Category Archives: eseje

O poczuciu fantastyczności

Julio Cortazar

Julio Cortazar

Dziś z rana Teodor W. Adorno wykonał pewien koci numer; w połowie pasjonującej przemowy, pół jeremiady, a pół-ocierania się o moje spodnie, nagle znieruchomiał, sztywno zapatrzył się w jeden punkt w powietrzu, gdzie – aż po ścianę z klatką biskupa z Evreux, który nigdy, przenigdy nie interesował Teo­dora – moim zdaniem nie było nic do widzenia. Każda angielska dama byłaby wyjaśniła, że kot zobaczył zjawę poranną, jedną z autentycz­niejszych i łatwiejszych do zidentyfikowania, i że przejście od początkowego znieruchomie­nia do powolnego obrócenia głowy aż do drzwi wejściowych świadczyło ponad wszelką wąt­pliwość, że zjawa akurat sobie poszła, prawdo­podobnie zniechęcona faktem, że ktoś tak uporczywie ją śledzi. 

Continue reading

O uczuciu bycia niecałkiem

Julio Cortazar

Julio Cortazar

W wielu dziedzinach zawsze pozostanę dziec­kiem, ale jednym z tych dzieci, które od po­czątku noszą w sobie dorosłego, potworem, który, gdy dorośnie, z kolei nie przestanie nosić w sobie dziecka, co nel mezzo del ca­min daje w wyniku koegzystencję nie zawsze pokojową, opatrzoną co najmniej dwo­ma wylotami na świat. 

Można to rozumieć metaforycznie, ale w każ­dym razie wskazuje to na usposobienie, które nie zrezygnowało z dziecinnego spojrzenia za cenę uzyskania spojrzenia dorosłego, zaś to ze­stawienie (dające poetę, może kryminalistę, na pewno kronopia, a ewentualnie humorystę kwestia dozowania, akcentowania, wyboru: teraz się bawię, teraz zabijam) manifestuje się uczuciem bycia nie całkiem we wszelkich struk­turach, wszystkich pajęczynach, które przędzie życie, a w których jesteśmy równocześnie pa­jąkiem i muchą. 

Wiele z tego, co napisałem, można podcią­gnąć Pod pojęcie ekscentryczności, jako że pomiędzy życiem a pisaniem nigdy właści­wie nie zauważyłem wyraźnej różnicy. Jeżeli w życiu (w moim przypadku) udaje mi się zatuszować ten mój niecałkowity udział – w pi­saniu nie jestem w stanie go ukryć; przecież dlatego właśnie piszę, że mnie nie ma lub że jestem częściowo; piszę przez bankructwo, przez rozpacz. Ale ponieważ piszę „spomiędzy”, stale zapraszam innych, by szukali swoich „po­między” i z nich spoglądali na ogród pełen drzew, których owoce mogłyby być na przy­kład drogimi kamieniami. Potworek się nie zmienia. 

Continue reading

Idealny czytelnik

Notatki do definicji idealnego czytelnika

Posłuchajmy, powiedział Humpty-Dumpty, umiem objaśnić wszystkie wiersze, jakie dotąd wymyślono – i bardzo dużo tych, których jeszcze nie wymyślono.

Lewis Carroll, „Alicja po drugiej stronie lustra”

***

Idealny czytelnik to pisarz sprzed momentu, w którym słowa układają się na stronie.

***

Idealni czytelnicy nie podążają za opowieścią: oni biorą w niej udział.

***

Słynny program książkowy dla dzieci w BBC zaczynał się zawsze od pytania prowadzącego: „Czy siedzicie wygodnie? Jeśli tak, to zaczynamy”. Idealny czytelnik musi umieć idealnie siedzieć.

***

Idealny czytelnik to tłumacz, który umie rozkroić tekst, obrać ze skóry, dobrać się do szpiku, podążać za każdą tętnicą i żyłą, a potem postawić na nogi całkiem nowe, czujące stworzenie. Idealny czytelnik nie jest wypychaczem zwierząt.

***

Idealny czytelnik ma nieograniczoną umiejętność zapominania i może wyrzucić z pamięci fakt, że Dr. Jekyll i Mr. Hyde to jedna i ta sama osoba, że Julianowi Sorelowi odetną głowę, a morderca Rogera Ackroyda nazywa się Tak-a-tak.

