Piękno ukryte w prostocie
Życie Kunegundy Siwiec OCDS

Rozmowy z Chrystusem

Przyglądając się życiu Kunegundy mieszkańcy Stryszawy nie widzieli w nim żadnych nadzwyczajności. "Była prostą wiejską kobietą, nie wyróżniającą się z tłumu innych kobiet. A mimo to była inna" (1) - wyznaje Maria Mońska. Owej subtelnej inności, nikt nie był w stanie dokładnie sprecyzować. Niby wszystko w Kunegundzie było takie proste, góralskie i stryszawskie, a jednak jakoś inne. Pod tą zwyczajnością skrywała się tajemnicza głębia, pozostająca sekretnym światem jej i Chrystusa. Tam nikt z zewnątrz nie miał dostępu. Jedynie najbliższa rodzina, siostry zmartwychwstanki oraz nieliczne osoby, znające Kunegundę "od wnętrza", dostrzegały w niej wyjątkowe Boże działanie.

Każdego dnia chodziła na Mszę św., siadając na swoim stałym miejscu. Zajmowała ławkę tuż za ołtarzykiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Przywilej stałych miejsc miały także siostry zmartwychwstanki oraz nauczycielki z wioski (2). Kaplica stała się z biegiem czasu jej drugim domem. Po porannej Eucharystii spędzała na dziękczynieniu nieraz kilka godzin. "Pamiętam - opowiada siostra Lucjana Mryka CR - że czasem tak długo modliła się w kaplicy, że przychodziła Hanusia Leśniak, jej siostrzenica, i wyciągała ją stamtąd, bojąc się o jej zdrowie. My też nieraz, wiedząc, że jest w kaplicy parę godzin, zapraszałyśmy ją do nas na posiłek" (3).

Siedząc w swojej ławce - "taka góralka w chusteczce na głowie, zapatrzona w Tabernakulum" - traciła kontakt z otoczeniem, toteż w trosce o jej zdrowie ograniczono jej czas modlenia się w kaplicy (4). "Ona nie zdawała sobie sprawy z upływu czasu - wyjaśnia siostra Iwona Kosińska CR. Już dawno wszyscy powychodzili z kaplicy, a ona nadal tam była. Przed samą chorobą powiedziała do nas: Tak się długo modliłam w tej kaplicy. Za długo byłam, a mnie się zdawało, że bardzo krótko. A potem okazało się, że to było bardzo długo" (5).

Bywało, że podczas modlitwy w kaplicy świat obok przestawał dla niej istnieć. Gdy pewnego dnia siostra Leonarda Antkowiak CR przystroiła kaplicę w kwiaty, zapytała: "Kundusiu, jak się Kundusi podobał ołtarz? Ona z zażenowaniem odparła: Siostrzycko, przeprasom bardzo... Nic nie widziałam, jeno samego Pana Jezusa!" (6).

Początkowo Kunegunda nikomu nie zdradzała sekretów swego duchowego życia, nawet spowiednikowi. Spowiadała się co prawda regularnie, czyniąc wcześniej dokładny rachunek sumienia, jak sama tego uczyła dzieci i dorosłych, ale ograniczała się jedynie do wyznania grzechów. Jej spowiednikiem był ks. Bartkowski. Przyjechał do Siwcówki 13 października 1937 r., by objąć kapelanię u sióstr zmartwychwstanek. Jego zdrowotny urlop zamienił się ostatecznie w stały pobyt. Posługiwał siostrom i mieszkańcom Siwcówki aż do końca swego życia w 1986 r.

