Historia radia

Artykuł dodany: 2008-06-04 12:53:28, ostatnia aktualizacja: 2008-09-03 09:54:31
    2 października 1952 roku po raz pierwszy popłynęły słowa „Tu Kielce”, co prawda nie na falach eteru, lecz metalowym kablem, ale była to już namiastka radia.
    Od tamtej pory jesteśmy z Państwem do dziś, przekazując dobre i złe informacje.Przez całą dobę z Radiowej 4 w Kielcach nadajemy program, adresowany do odbiorców młodszych i starszych, do ludzi różnych profesji i zainteresowań. Nasza historia to również fragment dziejów regionu, życia i problemów ludzi, którzy tu mieszkają...

JAK TO Z RADIEM BYŁO

– czyli początki kieleckiej radiofonii -

wspomina Bohdan Gumowski (dziennikarz)

Jak to się zaczęło?

    Gdy wojna się skończyła rzucono hasła nawołujące do elektryfikacji kraju. Trzeba było trochę poczekać nim przyszedł czas na radiofonizację. Przed wojną w Polsce istniało zaledwie kilka rozgłośni: w Warszawie, Poznaniu, Łodzi, Katowicach, Krakowie, Toruniu, we Lwowie, Wilnie i Baranowiczach. Po wojnie przybyły jeszcze Gdańsk, Łódź, Szczecin i Wrocław ale ubyły trzy na wschodzie. W 1952 roku postanowiono nadrobić zaległości i Kielce stały się jednym z kilku pozostałych miast wojewódzkich, w których powołano „Ekspozyturę Polskiego Radia”. Na ulicy Świerczewskiego (dziś Jana Pawła II) vis a vis Seminarium Duchownego oddano do dyspozycji tworzącej się redakcji zabytkowy dworek, w którym dziś mieści się przedstawicielstwo firmy ubezpieczeniowej.


Ach ta technika

    Nijak nie da się jednak porównać ówczesnego programu radiowego z dzisiejszym. Także pod względem technicznym. Myliłby się bowiem ten, komu się wydaje, że pierwsze audycje nadawane z ekspozytury można było odebrać w odbiorniku radiowym. Otóż na słupach z przewodami energii elektrycznej wisiały także inne przewody, którymi do kilkuset domów w Kielcach rozprowadzano radiowy program.

    Radiowęzły istniały również w innych miejscowościach. Mieszkańcy otrzymywali darmowe głośniki w tekturowych obudowach nazwane pieszczotliwie „kołchoźnikami”, a jedynym pokrętłem w tym cudzie techniki służącym do regulacji było głośniej – ciszej. Program na początku nie był zbyt imponujący, miał zaledwie dwadzieścia minut, a po niejakim czasie został zwiększony do minut trzydziestu. Pozostały czas wypełniała retransmisja programu z Warszawy.
    Wyposażenie techniczne Ekspozytury również nie było imponujące, a z dzisiejszego punktu widzenia może uchodzić za śmieszne. Jeden mikrofon, jeden gramofon i jeden magnetofon. Wóz transmisyjny też należał do cudów polskiej myśli technicznej. Udało się na przerobionej niemieckiej sanitarce wojskowej zamontować urządzenia służące na zmianę redakcjom w Lublinie i Kielcach.
    Pierwszy magnetofon przenośny TR-50 firmy EMI zamontowany został w reporterskim samochodzie M-20 Warszawa, a jego przenośność była rozumiana dość szczególnie ważył bowiem 40 kilogramów i w przypadku nagrania terenowego musiał być przenoszony przez dwie osoby.