***

Idealny czytelnik wie, co pisarz jedynie przeczuwa.

Continue reading

Czy pisarz powinien czytać?

Antoni Czechow i Lew Tołstoj

Antoni Czechow i Lew Tołstoj

„Czechow czytał bardzo mało. W ogóle trzeba byłoby kiedyś ułożyć tablicę wielkich pisarzy i podzielić ich na czytających dużo, jak np. uczony Turgieniew lub samouk Gorki, czytających za dużo, jak Mereżkowski; nic prawie nie czytających, jak Dostojewski, który czytał ciągle w sobie, którego myśl pracowała tak intensywnie i w takim nerwowym pośpiechu, że czytanie cudzych myśli przeszkadzałoby mu, i wreszcie nie biorących książki do ręki z wrodzonej niechęci do czytania, jak Andriejew”.

Stanisław Mackiewicz, Odeszli w zmierzch. Wybór pism 1916-1966, Instytut Wydawniczy Pax 1968.

„O Hrabalu” Andrzej Stasiuk

Bohumil Hrabal

Bohumil Hrabal

A teraz będzie o Bohumilu Hrabalu. Umarł i trudno się do tej myśli przyzwyczaić. Może nawet jest tak, że moje łzawe i słowiańskie serce najzwyczajniej nie ufa realności i nie wierzy w to zdarzenie. Wychodzę przed dom, jest pogodna noc i wszystko sobie trwa w swoim starym kształcie. Gwiazdy świecą, ludzie śpią, ziemia wiruje pewnie, aczkolwiek niezauważalnie, zwinięte w kłębek psy i koty drzemią w swoich zakamarkach i guzik je obchodzi, że kiedyś będzie jakiś kolejny dzień. Jednym słowem zwyczajność sobie hula i świat per saldo nie zmienia się ani na lepsze, ani za bardzo na gorsze. A przecież całe stworzenie, cała widzialność, jednostkowe byty, wszystkie egzystencje i przynajmniej obywatele wyszehradzkiego trójkąta powinni trwać w pomieszaniu i pytać: Jeśli jego nie ma, to kto nas zapamięta? Kto opisze? Kto nas ocali przed bezmyślnym pyskiem kosmosu i analityczną, ezoteryczną paszczą historii, która smak i gust ma wysoce wysublimowany, i jeśli ktoś nie był zapisany, dajmy na to, w „Zeszytach Literackich”, to nie było go w ogóle?  Kto będzie teraz odmawiał tę litanię do wszystkich świętych, w której niepostrzeżenie zjawiają się imiona z książki telefonicznej i nazwiska z powszechnego spisu ludności.

Continue reading

Karol Bukowski, Brzeska 4

600full-charles-bukowski

Charles Bukowski

Że też wszystkiego o Los Angeles muszę dowiadywać się z trzech źródeł: z amerykańskich seriali, od Chandlera i od Bukowskiego. I mam coraz mniejszą ochotę pojechać do Ameryki, zwłaszcza do Kalifornii. Na serialowe salony mnie nie wpuszczą, czasy Chandlera przeminęły i prywatny detektyw nie jest już postromantycznym samotnikiem, a detektywów od bandziorów trudno odróżnić. A Bukowski…? Jaki z niego Amerykanin czy – niechby tylko po matce – Niemiec?! To jest zwykły Polak, który wzorem większości Polaków postanowił zrobić karierę w Ameryce. W dodatku był cwańszy od reszty i zrobił. Późno bo późno, ale zrobił. Z tym „późno”, tak sobie myślę, to była przemyślana strategia. Bo jakby zrobił wcześnie, to – znając jego upodobania – nie dożyłby swoich siedemdziesięciu paru lat. Dla tych, co picie i pisanie traktują zamiennie albo wręcz równolegle, bieda jest błogosławieństwem. Póki trzeba pisać, żeby można się było napić, wszystko jakoś idzie; i pijący, i literatura na tym wygrywają. Kariera (oczywiście w Ameryce) jest natomiast sytuacją, w której nie trzeba już pisać, żeby można było napić się do woli. Chwilami mam podejrzenie, że kariera jest podstępnym wymysłem konkurentów-abstynentów. Ale miało być o tym cwanym Polaku… 

