Tego kapucyna niepozornego wzrostu o długiej patriarchalnej brodzie znała niemal cała przedwojenna Warszawa. Przede wszystkim znali go ubodzy, gdyż do nich codziennie się śpieszył i dla nich żył.

Pochodził ze zgermanizowanej rodziny mazurskiej. Przyszedł na świat w Debrznie (Frydland) 30.VII. 1875 r. Rodzicami jego byli Lorenz pochodzenia polskiego i Berta Niemka. Syn został ochrzczony w Kościele Katolickim. Po ukończeniu szkoły podstawowej i średniej, 23.XI. 1893 r. wstąpił do Zakonu Kapucynów Prowincji Westfalskiej. Po odbyciu nowicjatu profesję czasową złożył 24.XI. 1894 r., a wieczystą 24.XI. 1897. Święcenia kapłańskie otrzymał 15.VIII. 1900 r. Okazał się dobrym kaznodzieją. Snuł plany misyjne, których nigdy nie zrealizował. Zetknął się z polskimi emigrantami, którzy przybyli do Nadrenii i Westfalii na zarobek. Z polecenia przełożonych podjął pracę wśród nich. Ponieważ nie znał języka polskiego, został wysłany do Warszawy do klasztoru kapucynów, dokąd przybył 2.III. 1918 r. i gdzie pozostał już na stałe.
Wkrótce zasłynął jako dobry spowiednik. Z jego posługi korzystał Achilles Ratti (późniejszy Pius XI), wszyscy kolejni nuncjusze, A. kard. Kakowski i inni dostojnicy. Wzywano go często do chorych, nawet takich, którzy nie chcieli się spowiadać.

Posługa ubogim była jego szczególnym charyzmatem. Im ofiarował swoje myśli, uczucia, siły i umiejętności. Codziennie udawał się na kwestę dla biednych. Nie tylko starał się o pożywienie, ale młodym pomagał w nauce, bezrobotnym wyszukiwał prace. Zjednał sobie pokaźną liczbę ludzi, którzy systematycznie składali ofiary na rzecz potrzebujących. Przy zbieraniu jałmużny doznawał rozmaitych przykrości, upokorzeń, a nawet zniewag. Wszystko znosił spokojnie. Ponieważ odznaczał się nieprzeciętną siłą fizyczną, zuchwałym śmiałkom potrafił zdecydowanie się przeciwstawić.

O.Anicet był poetą. Układał okolicznościowe wiersze po łacinie w formie akrostychu. Deklamował je różnym osobistościom po to, by pozyskać hojniejszą ofiarę na biednych. Lubił młodzież i dzieci, które otaczały go gromadami czekając na słodycze od niego.
Wielu ludzi urzekała powaga i namaszczenie, z jakim odprawiał Msze św. Uosabiał świętą dobroć, która podbijała serca ludzi i zbliżała ich do Boga. Odznaczał się głęboką pokorą. Nie zwracając uwagi na ironiczne zaczepki, podchodził do szydzących z niego z wyciągniętą piuską i prosił o jałmużnę na biednych. Apostołował swoją obecnością i zaangażowaniem, kwestarską torbą lub workiem. Z czasem spontanicznie obdarzano go tytułami: «jałmużnik», «św. Franciszek Warszawy», «opiekun ubogich». Wszystko to uwydatnia społeczny wymiar tego nieprzeciętnego kapucyna.

Druga wojna światowa zastała o.Aniceta w Warszawie. Po chwilowych ograniczeniach związanych z frontem wojennym, na nowo podjął działalność charytatywną. Potrzeby były teraz o wiele większe niż przed wybuchem wojny,

W nocy z 26 na 27.VI. 1941 r. gestapo aresztowało o.Aniceta razem ze wszystkimi kapucynami z klasztoru warszawskiego. Na okres śledztwa umieszczono ich w wiezieniu na Pawiaku. Jako Niemiec łatwo mógł uzyskać zwolnienie, z którego nie skorzystał. Odznaczał się przy tym prostolinijnością i prawdomównością; gdy zapytano go, czy w klasztorze czytają ulotki, odpowiedział twierdząco. Podczas jednego z przesłuchań powiedział Niemcom: «wstydzę się, że jestem Niemcem».

Dnia 4.IX. 1941 r. został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Przy wysiadaniu z pociągu, ponieważ ze względu na wiek nie mógł skoczyć szybko, został pobity. Gdy nie potrafił dotrzymać kroku w marszu, otrzymał kilka ciosów w głowę. Tak skatowanego pogryzł jeszcze pies esesmański.
Jak każdy więzień w okresie kwarantanny był bity i torturowany. Został umieszczony na bloku 11 jako nieproduktywny, a tym samym skazany na śmierć. Ks. Konrad Szweda, współwięzień spotkał o.Aniceta, któremu udzielił rozgrzeszenia. Wówczas o.Anicet powiedział: No, księże, musimy ten kielich goryczy wychylić do samego dna. Ale Bóg jest Bogiem i On jest sędzią. Śmierć o.Aniceta nastąpiła ok. 16.X. 1941 r. Trudno ustalić, czy zmarł obozową śmiercią«naturalną*, czy został zagazowany. Faktem jest, że była to śmierć męczeńska, w której odnajdujemy szczególne świadectwo budujące pomosty pomiędzy narodami polskim i niemieckim. O.Anicet pozostał również Polakiem do końca i dlatego umierał napiętnowany obozowym numerem 20.376 i literą P (Polen). Umierał po bohatersku, gdyż czuł się synem św. Franciszka — kapucynem, który duchem wzniósł się ponad narody. Swoim narodom, polskiemu i niemieckiemu pozostawił najcenniejszy skarb — własną bezinteresowną miłość.

Beatyfikowany 13 czerwca 1999 r. w Warszawie przez papieża Jana Pawła II. Wspomnienie liturgiczne przypada 16 czerwca.