Strona główna

Fort III w Pomiechówku


Fort III w Pomiechówku jako jeden z fortów twierdzy Modlin

Fort III w Pomiechówku jest jednym z fortów wewnętrznych twierdzy Modlin i podobnie jak pozostałe został zbudowany w latach 1883-1888, jako jeden z ośmiu fortów otaczających twierdzę pierścieniem o długości 24,51 km. Wzniesiono go w ramach rozbudowy i modernizacji twierdzy Modlin w obliczu zagrożenia Rosji ze strony Niemiec i Austrii, które pojawiło się po odbywającym się w 1878 roku Kongresie Berlińskim (w 1879 roku Niemcy i Austro-Węgry zawarły tajny układ sojuszniczy skierowany przeciwko Rosji, Francji i Anglii). Prace modernizacyjne w modlińskiej twierdzy były częścią programu fortyfikacyjnego prowadzonego w zachodniej części Rosji do 1907 roku. Ten realizowany w celu przygotowania kraju do wojny program został wstępnie ustalony w 1873 roku, zatwierdzony natomiast w postaci szczegółowego planu technicznego w 1882 roku. Plan ten zakładał: na zachodzie - bardzo silne ufortyfikowanie Wisły środkowej (twierdze Dęblin, Warszawa i Modlin), na północy - silne umocnienie Narwi i Biebrzy (twierdze Łomża i Osowiec) oraz na południu - umocnienie Wyżyny Wołyńskiej (twierdze Dubno, Równo i Łuck).

Koszary fortu trzeciego, w których znajdowały się cele więzienne
Koszary fortu trzeciego, w których znajdowały się
cele więzienne

Fort III został wzniesiony na skarpie, w związku z czym otrzymał dostosowany do terenu, niesymetryczny kształt. Jego zadaniem była obrona przeprawy przez Wkrę, kontrolowanie doliny Narwi, blokowanie drogi z Nasielska do Serocka oraz linii Kolei Nadwiślańskiej. Podobnie jak pozostałe forty wzniesione w latach 1883-1888 Fort III został zbudowany na wzór standardowego fortu "F1879", który w roku 1879 zaprojektował zarząd główny inżynierii rosyjskiego ministerstwa wojny. Ten typowy fort był fortem pięciobocznym, składającym się z dwóch czół, barków i szyi. Narys fortu był wyznaczony przez przedni niski wał fortu, który stanowił pozycję ogniową piechoty. Za nim znajdował się wał wysoki zajmowany przez artylerię. Stanowiska ogniowe poszczególnych dział rozdzielone były ziemnymi lub skazamatowanymi (z murowanymi schronami wewnątrz) poprzecznicami. Wał niski piechoty nie był obmurowany, lecz na całej długości osłonięty murem Carnota. W szyi lub wewnątrz fortu znajdowały się obsypane ziemią koszary obronne. Na ich stropie umieszczano odkryte stanowiska ogniowe, połączone poterną (podziemnym chodnikiem) przebiegającą wzdłuż głównej osi symetrii fortu. Dzieła murowane fortów modlińskich wzniesionych w latach 1883-1888 były zbudowane z cegły wytwarzanej w renomowanych podwarszawskich cegielniach (w Kawęczynie, Markach i Ząbkach), a także produkowanej w cegielniach położonych w pobliżu twierdzy. Była to cegła dobrej jakości, starannie suszona i wypalana.