Po pięciu latach stałej spowiedzi u kapelana zmartwychwstanek nastąpił w życiu duchowym Kunegundy kolejny przełom. "Było to w roku 1942 - pisze ks. Bartkowski - w pierwszej jego połowie, dnia i miesiąca dokładnie nie pamiętam. Kundusia rozmawiała z jedną z sióstr zmartwychwstanek o spowiedzi. Między innymi siostra tłumaczy Kundusi, że stałemu spowiednikowi należy wyznawać nie tylko większe czy mniejsze przewinienia, ale także przedstawić cały stan duszy, wewnętrzne trudności jak i oświecenia Boże. Z całą prostotą Kundusia wyznaje, że tego dotychczas nie czyniła. Przy najbliższej okazji zwierza mi się, jako spowiednikowi swojemu, że często, szczególnie po Komunii św., słyszy w sobie głos Pana Jezusa, przemawiającego do niej, że dotychczas o tym nic nie mówiła, bo nie wiedziała, iż należy powiedzieć o tym spowiednikowi. W pierwszej chwili byłem tym wyznaniem trochę zaskoczony, tak na wszelki wypadek zacząłem wertować Zarys teologii ascetycznej i mistycznej Tanquerey'a, dzieła św. Teresy z Avila, by na podstawie ich doświadczenia w tej materii urobić sobie jasne zdanie o całej sprawie. Zbyt dobrze od pięciu lat znałem Kundusię, abym ją miał posądzać o jakąś halucynację czy egzaltację, zbyt była rozsądna i zrównoważona duchowo, a przy tym pokorna, by na tej drodze szukać jakiegoś zainteresowania swoją osobą. Zająłem wobec całej sprawy postawę raczej wyczekującą: ani przyjmować bezkrytycznie, ani z miejsca zaprzeczać i odrzucać" (7).

Ks. Bartkowski, który od czasu tej przełomowej spowiedzi Kunegundy stał się jej duchowym kierownikiem, zaczął rozglądać się za znakami, które potwierdziłyby bądź zanegowałyby prawdziwość owych wewnętrznych głosów. Odwołał się najpierw do podstawowej zasady, że prawdziwe objawienie prywatne powinno nieść ze sobą konkretnie dobro: wzrost miłości, pokory, pogody ducha, pokoju serca, cierpliwości oraz umiłowanie krzyża. Obserwując bardziej wnikliwie życie Kunegundy zauważył, że "rosła w niej gorliwość w modlitwie i ofiarach, by pomagać Jezusowi w ratowaniu zagrożonych dusz" (8). Miał więc pierwsze znaki potwierdzające autentyczność Bożego działania.

Mimo ich obecności zdecydował się jednak poddać ją jeszcze jednej próbie, którą opisał w swoich wspomnieniach. "Powiadam więc do Kundusi: Jeśli to rzeczywiście Bóg przemawia, to On zna także moje myśli i pragnienia. Wobec tego proszę, aby spełnił to, co tylko Jemu i mnie jest znane. Chodziło mi o nawrócenie i wyspowiadanie się pewnego grzesznika, który od lat już się nie spowiadał. Stawiałem także warunek, by spowiedź odbyła się 3 maja. Kundusia nie wiedząc nic, ani o treści, ani o terminie, modliła się jedynie gorąco o spełnienie mego pragnienia. Nadszedł dzień 3 maja. Po nabożeństwie zasiadłem do konfesjonału. Patrzę, a oto pod chórkiem jest ów grzesznik. Ludzie powoli zaczęli opuszczać kaplicę, a wtedy on wstał i zamiast skierować się do wyjścia - podszedł do konfesjonału. Otrzymałem odpowiedź" (9).

Już po pierwszych relacjach Kunegundy na temat treści słyszanych przez nią słów Chrystusa oraz niektórych świętych (10), ks. Bartkowski dostrzegł ich wielką wartość dla duchowej formacji i zaczął je zapisywać. Czynił to poza sakramentem pokuty. Notował "wiernie i dosłownie" (11), tak jak przekazywała je Kunegunda. Chociaż samego faktu notowania nie był w stanie ukryć, nigdy nie podejmował rozmów z osobami trzecimi o duchowym życiu swej penitentki. Był w tym względzie bardzo rygorystyczny. "Czasem, przychodząc do Kunegundy, gdy była już obłożnie chora - wspomina siostra Blanka Skorupińska CR - zastawałam ks. Bartkowskiego z notesikiem na kolanach, coś tam notującego. Ale ksiądz, gdy ktoś wchodził, zamykał notes. Tak, że za życia Kundusi nic nam nie mówił i zabronił mi mówić z Kundusią na ten temat" (12). Notował w małych notesach i trzymał je pod zamknięciem (13). Przez trzynaście lat notowania, od 1942 do 1955 r., uzbierało się ich sporo. Z powodów, o których wspomniano już wcześniej, notatki robił własnoręcznie (14).

