Zabili 13-latka, bo "chciał zgwałcić żony oficerów"
29 kwietnia, okolice Saidy w południowo-zachodniej Syrii, tuż przy granicy z Jordanią. 13-letni Hamza al-Chatib idzie z rodziną na manifestację przeciwko reżimowi. Z wioski Al-Dżizah, oddalonej o 10 kilometrów od Saidy, rusza kondukt demonstrantów. - Nie interesowała go polityka. Tego dnia wszyscy szli na demonstrację, więc i on poszedł - powie później jego kuzyn w rozmowie z Al-Dżazirą. Demonstranci nie wchodzą do miasta. Na rogatkach atakuje ich Wywiad Sił Powietrznych (mukhabarat), najważniejsza jednostka armii syryjskiej, dowodzona przez brata prezydenta, Mahera al-Asada. Oficerowie otwierają ogień. - Byli ranni i zabici, niektórych (demonstrantów) aresztowano. Panował taki chaos, że nie mieliśmy pojęcia, co się stało z Hamzą. Po prostu zniknął - zrelacjonuje jego kuzyn. Mija tydzień, drugi, trzeci. Ali al-Chatib, 65-latek z dwiema żonami i dwudziestką dzieci na karku, wciąż nie wie, co dzieje się z jego synem.
W końcu, 24 maja, Hamza wraca do domu w foliowym worku. Zwrócone przez służby bezpieczeństwa zwłoki są potwornie okaleczone: opuchnięte powieki, zmiażdżona szczęka i rzepki, ślady gaszenia papierosów na całym ciele, złamany kark. Widać, że chłopiec był poddawany elektrowstrząsom i bity kablem. Jego ojcem Alim al-Chatibem targają rozpacz i wściekłość. Mężczyzna chce szukać sprawiedliwości, zamierza pozwać armię i służby specjalne. Ci jednak są szybsi. W al-Dżizah zjawiają się oficerowie tajnych służb. - Powiedzieli: dość już się stało przez ciebie. Wiesz, co się stanie, jeśli dowiemy się, że rozmawiałeś z mediami? - to jedyne, co matka Hamzy godzi się ujawnić na temat ich wizyty.
29 kwietnia, okolice Saidy w południowo-zachodniej Syrii, tuż przy granicy z Jordanią. Po piątkowych modłach mieszkańcy okolicznych wiosek zbierają się na głównych placach w okolicznych miasteczkach. To odpowiedź na wezwanie do dżihadu, do którego nawołują uzbrojone bandy terrorystów, siejące postrach w całym kraju. W tłum wkradają się uzbrojeni mężczyźni. Zwabiają wiele dzieci. Rozkazują, by podążyły za nimi. - Poszliśmy w kierunku bazy wojskowej. Był z nami uzbrojony mężczyzna. Gdy dotarliśmy na miejsce, niektórzy demonstranci zaczęli strzelać, zranili jednego żołnierza. Zaczęła się strzelanina, musieliśmy kryć się między drzewami - zrelacjonuje Abdel Aziz al-Chatib, nastolatek. Ginie jeden z dowódców, trupem padają kolejni demonstranci.
Późnym wieczorem do państwowego szpitala w Daraa trafiają zwłoki pulchnego chłopca. Jego ciało jest następnie wysłane do wojskowego szpitala Tishreen w Damaszku. Dr Akram El-Shaar, szef krajowego stowarzyszenia lekarzy, nadzoruje sekcję zwłok. Udaje się ustalić tożsamość chłopca: to Hamza al-Chatib. Znana jest też przyczyna śmierci: rana postrzałowa. 21 maja ciało zostaje zwrócone rodzicom. Kilka dni później do Alego al-Chatiba przyjeżdża sam prezydent. Chce osobiście złożyć kondolencje z powodu śmierci syna. Starzec jest poruszony "uprzejmością i delikatnością" przywódcy państwa. Opowiada, że al-Asad zapewnił go przy okazji o tym, że wszystkie reformy, których pragną Syryjczycy, zostaną przeprowadzone. Wzruszony śmiercią Hamzy prezydent zapowiada też przeprowadzenie śledztwa. Minister spraw wewnętrznych gen. Mohammad Ibrahim al-Szaar powołuje komisję do zbadania okoliczności śmierci chłopca.
***
"Hamza al-Chatib zastrzelony po próbie gwałtu na żonach oficerów". Artykuł pod takim tytułem publikuje prorządowa gazeta.
***
31 maja. Na stronie supportforsyria.wordpress.com pojawia się wpis: "Po rewolucji, której nie ma, oraz manifestacjach i ich krwawym tłumieniu, które są niewidoczne, międzynarodowe media znalazły dziecko-ofiarę, które nie istnieje. Rzekomy 13-latek jest tylko wymysłem wściekłej wyobraźni dziennikarskiej". Dowód? 29 kwietnia nie było żadnej demonstracji w Saidzie. Mało? Al-Dżizah, wieś, z której miał pochodzić chłopiec nie istnieje - pisze nieznany autor.
***
To nie jest scenariusz interaktywnego programu, gdzie telewidzowie w niedzielny wieczór mogą zdecydować, jak potoczą się losy głównego bohatera. To syryjska rzeczywistość, którą trudno uchwycić czy zrozumieć, bo zawładnęła nią propaganda, a ta sprawia, że mordercy są męczennikami a ofiary katami, tłumy wściekłych demonstrantów ciągną na ulice, by podziękować Allahowi za deszcz a samotni terroryści noszą przy sobie tony dynamitu.
Schizofrenia
Wiadomości, które docierają z Syrii różnymi kanałami, są schizofreniczne. Podczas gdy Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informuje, że siły bezpieczeństwa zastrzeliły 17 demonstrantów w okupowanym przez armię rządową Dajr az-Zaur, państwowa agencja informacyjna SANA podaje, że na rogatkach tego samego miasta ulokowano jedynie kilka jednostek wojskowych, by chronić lokalną ludność przed "uzbrojonymi terrorystami".