Już w trakcie budowy fortów twierdzy modlińskiej okazało się, że są one przestarzałe i nieodporne na działanie nowo wprowadzonych materiałów wybuchowych: melinitu i piroksyliny. Przeprowadzone w Niemczech próby poligonowe wykazały, że istniejące fortyfikacje ceglano-ziemne są zupełnie nieodporne na atak granatami wypełnionymi nowo zastosowanym materiałem wybuchowym. Powstał zatem poważny kryzys w historii budownictwa fortyfikacyjnego. Dopiero co przebudowana kosztem ok. 6 mln rubli twierdza Modlin wymagała natychmiastowego wzmocnienia za pomocą nowo wprowadzonych w budownictwie obronnym materiałów: betonu i pancerza. Prace modernizacyjne w fortach twierdzy Modlin trwały od 1894 do 1907 roku. W tym czasie dokonano m.in. następujących zmian: ceglane elementy fortyfikacji wzmacniano betonem lub całkowicie burzono i zastępowano elementami betonowymi, pozycje strzeleckie na wale niskim piechoty przesuwano w głąb fortu, dzięki temu uzyskiwano większy nasyp ziemny przedpiersia, obniżano poprzecznice na wale wysokim artylerii, tak aby fort był mniej widoczny dla nieprzyjaciela. Przy modernizacji fortów Rosjanie korzystali z rozwiązań stosowanych przy podobnych modernizacjach w twierdzach niemieckich, francuskich i austriackich, nie dysponując wzorcem własnym przebudowy. Z tego powodu przebudowane forty tracąc cechy swojego wzorca fortu "F1879" stanowią dość przypadkowy zbiór dzieł występujących w fortyfikacjach europejskich na przełomie XIX i XX wieku.

Jedno z pomieszczeń koszar, w którym znajdowała się więzienna kuchnia
Jedno z pomieszczeń koszar, w którym znajdowała się
więzienna kuchnia

Po przegranej wojnie rosyjsko-japońskiej w latach 1904-1905 Rosjanie paniczne bali się pierwszego okresu wojny w Europie, dlatego postanowili zgrupować swoją armię na wschód od linii Kowel, Brześć Litewski, Grodno i Kowno. Rosyjski minister wojny nakazał likwidację twierdz zlokalizowanych wzdłuż Wisły, Narwi i Biebrzy, oprócz Osowca i Modlina, który zamierzano zmodernizować i rozbudować. Opracowywanie planów technicznych przebudowy zakończono w 1911 roku. W celu wzmocnienia twierdzy planowano nie tylko unowocześnić jej forty wewnętrzne, ale również zbudować nowy zewnętrzny pierścień fortów. Miał on się składać z dziesięciu fortów głównych (numerowanych od F-IX do F-XVIII) oraz minimum dziewięciu dzieł pośrednich. Nowa linia fortów miała znajdować się w odległości 5,33-8,53 km od twierdzy, a jej długość miała wynosić 45 km. Zakładano również, że na ważnych i szczególnie zagrożonych kierunkach niektóre forty i dzieła uzupełniające tworzyć będą węzły ufortyfikowane, nazywane grupami fortowymi.

Prace fortyfikacyjne w modlińskiej twierdzy rozpoczęły się w 1912 roku, natomiast pełny rozmach przyjęły rok później, w 1913 roku. Były one prowadzone przez cywilne przedsiębiorstwa budowlane pod nadzorem technicznym wojskowych inżynierów rosyjskich i obejmowały zewnętrzny pierścień fortów, magazyny amunicyjne w sektorze południowym twierdzy (zachowane prochownie "Ordona" i "Zajączka") oraz wewnątrz cytadeli jak również niewielkie modernizacje fortów pierścienia wewnętrznego. Dzieła fortyfikacyjne fortów zewnętrznych wznoszono w postaci budowli betonowo-ziemnych, przy czym roboty betonowe były prowadzone w sposób solidny i dobrze zorganizowany. Mieszankę betonową przygotowywano w rejonie budowy poszczególnych fortów, w wytwórniach betonu wyposażonych w betoniarki napędzane maszyną parową. Ściśle przestrzegano doboru poszczególnych składników betonu zarówno pod względem jakości jak i ilości. Mieszankę betonową przewożono kolejką wąskotorową w wagonikach wywrotkach. Do wybuchu I wojny światowej nie zdołano ukończyć wszystkich zaplanowanych prac - większość budowanych dzieł fortyfikacyjnych nie była jeszcze gotowa. Modernizacja i rozbudowa twierdzy w latach 1883-1915 kosztowała ok. 30 mln rubli, co było sporą kwotą. Dla porównania koszt zbudowanego w latach 1905-1912 mostu im. księcia Józefa Poniatowskiego wyniósł 3,4 mln rubli. Modernizacja twierdzy modlińskiej objęła także Fort III, w którym prace prowadzono w latach 1894-1900 i 1912-1914. W ich ramach przebudowano fort z dwuwałowego na jednowałowy, dzięki czemu uzyskał narys podobny do standardowego fortu rosyjskiego "F1897" projektu płk Konstantego I. Wieliczki. W 1915 roku Fort III składał się z budowli obronnych murowanych z cegły (koszary obronne i kaponiera szyjowa), murowanych z cegły wzmocnionych betonem (schrony w wale czołowym, prochownie i skrzydłowe podziemne chodniki komunikacyjne) oraz betonowych (półkaponiery ostrzeliwania międzypól, kojce przeciwskarpowe i poterna.)

