoc i Chivora. Muiskowie opanowali również technikę pozyskiwania soli. Gliniane naczynia napełniali solanką otrzymywaną z licznych źródeł znajdujących się na płaskowyżu. Po odparowaniu wody rozbijali je, a z wewnętrznych ścian skorupy zdrapywali osadzoną sól. Największym ośrodkiem wyrobu soli była Nemocona.

Dzieło prekolumbijskiej sztuki złotniczej, pochodzące ze Zbiorów Muzeum Złota w Bogocie

Muiskowie stworzyli jedną z pierwszych prekolumbijskich kultur, która rozwinęła handel zagraniczny, a sól stanowiła najważniejszą pozycję w ich eksporcie. "Za granicę" wywożono również tkaniny i szmaragdy, w zamian kupując złoto. To właśnie w złotnictwie Muiskowie doszli do niezwykłego mistrzostwa, choć na terenie żadnego z ich państw nie wydobywano tego cennego kruszcu. Badania archeologiczne, przeprowadzone dopiero w drugiej połowie naszego stulecia, ujawniły sposoby obróbki metalu przez indiańskich złotników. Wiele wyrobów wykonano techniką odlewania na "wosk tracony". Glinianą formę, którą otrzymywano po wykonaniu dokładnego modelu z pszczelego wosku, a następnie jego wytopieniu, napełniano roztopionym złotem. Po zastygnięciu metalu rozbijano glinianą powłokę i otrzymywano gotowy wyrób. Prekolumbijska metalurgia znała również techniki tłoczenia, repusowania (młotkowania), spawania i filigranowania, czyli tworzenia misternych przedmiotów z małych złotych kulek. Ponadto indiańscy artyści stapiali złoto z innymi metalami, a także przy użyciu soku pewnych roślin uzyskiwali efekt pozłacania wyrobów wykonanych z mniej szlachetnych kruszców.

Badaniem i kolekcjonowaniem cennych dla sztuki złotniczej przedmiotów zajmuje się obecnie w Kolumbii Muzeum Złota w Bogocie, któremu patronuje Banco de la Republica. Niewiele złotych dzieł sztuki przetrwało do dzisiejszych czasów, większość, niestety, została przez konkwistadorów przetopiona. Sporą kolekcję jubilerskich wyrobów reprezentujących jedną z prekolumbijskich "złotych" kultur -- Quimbaya - udało się wydobyć w 1939 roku koło Manizales w Kolumbii. Dzisiaj znalezisko zdobi muzealne gabloty, podobnie jak wiele złotych przedmiotów wyłowionych z dna jeziora Guatavita. Dokonał tego hiszpański kupiec, Antonio Sepulveda, który w skalistym brzegu świętej laguny przerąbał kanał, spuszczając częściowo jej wodę. Wkrótce jednak władze skonfiskowały wyłowione skarby, a poszukiwacza osadziły w więzieniu.

Wśród zbiorów Museo del Oro, na specjalnie skonstruowanym podeście, obraca się miniaturowa tratwa, a na niej Złoty Człowiek Eldorado wraz z dziewięcioma kapłanami. Obrzęd jego koronacji dał początek legendzie, która stała się obsesją wielu poszukiwaczy, źródłem ich fantazji, a zaowocowała dramatyczną historią ludzkich namiętności.

Zdjęcia autorki

1 Krzysztof Kolumb, Pisma, tłum. Anna L. Czerny. Warszawa 1970.

2 Zdzisław Skrok, W poszukiwaniu Eldorado i Ziemi Obiecanej. Warszawa 1985.

3 W. Konrad Osterloff, W zielonym piekle Pozłacanego Kacyka. Warszawa 1970.

Mgr MAŁGORZATA SZCZEPANIAK jest absolwentką Instytutu Geografii na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obecnie jest słuchaczką Podyplomowego Studium Wiedzy o Krajach Rozwijających się UW.