Pionierzy radia
    Jak wyglądały wówczas audycje? (czy raczej „jak wysłyszały”) Były to z reguły produkcyjne felietony
i komentarze; „czytanki” uzupełniane pieśniami masowymi w rodzaju ”Tysiące rąk, miliony rąk” muzyką ludową oraz... radziecką.
    Od samego początku z Kieleckim radiem była związana Maria Olkuśnik. Pani Maria początkowo pracowała jako dziennikarz, a od końca 1956 roku przez ponad ćwierć wieku niepodzielnie panowała w Rozgłośni Polskiego Radia w Kielcach. Za jej to rządów kwitła prawdziwa radiowa twórczość a to dzięki grupce takich zapaleńców jak Wiesław Barański, Jerzy Butwiłło, Stanisław Fornal, Czesław Kussal, Ryszard Podlewski czy Waldemar Korejba.     Powstawały radiowe szopki, audycje literackie, satyryczne. Wiele z nich trafiało na ogólnopolską antenę, co stanowiło swego rodzaju nobilitację dla autorów. Nie zapominajmy o paniach, których też w radiowym fachu dziennikarskim nie brakowało: Krystyna Dziekońska, Zofia Majchrzyk, Zdzisława Wierciak, Zofia Grabowska także tworzyły program w pionierskich latach Ekspozytury. Wszyscy, których wymieniłem złączyli się z Polskim Radiem Kielce na dobre i złe na wiele lat. Często na całe zawodowe życie. Podobnie zresztą jak fachowcy od techniki radiowej w osobach Stanisława Zabiciela, Wojciecha Gajerskiego, Ryszarda Makowskiego czy Jerzego Szczepanka do dziś realizującego audycje.
    Chylę czoło przed Piotrem Ganem, który zjeździł region wzdłuż i wszerz dokumentując muzykę i obyczaje świętokrzyskiego ludu. Muzyczną stroną programu zajmowali się natomiast Halina Ańska, Mirosław Niziurski  a od 1968 roku przez 38 lat Janusz Woś.
    Dziś znikli z anteny radiowej spikerzy, którzy przed laty nie tylko zapowiadali kolejne audycje, ale byli także swoistymi pilotami radiowego programu. Przez kilkadziesiąt lat, do końca swoich dni należał do nich niezapomniany Andrzej Samborski, a towarzyszyli mu okresowo Mirosława Michta (dziś znają ją państwo pod nazwiskiem Podwysocka) i Andrzej Bors.

Koniec radiowęzła

      Po raz pierwszy na falach radiowych (średnich) audycje nadawane z ekspozytury można było usłyszeć dopiero na początku 1957 roku, kiedy to na dziedzińcu radiowym stanął maszt nadawczy zrobiony, a jakże, z posmołowanego pnia sosny. Dzięki nadajnikowi o imponującej mocy jednego kilowata nadającemu na częstotliwości 1484 kiloherców program docierał na odległość mniej więcej piętnastu - dwudziestu kilometrów od Kielc. Przypadkowi słuchacze usłyszeli wówczas zapowiedź „Tu Kielce na fali 202 metry”.

      Dopiero w 1964 roku w ogródku Wojewódzkiego Domu Kultury stanął metalowy maszt nadawczy z prawdziwego zdarzenia. Dwa lata później zapachniało nowoczesnością. Popłynął sygnał z nowego nadajnika na Świętym Krzyżu. Po raz pierwszy na falach ultrakrótkich. 70.49 megaherca.

Minęło 10 lat

     Tymczasem, po dekadzie istnienie Radia w Kielcach program z półgodzinnego rozrósł się do 85 minut, ale tylko w poniedziałek, czwartek i sobotę. W niedzielę, wtorek środę i piątek trwał 70 minut. Czemu akurat tak? Któż to odgadnie. A co z resztą doby? Transmisja II programu z Warszawy, który nota bene też nie trwał całą dobę - jak dziś, lecz kończył się o północy i powracał w eter o świcie.