Obóz koncentracyjny w forcie trzecim

Koszary fortu trzeciego
Koszary fortu trzeciego

Za początek istnienia obozu w Forcie III w Pomiechówku przyjmuje się marzec 1941 roku, kiedy to zaczęto więzić i mordować w nim wysiedlonych Polaków - rolników, starców, dzieci i osoby kalekie. Pierwszą grupę więźniów stanowili rolnicy i ich rodziny z okolic Sochocina, Płońska i Nasielska. W Forcie III więźniowie przebywali w prymitywnych, urągających godności ludzkiej warunkach - ponieważ brakowało łóżek i koców spali na cementowej posadzce, nie mieli bieżącej wody i dostępu do urządzeń sanitarnych. Cele były przepełnione. Funkcjonariusze obozu traktowali osadzonych z wyjątkową brutalnością i okrucieństwem. Ilustruje to relacja jednego z byłych więźniów: "Schulz przyszedł od obozu i uderzył Łazarską, która zamknęła okiennicę chroniąc dzieci przed zimnem. Wskutek tego uderzenia wybił jej parę zębów i spowodował duży upływ krwi."

W ramach akcji wysiedleńczej w pomiechowskiej katowni zostało osadzonych 146 Mariawitów z klasztoru w Felicjanowie. Wieczorem 10 marca 1941 roku odział policji i SA otoczył klasztor, a jego przełożoną poinformowano, że wszyscy Mariawici mają być następnego dnia rano przewiezieni do pewnego klasztoru w Toruniu. Wysiedleni mogli zabrać ze sobą wyłącznie rzeczy osobiste. Wszystkie cenne przedmioty zostały im później odebrane, a przedmioty kultu na ich oczach w nikczemny sposób sprofanowane. Mariawici zostali początkowo osadzeni w obozie w Działdowie, a następnie przewiezieni pociągiem do Fortu III w Pomiechówku. Spędzili w nim jednak tylko jedną noc, następnego dnia pognano ich do budynku nieczynnej szkoły w Pomiechówku, która była czymś w rodzaju filii obozu, przeznaczoną dla więźniów "mniej niebezpiecznych", słabych lub chorych. Oprócz Mariawitów byli w niej przetrzymywani również inni duchowni. Niemcy znęcali się nad bezbronnymi zakonnikami, bili ich i szykanowali. Mariawici byli więzieni w szkole 7 tygodni, do 15 maja 1941 roku, po tym czasie 35 młodszych sióstr zakonnych skierowano do pracy w szpitalu w Płońsku, natomiast pozostałych zakonników zwolniono, nie mogli oni jednak wrócić do klasztoru w Felicjanowie, w którym hitlerowcy urządzili dom wypoczynkowy dla niemieckich kobiet.