„W hołdzie dla Philipa Marlowe’a” Andrzej Stasiuk

phillipmarloweanime„Z upodobaniem lubi wstawać późno, ale z konieczności musi czasem wstawać bardzo wcześnie. To samo zresztą dałoby się powiedzieć o każdym z nas”. Raymond Chandler o Philipie Marlowe w liście do D. J. Ibbersona

Philip Marlowe jest jedną z kluczowych postaci współczesnej kultury. Używa smith&wessona kaliber.38 z czterocalową lufą i amunicji z pociskiem w miękkim pancerzu. Jego główną cechą jest zmęczenie, ale nigdy nie dowiadujemy się o tym od niego samego, bo jeśli pozwala sobie na autokomentarz, to mówi z ironią. Nie skarży się. Lecz brak snu, alkohol, rzadkie i pospieszne posiłki muszą robić swoje. Wychodzi bez pożegnania, chociaż wie, że może nie wrócić. Ze spokojną rezygnacją przemierza speluny i salony, albowiem posiada wiedzę o tym, że świat pozbawiony jest wyraźnych granic i form.

Continue reading

„Szczyt przyjemności dają nam przecież fragmenty” – Thomas Bernhard

Thomas Bernhard

Thomas Bernhard, Obernathal, 1988r

Tu w sali Bordona mam najlepsze warunki do medytacji, a gdybym miał kiedyś ochotę po­czytać sobie tu na ławce, na przykład mojego ulubione­go Montaignea lub mojego jeszcze bardziej ulubionego Pascala, czy też mojego jeszcze bardziej ulubionego Vol­tairea, jak pan widzi, moi ulubieni autorzy to sami Fran­cuzi, ani jednego Niemca, mogę to tutaj uczynić z naj­większą przyjemnością i z największym pożytkiem. Sala Bordona to zarówno moja czytelnia, jak i myślarnia. A kiedy mam ochotę na łyk wody, Irrsigler przynosi mi szklankę wody, nie muszę nawet wstawać. Czasami lu­dzie są zdumieni, widząc, że tak tu sobie siedzę na ławce i czytam Voltairea, pijąc ze szklanki czystą wodę, dziwią się, potrząsają głową i przechodzą dalej, tak jakby brali mnie za obłąkanego ze specjalnym państwowym zezwo­leniem na błazeńską wolność. Continue reading

„Prawdziwa cnota: krytyk się boi” – Jacek Dehnel

406285_431964020188796_1016057220_n
Kiedy miałem lat sześć, nie chciałem być strażakiem ani żołnierzem, ale gdyby mnie kto spytał, czy chciałbym zostać krytykiem literackim, to z pewnością też bym zaprotestował. Nie żebym nie cenił tej profesji – przeciwnie, cenię ją bardzo wysoko. I dlatego właśnie uważam, że nie mam do niej najmniejszych kwalifikacji. Do „Łossskotu” nająłem się jako użytkownik, a nie krytyk kultury, i tak samo przyjmując rubrykę w Wirtualnej Polsce, widzę siebie nie jako krytyka, ale czytelnika, który chce się od czasu do czasu podzielić kilkoma nieprofesjonalnymi uwagami o książkach, które przeczytał.

„DO YOURSELF A BOOK”

the-book-of-yourself

Napisanie historii wzejścia i upadku „Do yourself a book” byłoby rzecząpouczającą. Ów nowotwór wy­dawniczego rynku stał się przedmiotem polemik tak zaciekłych, że przesłoniły samo zjawisko. Toteż przy­czyny, dla których przedsięwzięcie skrachowało, do dziś są niejasne. Nikt nie pokusił się o przeprowadze­nie badań opinii publicznej w tym względzie. Może i słusznie; może publiczność, która przesądziła o losie imprezy, sama nie wiedziała, co czyni. Wynalazek ten wisiał w powietrzu od dobrych dwu­dziestu lat i tylko dziwić się należy, że go wcześniej nie urzeczywistniono. Pamiętam pierwsze egzemplarze tego „budownictwa powieściowego”.

Continue reading