To czego dziennikarze nie lubią

    Wypadałoby powiedzieć słów kilkoro o wyjątkowo niewdzięcznej czynności, jaką jest montaż, sprawiający,
że z jąkającego się i mylącego rozmówcy można uczynić złotoustego retora. Dziś w erze programów komputerowych nie stanowi takiego problemu jak wówczas, gdy do tworzenia literackiej wypowiedzi z pełnych yyyyyy, eeeeeeee, prawda, właśnie zdań używało się noża do cięcia taśmy i kleju w formie buteleczki z kwasem octowym zaopatrzonej w pędzelek. Rozmówca po wysłuchaniu się z anteny często nie mógł się nadziwić, że tak pięknie mówi. Gdybyż biedny wiedział ile gromów posypało się na jego głowę, często z przedłużonym „r” przy każdym cięciu. Postęp techniczny przyniósł z czasem taśmę klejącą, popularny „lepiec” zamiast kleju. Dziś już o tym się nie pamięta. Taśma odeszła do lamusa a cyfrowy zapis dźwięku to zupełnie inna bajka...

Nasze trofea

     Lata sześćdziesiąte i początek siedemdziesiątych to także czas zdobywania przez Kielczan prestiżowych nagród radiowych.
     Literacką audycję Stanisława Fornala „Listy spod Łysej Góry” uhonorowano doroczną nagrodą prezesa Komitetu do spraw Radia i Telewizji. Ten sam dziennikarz wyreżyserował kilka słuchowisk, które ukazały się na antenie ogólnopolskiej.
     Najwyższe trofeum w krajowym konkursie reportażowym zdobyła Mira Bielecka, nagrodzony został również Ryszard Fatyga. Nagradzano Jana Goca, Czesława Kussala, Bogusława Henla, Jarosława Kołodzieja, Zofię Majchrzyk, Zdzisławę Wierciakową...  Długo by wymieniać, bowiem nagród było dużo, dużo więcej, tak jak
i nagrodzonych.

Rozrastamy się…

     Gdy przyszedł rok 1971 redaktorowi Zdzisławowi Heńkowi powierzono stworzenie redakcji terenowej w Radomiu. Tak, tak, nie wszyscy to dziś pamiętają, ale Radom był w województwie Kieleckim a w czasach świetności radomska redakcja miała swój własny budynek (co prawda jednorodzinny, ale zawsze...) w którym było prawdziwe radiowe studio Pracowało tam 11 osób w tym 6 dziennikarzy. Ech, łza się w oku kręci...

     Tymczasem w rozgłośni w Kielcach funkcjonowały redakcje: muzyczna, ekonomiczno społeczna, literacka, rolna i redakcja dzienników. A program rozrósł się do wymiaru sześciu godzin dziennie.


… i rozbudowujemy

     Za czasów jedynie słusznego PRL-u kochaliśmy rocznice. Tak też, na dwudziestolecie istnienia radia w Kielcach, w październiku 1971 roku starania o budowę nowoczesnej rozgłośni radiowej zostały uwieńczone sukcesem. Na placu przy ulicy Polnej wmurowano akt erekcyjny. Minęło wiele miesięcy nim z błotnistej ziemi wyłonił się okazały budynek dzisiejszej siedziby Radia Kielce.

Zbliża się rewolucja…

      …techniczna, jako że początek lat siedemdziesiątych to także początek stereofonii w radiu. Jeszcze nie na antenie, ale, żeby mieć co nadawać, trzeba było zacząć gromadzić nagrania. Pamiętam pierwszy, toporny mikserski stół stereofoniczny, przy którym, na stereofonicznym gramofonie przegrywano utwory muzyczne z winylowych płyt stereofonicznych na stereofoniczny magnetofon. To podkreślenie było konieczne, jako że wcześniej rozgłośnia była wyposażona wyłącznie w sprzęt monofoniczny. Ileż wówczas było emocji przy odsłuchiwaniu takich nagrań. A było ich niewiele. Na pierwszy program stereo który popłynął w eter z Radia Kielce, przyszło poczekać do 1974 roku

                                                                               Bohdan Gumowski