W marcu 1941 roku Niemcy zaczęli więzić w Forcie III Żydów z miast północnego Mazowsza - m.in. Sierpca, Raciąża, Zakroczymia, Pułtuska, Nowego Dworu Mazowieckiego, Płońska. W czerwcu i lipcu 1941 roku hitlerowcy prowadzili w miastach i miasteczkach rejencji ciechanowskiej akcję, której celem było pozbycie się niezameldowanych Żydów. Ludność żydowską spędzano na rynki i place, aby sprawdzić "ausweisy". Tych, którzy nie mieli przy sobie wymaganych dokumentów wysyłano do getta-obozu w Pomiechówku. Tam byli traktowani z wyjątkową brutalnością, bici, szykanowani i głodzeni. Przez pierwszy tydzień pobytu więźniowie nie dostawali ani żywności ani wody. Władysław Sitowski wspominał: "Kiedyś Żydzi, (...) zobaczyli, że w korycie dla świń były przygotowane kartofle. Rzucili się oni do tych kartofli i ze świńskiego koryta jedli je. Widać było wyraźnie, iż byli bardzo głodni." Tak wygłodniałym i wycieńczonym ludziom hitlerowcy zamówili u masarza bardzo słoną, wieprzową kiełbasę, którą kazali popijać nie przegotowaną i lodowatą wodą, Trudno się dziwić, że w ten sposób odżywiani ludzie masowo zapadali na choroby. Wszyscy mieli biegunkę, a epidemie tyfusu i krwawej dezynterii przybrały takie rozmiary, że dotknęły nawet niemieckich strażników. Nie było żadnych granic dla zwyrodniałego sadyzmu funkcjonariuszy, byli oni panami życia i śmierci więźniów - ich ulubioną "rozrywką" było np. strzelanie do osadzonych jak do ruchomych celów. Aby pozbawić Żydów resztek godności Niemcy kazali im ciągnąć beczkowozy, traktując ich jak zwierzęta pociągowe. Jak relacjonował Józef Strzelczak: "Widziałem jak beczkowozy ciągnięte były nie przez konie, lecz przez Żydów, a na beczkowozach siedzieli hitlerowcy i batem popędzali Żydów, nakazując im wożenie wody biegiem." Można przypuszczać, że większość Żydów przebywających w Forcie III została zamordowana. Nie wysyłano ich do innych miejsc zagłady lecz mordowano na miejscu lub w okolicznych lasach. Potwierdzają to relacje mieszkańców Pomiechówka, którzy byli świadkami egzekucji. Liczba Żydów zamordowanych w Forcie III wyniosła od 6 do 10 tys. (rozbieżność w różnych publikacjach wynika z tego, że Niemcy chcąc zatrzeć ślady swojej zbrodni zniszczyli wszystkie dokumenty obozowe).

Po bestialskim zamordowaniu Żydów Niemcy przystąpili do przebudowy fortu, adaptując go do przyjęcia nowych więźniów, tym razem Polaków. Do prac budowlanych hitlerowcy zatrudnili polskich robotników. Jeszcze w czasie przebudowy fortu osadzono w nim 400 mieszkańców wsi: Nowe Budy, Bieliny, Zamość, Górki, Narty. 15 kwietnia 1943 roku policja i żandarmeria niemiecka otoczyła wsie, po czym wypędzono z domów wszystkich mężczyzn, bijąc ich kolbami. Aresztowani cierpieli w obozie głód. "(...) Przez 9 dni Niemcy nie dawali nam niczego do jedzenia. Jedynie co 3 dni wypuszczali nas na dziedziniec do ubikacji i wtedy dawali nam napić się trochę wody." - wspomina Józef Bargieł. Przesłuchania zatrzymanych odbywały się początkowo w siedzibie gestapo w Nowym Dworze Mazowieckim, a następnie na tzw. "górce", na zapleczu Fortu III oraz w pomieszczeniu przesłuchań w zabudowaniach fortu. Aresztowanych rolników oskarżano najczęściej o współpracę z partyzantami i ukrywanie broni. Zeznania były wymuszane przez okrutne tortury, dlatego więźniowie wracali z nich potwornie skatowani. Hitlerowcy posuwali się nawet do fabrykowania dowodów, w tym celu fotografowali zatrzymanych Polaków w polskich mundurach wojskowych. Prowadzone "śledztwo" zakończyło się wyrokiem skazującym 153 więźniów na śmierć. Zostali oni powieszeni w Forcie III.

