DJ Quik - Rhythm-al-ism (1998)
Cytuj:
01. Rhythm-al-ism (Intro)
02. We Still Party
03. So Many Wayz (Ft. 2nd II None & Peter Gunz)
04. Hand In Hand (Ft. 2nd II None, El Debarge)
05. Down Down Down (Ft. Suga Free, AMG & Mausberg)
06. You'z A Ganxta
07. I Useta Know Her (Ft. AMG)
08. No Doubt (Ft. Playa Hamm & Suga Free)
09. Speed (Ft. AMG)
10. Whateva U Do (Ft. Dionne Knighton, Will Hudspeth)
11. Thinkin' Bout U
12. EL's Interlude (Ft. El DeBarge)
13. Medley For A "V" (The P***y Medley) (Ft. Snoop Dogg, Nate Dogg, Hi-C, AMG, 2nd II None & El DeBarge)
14. Bombudd II
15. Get 2getha Again (Ft. AMG, 2nd II None, Hi-C & El DeBarge)
16. Medley for a "V" (Reprise)
W roku 1998, trzy lata po wydaniu swojej ostatniej płyt, DJ Quik wraca z kolejnym wydawnictwem. Długo przyszło na nie czekać, ale z całą pewnością było warto. Płyta została w większości wyprodukowana przez Quika, jedynie utwory nr 3, 10, 13 i 16 były współprodukowane przez Quika i G-One.
W przeciwieństwie do poprzedniej płyty, tym razem Quik zaserwował naprawdę potężną dawkę dynamicznych i wesołych rzeczy. W mojej opinii album ten dużo bardziej radosny, dużo bardziej słoneczny od poprzedniego, "Safe & sound". Kurwa, ten album jest po prostu czystą definicją g-funku. Nie brakuje tu niemalże niczego. Czuję się, jakbym słuchał "The Chronic" składającego się z samych "Let me ride" albo "Doggystyle" składającego się z samych "Who am I". Te wszystkie cymbałki, bimbałki, dzwonki, trójkąty - kurwa, po prostu g-funk w najczystszej, najpiękniejszej postaci, dopieszczonej pod względem każdego najmniejszego dźwięku. Już sam początek płyty zwiastuje, że będzie tu po prostu funkowo w każdym tego słowa znaczeniu. Począwszy od znakomitego, wprowadzającego w nastrój "We still party", przez kilka spokojniejszych utworów z dużą liczbą gościnnych udziałów (m.in. Gangsta D i KK z 2nd II None, Peter Gunz, przyjemna El Debarge, AMG, Hi-C, Mausberg), fenomenalne "You'z a ganxta" (będące zresztą hołdem dla Biggiego i Paca) czy fajną historyjkę z "I Useta Know Her" ("obsługi" talkboxa Quika uczył sam mistrz Roger Troutman), dochodzimy ledwie do połowy płyty, a mamy za sobą całą masę wybitnie brzmiących rzeczy. A to dopiero niecała połowa!
Pierwszą połowę kończy utwór, który mnie chyba najbardziej rozpierdala na tej płycie. Owszem, bit jest kozacki. Owszem, Quik i Playa Hamm fajnie sobie napierdalają pod ten bit. Nic jednak nie jest w stanie przebić tego, co odstawił tutaj Suga Free. Nie znałem tego manego wcześniej, bo gdybym znał, to nie sposób zapomnieć tak charakterystycznego i pojebanego typa. Jak wbija na bit ze swoim popierdolonym flow, to po prostu szok (a ja myślałem, że to Kokane ma jakieś dziwne wejścia i odpały). I jeszcze te pokrzykiwania. Traktuję go co prawda jako pewne nietypowe "zjawisko", ale no zmiażdżył i zjadł dupą cały kawałek swoim dziwactwem.
Druga połowa płyty natomiast oferuje odrobinę inne rzeczy od tego, co można usłyszeć na początku płyty. Mam wrażenie, że słyszałem już gdzieś podobny motyw muzyczny, co w "Speed". Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się to z obozem Detroit - albo jakimś kawałkiem Eminema albo D12. Tak czy siak, utwór jest kozacki, chociaż jakiś taki mniej radosny, nawet jakby odrobinę melancholijny albo smutny. Kolejny kawałek, "Whateva U Do", również wskazuje na małą zmianę repertuaru, mamy tu bowiem jakiś spokojny, laidbackowy love song. To też już chyba trochę taki trademark Quika, że na każdej płycie jest taki smooth song, musi się znaleźć coś wyważonego. Podobnie zresztą prezentuje się następny utwór, "Thinkin' Bout U". Spokojny, powolny, lekko hipnotyzujący. Dużo spokoju i chilloutu znajdziemy też w wykonanym przez El Debarge "El's interlude". Można powiedzieć, że to kolejna rzecz z cyklu "Quiks groove", tylko że tym razem nazywa się inaczej i mamy tu kobiecy wokal.
Od tego momentu zaczyna się mniej więcej powrót do tego żywszych brzmień. "Medley For A "V", choć jest typowym kawałkiem o kobietach (mówiąc prościej - o cipkach), wykonany jest świetnie. Taki fajny duuży wspólny kawałek, gdzie gościnnie pojawiają się Snoop Dogg, Nate Dogg, Hi-C, AMG, 2nd II None i El DeBarge. Coś jak podsumowanie wspólnych starań nad płytą.
Podobnie zresztą można powiedzieć o radosnym "Get 2getha again" w tym samym składzie oprócz dwóch panów Doggów.
Och, byłbym zapomniał. Być może mamy tu entuzjastów takiej muzyki, natomiast mnie zupełnie nie interesuje Bombudd II. Tak jak skipowałem pierwszą część, tak samo skipuję ten utwór, a szkoda, bo gdyby nie on - płyta byłaby dla mnie ideałem.
Żeby tradycji stało się zadość, Quik wjebał jeszcze na płytę jeden instrumental z "Medley for a V", urozmaicony o gitarowe brzmienia i takie tam.
Płyta dla mnie przełomowa. Tzn. nie to, że zrewolucjonizowała muzykę czy coś, przełomowa dla mojej osoby. Poprzednie płyty Quika były świetne, doskonałe, ale brakowało mi tam jeszcze czegoś. Ta płyta natomiast jest genialna, dopięta niemalże na ostatni guzik. Nawet przekonałem się dzięki tej płycie do tych wszystkich wcześniej no-name'owych dla mnie gości typu AMG, Hi-C czy panowie z 2nd II None. Same plusy, same pozytywy. W kurwę piękne brzmienie g-funku, coraz odważniej poczynający sobie z flow Quik - dla mnie bezsprzecznie najlepsza płyta Quika z pierwszych czterech (bo tyle znam).
Zapraszam do obejrzenia klipów:
DJ Quik - Hand In Hand
DJ Quik - You'z a ganxta (gościnnie w klipie pojawia się Snup Dok)
Do "Down, down, down" niestety nie znalazłem.