Pomimo starań o zachowanie jak najdalej idącej dyskrecji w sprawach nadzwyczajnych łask doświadczanych przez Kunegundę, w wiosce krążyły różne pogłoski. "Wprawdzie nie mówiło się głośno - wspomina Wiktoria Janik - ale jeszcze przed wojną wiedzieliśmy o tym, że Pan Jezus przychodził do Kundusi w każdy piątek. Potem w te dni bardzo cierpiała. Nigdy na ten temat z nią nie rozmawiałam. Nie wiem, czy cokolwiek by powiedziała. Pogłoska taka krążyła, że rozmawia z Panem Jezusem. Jedni się z tego śmiali, inni się zastanawiali" (15).

Kunegunda nie traktowała przekazywanych jej przez Chrystusa pouczeń jako swojej własności. Chociaż skrupulatnie z nich korzystała, samą siebie uważała jedynie za narzędzie w Jego rękach. Świadczy o tym pewne wydarzenie, wspomniane przez siostrę Blankę Skorupińską CR. "Byłam kiedyś świadkiem rozmowy ks. Bartkowskiego w naszej rozmównicy z innymi księżmi, którzy po śmierci Kundusi masowo tutaj przyjeżdżali na wypoczynek. Ks. Bartkowski mówił, że gdy był chory, to dokąd do Kundusi nie przyszedł, a czasem nie przychodził i parę dni, Kundusia wszystko pamiętała, choćby z całego tygodnia. Pamiętała do momentu, aż ksiądz wszystko zapisał. Gdy ksiądz zapisał i na ten temat chciał z nią porozmawiać, Kundusia już nie pamiętała szczegółów. Odnosiło się wrażenie, jakby przekazane słowa już do niej nie należały" (16).

W krótkim czasie po śmierci Kunegundy ks. Bartkowski zdecydował o przepisaniu na maszynie zawartości notesów (17). To niełatwe i czasochłonne zadanie zlecono siostrze Iwonie Kosińskiej CR. "Po uzgodnieniu z siostrą przełożoną - wspomina siostra Iwona - ks. Bartkowski przyniósł swoje notatki, ręcznie pisane, w takich malutkich zeszycikach, z poleceniem przepisywania ich na maszynie. Ja umiałam pisać na maszynie. Początkowo miałam trudności w odczytywaniu pisma księdza, więc ksiądz mi dyktował. Czasem były te notatki niewyraźne, bo ksiądz używał skrótów. Po zapoznaniu się z jego pismem, przepisywałam już sama, a ks. Bartkowski tylko po mnie sprawdzał. Tych zeszycików było sporo, bo po przepisaniu na maszynie, a dość gęsto pisałam, było ponad sto stron. W notatkach czasem nie było dat, ale na ogół były. Po mnie, z mojego maszynopisu, przepisywano na zlecenie księdza dalsze kopie tekstu. Ksiądz nie komentował sprawy objawień wewnętrznych Kundusi. Ja pisałam wiernie to, co było w zeszycikach" (18).

Gdy przepisywanie zostało zakończone ks. Bartkowski przekazał tekst swemu ordynariuszowi, ks. biskupowi Kazimierzowi Kowalskiemu, podczas jego pobytu w Siwcówce w 1957 r. Ordynariusz chełmiński wyraził aprobatę dla tekstu, orzekając, że nie znajduje w nim niczego, co byłoby sprzeczne z wiarą i moralnością chrześcijańską (19). Od tego czasu zapis rozmów Chrystusa z Kunegundą był udostępniany różnym osobom zakonnym i świeckim.

Tekst został również przekazany ks. Prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu (20). Ks. Prymas poznał Kunegundę osobiście w sierpniu 1946 r. Będąc jeszcze biskupem lubelskim prowadził w kaplicy w Siwcówce rekolekcje dla dziewcząt i pań formujących Instytut Świecki Pomocnic Maryi Jasnogórskiej, Matki Kościoła, zwany popularnie Ósemką Prymasowską (21). Do uczestnictwa w naukach rekolekcyjnych zaprosił także Kunegundę, z czego ochotnie skorzystała. Odwiedził ją też w domu i prosił o modlitwę w różnych ważnych sprawach (22). Kunegunda zamierzała przekazać trochę swojej ziemi pod budowę domu dla Instytutu. Gdy jednak ks. Prymas dowiedział się o tym, nie zgodził się na darowiznę, stwierdzając, "że w jednej małej Stryszawie nie mogą istnieć koło siebie dwa zespoły kościelne" (23), mając na uwadze zmartwychwstanki obecne w wiosce od 1929 r.