Przejście przez poternę fortu trzeciego
Przejście przez poternę fortu trzeciego

W czasie akcji przeciwko komunistom na północnym Mazowszu hitlerowcy aresztowali od stycznia do grudnia 1943 roku około 200 osób i od stycznia do czerwca 1944 roku około 100 osób. Aresztowania w kwietniu i maju 1943 roku doprowadziły do rozbicia Obwodowego Komitetu PPR i Obwodowego Dowództwa Gwardii Ludowej. Szczególnie ucierpiały okręgi: Łódź, Włocławek i Płock. W lipcu 1943 roku gestapo aresztowało 150 osób w powiatach: płockim, płońskim i sierpeckim. Na przełomie kwietnia i maja 1943 zatrzymań dokonywano w Pułtusku. Nie wszyscy działacze lewicowego ruchu oporu zostali uwięzieni i skazani w Forcie III w Pomiechówku. Wielu aresztowanych zostało zabitych w masowych egzekucjach oraz w innych więzieniach lub obozach. W Forcie III więziono i rozstrzeliwano członków AK z Pułtuska, Nowego Miasta, Nasielska, Płońska, Mławy i Zakroczymia. Osadzano w nim także podejrzanych o przynależność do Batalionów Chłopskich. Mimo okrutnych tortur członkowie organizacji niepodległościowych zachowywali milczenie, nie wydając swoich towarzyszy.

30 lipca 1944 roku pozostałych przy życiu więźniów pomiechowskiego obozu popędzono w kierunku Modlina, gdzie miał na nich oczekiwać pociąg ewakuacyjny. Pociąg ten jednak nie przyjechał, dlatego po południu więźniowie zostali zawróceni z powrotem do Fortu III, z którego niebawem okoliczni mieszkańcy usłyszeli strzały - więźniów, którzy musieli sami wykopać sobie wcześniej doły, rozstrzeliwano strzałami w tyłu głowy. 281 więźniów zginęło podczas tej ostatniej masowej egzekucji w pomiechowskiej katowni. Przed opuszczeniem fortu funkcjonariusze urządzili w nim jeszcze huczną libację, po czym zniszczyli całą dokumentację więzienną, zacierając w ten sposób dowody swojej zbrodni i 31 lipca 1944 roku wyjechali. Na przełomie sierpnia i września 1944 roku fort został zajęty przez Wehrmacht. Wówczas stał się miejscem uwięzienia ujętych w łapankach mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy zajmowali cele zajmowane wcześniej przez więźniów. Osadzeni w Forcie III pracowali przy kopaniu okopów i bunkrów w okolicy Pomiechówka. Od sierpnia 1944 roku w Pomiechówku byli więzieni również radzieccy jeńcy wojenni oraz nieliczna grupa dezerterów niemieckich. Pod koniec 1944 roku hitlerowcy pognali część więźniów w kierunku Nasielska, pozostałą resztę zaś w kierunku Płocka. Losy pierwszej grupy są nieznane, druga została zamordowana.

Więzienie w Forcie III zajmowało obszar około 5 ha i składało się z właściwego fortu oraz małych, ukrytych w ziemi bunkrów. Do fortu prowadziła brukowana droga, którą dochodziło się do dużej żelaznej bramy. W bramie znajdował się otwór, który służył do porozumiewania się ze strażą więzienną. Obóz był otoczony drutem kolczastym wzdłuż którego były rozstawione posterunki wartownicze. Za bramą rozciągał się plac, pośrodku którego znajdował się podziemny korytarz prowadzący na zaplecze fortu. Po prawej stronie dziedzińca stał budynek przeznaczony dla kierownictwa obozu i prowadzących przesłuchania funkcjonariuszy gestapo. Znajdowały się w nim także mieszkania strażników, magazyn i łaźnia, która służyła często jako sala tortur. Wokół dziedzińca było rozmieszczonych półkolem dziesięć cel głównych - pomieszczeń z cementową posadzką o wielkości 10 na 8 metrów. Miejscem masowych egzekucji i przesłuchań było zaplecze fortu, nazywane przez więźniów "górką". Stała na nim wzniesiona w maju 1943 roku, wsparta na trzech słupach szubienica, na której wieszano jednocześnie 40 osób.

Napis zostawiony przez jednego z więżniów
Napis zostawiony przez jednego z więżniów

Więźniowie przebywali w Forcie III przestarzałych, niedostosowanych do przetrzymywania ludzi celach. Panował w nich taki zaduch, że więźniowie mdleli i dusili się oraz taka ciasnota, że musieli leżeć na jednym boku i mogli przewrócić się na drugi dopiero wtedy, kiedy zrobili to pozostali. Osadzeni spali na betonowej podłodze na garstce słomy, w której roiło się od wszy. Niekiedy ciasnota była tak duża, że nie byli w stanie w ogóle się położyć. Jan Makowski wspominał: "Pojemność celi nie była tak duża jak ilość więźniów umieszczonych w niej przez gestapowców. W związku z tym my nie byliśmy w stanie ani położyć się na betonie, ani usiąść na betonowej podłodze, a po prostu zgnieceni staliśmy słaniając się na nogach. Więźniowie mdleli (...). Aresztowani nie dostawali żadnych ubrań na zmianę, chodzili ciągle w tych, w których przywieziono ich do obozu. Swoje potrzeby fizjologiczne załatwiali w celach, ponieważ korzystanie ze znajdującej się na podwórku więziennym ubikacji mogło skończyć się śmiertelnym pogryzieniem przez psy. W jednym z bunkrów fortu urządzono łaźnię, w której więźniów myto i strzyżono. Dodatkowo codziennie o 6 rano wyganiano osadzonych na podwórze, na którym stało sześć beczek z brudną i zimną wodą, w której kazano im się myć. Więźniowie cierpieli w obozie na chroniczny głód, powodujący choroby i wyniszczenie organizmu, a skandaliczna jakość jedzenia powodowała, że wszyscy chorowali na krwawą biegunkę. Na śniadanie i kolację osadzeni dostawali kromkę spleśniałego chleba, niekiedy z odrobinką buraczanej marmolady oraz kubek niesłodzonej kawy. Na obiad wydawano im miskę wodnistej zupy z brukwi lub przegniłych liści kapusty. W związku z tym, że w obozie brakowało łyżek więźniowie pili ją wprost z blaszanych misek. Na spożycie gorącego płynu mieli jedynie około półtorej minuty - w tym czasie nie było możliwe wypicie go bez poparzenia sobie dłoni i ust.

Obręcz, do której wegług relacji świadków przywiązywano więźniów
Obręcz, do której wegług relacji
świadków przywiązywano więźniów