Ks. Bartkowski nie zamierzał wydawać sporządzonych przez siebie zapisków drukiem, chociaż bywał do tego zachęcany. "Gdy te słowa były przepisane na maszynie - wspomina siostra Iwona Kosińska CR - mówiłyśmy, aby ksiądz gdzieś napisał o Kundusi. Lecz ksiądz mówił, że jemu nie chodzi o wydanie, bo są to sprawy Boże i jeśli Bóg będzie chciał, to ujawni światu" (24). Pierwsze książkowe wydanie rozmów Chrystusa z Kunegundą ukazało się więc drukiem dopiero w 1995 r. (25), a w 2008 r. doczekało się drugiego wydania.

* * *

(1) Maria Mońska, wspomnienia, s. 2.
(2) Anna Pająk (ur. Tresna, 1907), wspomnienia (1987), s. 2, sygn. T2C/5, ABPKPKB.
(3) Lucjana Mryka CR, wspomnienia, s. 3.
(4) Iwona Kosińska CR, wspomnienia, s. 3.
(5) Tamże, s. 3.
(6) Tamże, s. 5.
(7) Ks. Bronisław Bartkowski, wstęp do maszynopisu Miejsce Mojego Miłosierdzia i Odpoczynku, s. 10.
(8) Tamże, s. 12.
(9) Tamże, s. 12.
(10) Kunegunda słyszała także Matkę Bożą, św. Józefa, św. Teresę od Dzieciątka Jezus, św. Teresę od Jezusa, św. Jana od Krzyża i św. Katarzynę.
(11) Ks. Bronisław Bartkowski, wstęp do maszynopisu Miejsce Mojego Miłosierdzia i Odpoczynku, s. 10.
(12) Blanka Skorupińska CR, wspomnienia, s. 12.
(13) Franciszka Bartkowska, wspomnienia, s. 8.
(14) "Ponieważ Kundusia poza umiejętnością czytania z całej sztuki pisania opanowała jedynie tyle, że umiała się podpisać, zacząłem sam robić notatki z jej wypowiedzi". Wstęp do maszynopisu Miejsce Mojego Miłosierdzia i Odpoczynku, s. 10.
(15) Wiktoria Janik, wspomnienia, s. 7.
(16) Blanka Skorupińska CR, wspomnienia, s. 12.
(17) Po przepisaniu ks. Bartkowski zniszczył prawie wszystkie notesy. Jeden z nich zachował się: sygn. KS 1, ABPKPKB.
(18) Iwona Kosińska CR, wspomnienia, s. 7.
(19) Ks. Bronisław Bartkowski, wstęp do maszynopisu Miejsce Mojego Miłosierdzia i Odpoczynku, s. 10-11.
(20) Franciszka Bartkowska, wspomnienia, s. 9.
(21) Maria Okońska (Instytut Prymasowski), list z dnia 13 marca 1991 r., sygn. T2C/22, ABPKPKB.
(22) Blanka Skorupińska CR, wspomnienia, s. 9; Iwona Kosińska CR, wspomnienia, s. 4; Franciszka Bartkowska, wspomnienia, s. 2.
(23) Maria Okońska (Instytut Prymasowski), list z dnia 1 marca 1989 r., sygn. T2C/22, ABPKPKB.
(24) Iwona Kosińska CR, wspomnienia, s. 6.
(25) Miejsce Mojego Miłosierdzia i Odpoczynku. Nadprzyrodzone oświecenia Kunegundy Siwiec ze Stryszawy zanotowane przez ks. Bronisława Bartkowskiego, Wydawnictwo Karmelitów Bosych, Kraków 1995.

Jerzy Zieliński OCD

All rights reserved. Publication or distribution of any content from this site is possible only with our permission
© Krakowska Prowincja Karmelitów Bosych 1998-