W Forcie III istniał niezwykle złożony system tortur, polegający na fizycznym i psychicznym znęcaniu się nad więźniami, którego zadaniem było wymuszanie od nich zeznań. Przesłuchiwania zaczynano zazwyczaj od bicia bykowcem i kopania po całym ciele. Jeśli zeznania nadal nie satysfakcjonowały oprawców przechodzili do kolejnych tortur: zrywania paznokci, wlewania wody do ust i nosa, wieszania na belce za nogi głową w dół, wbijania igieł i gwoździ we wrażliwe części ciała: stawy łokciowe, kolanowe i biodrowe. W potworny sposób skatowane ofiary ledwo wychodziły z przesłuchań o własnych siłach, wielu więźniów umierało lub stawało się kalekami do końca życia. Byli jednak tacy jak np. Zofia Krauze, których nie były w stanie złamać nawet najbardziej okrutne tortury. Zofia była uczennicą gimnazjum, należała do AK, zdradzona przez młodego współpracownika gestapo została aresztowana w 1944 roku w Zakroczymiu, gdzie mieszkała. Jej koleżanka Cecylia Bernaś tak wspominała postawę Zosi podczas przesłuchań: Pewnego razu późnym wieczorem usłyszałyśmy, że Zosia śpiewa "O jaka miła jest moja dziewczyna..." i śmieje się jak rozbawiona nastolatka. Myślałyśmy, że coś z Zosią źle, wpływy przesłuchań dały załamanie psychiczne, a może co innego. Wołamy wachmana był to Austriak mówiący trochę gwarą śląską (...) wówczas przeniesiono Zosię z pojedynki do naszej celi. Ucieszyłyśmy się bardzo, może jej będziemy bardziej potrzebne. Ona wówczas nam odpowiedziała: "gdy zasnęła obudziła się, bo usłyszała, że jęczy, wówczas zaczęła śpiewać-niech szwaby nie cieszą się, że mnie złamali." Potem zobaczyliśmy jej plecy i całe ciało, które było pokryte siniakami, czerwonymi plamami i zaschniętą krwią, obraz był przerażający. Mimo okropnego cierpienia Zosia gdy wychodziła na dziedziniec po posiłek szła w lakierkach na wysokim obcasie - wyglądała jak modelka na wybiegu, w ten sposób chciała pokazać, że żadne tortury, znęcania się nad nią, żadna przemoc nie zdoła jej złąmać. Dlatego nikogo nie zdziwi, że po wyzwoleniu pokazano celę, w której przebywała na ścianie zostały wydrapane "Jeszcze Polska nie zginęła". 30 lipca została rozstrzelana z innymi więźniami - tak umierają bohaterowie.

Obóz w Pomiechówku był pozbawiony jakiejkolwiek opieki medycznej, a jedyną pomoc zmasakrowanym, wycieńczonym więźniom niósł doktor Józef Witwicki, również więzień. Józef Witwicki, który był ważną postacią mławskiej konspiracji został aresztowany 29 lipca 1943 roku. Zatrzymanie nastąpiło kilka dni po zlikwidowaniu w kierowanym przez doktora Witwickiego szpitalu niebezpiecznego dla organizacji podziemnej agenta gestapo. Bezpośrednim powodem ujęcia Witwickiego było przechwycenie przez policję niemiecką idącego do Mławy łącznika, przy którym znaleziono kartkę ze słowami: "Czy została załatwiona sprawa szpitala?" Podczas przesłuchań Niemcy chcieli uzyskać od doktora nazwisko mordercy, który zabił w prowadzonym przez Witwickiego szpitalu agenta gestapo. W obozie Józef Witwicki został lekarzem więziennym i starał się - na ile w warunkach obozowych w ogóle było to możliwe - ulżyć cierpiącym ludziom. Mimo tego, że Witwicki miał prawo wstępu do cel, w których przebywali więźniowie to jednak niewiele mógł im pomóc - nie miał lekarstw, a rannych opatrywał bandażami zrobionymi z własnej bielizny. Dopiero w maju 1943 roku w Forcie III powstała izba chorych, jednak więźniowie nie byli w niej leczeni. Józef Witwicki został zamordowany 30 lipca 1944 roku.

Niemożliwe jest jednoznaczne ustalenie liczby zamordowanych w Forcie III, ponieważ Niemcy już od początku 1944 roku skrupulatnie zacierali ślady swoich zbrodni. W tym celu palili zwłoki najpierw w dołach, a później na specjalnym ruszcie. Hitlerowcy niszczyli również dokumentację więzienną. Stąd na temat liczby ofiar pojawiają się różne informacje - liczba zabitych waha się od 100 do 200 w ciągu miesiąca, natomiast liczba więźniów, która przewinęła się przez obóz w czasie całej okupacji niemieckiej od 50 do 100 tys. W tym miejscu należy wspomnieć, że fort był więzieniem przejściowym, w którym panowała duża rotacja - więźniowie byli w nim przetrzymywani tylko podczas prowadzonego przeciwko nim śledztwa, po jego zakończeniu zostawali mordowani albo wysyłani do innych obozów.


Bibliografia: