Lipiec - Sierpień 2008

Rok św. Pawła rozpoczęty
Krzysztof Bramorski

Święta w podróży
Agnieszka Bugała

Pieszo na Jasną Górę
Violetta Nowakowska

„Sokrates tańczący”
Ks. Janusz Czarny

Wakacje z Bogiem
Anna Kowałek

Rodziców i dzieci kłopoty z wakacjami
Anna Litwin

Problem zła i św. Augustyn
Łukasz Henel

Błogosławiona s. Marta Wiecka
Stanisław Wróblewski

Kościół w oczach PZPR
Piotr Sutowicz

Do czego prowadzi zdrada małżeńska?
Z ks. Bolesławem Orłowskim rozmawia Bożena Rojek

Wrocławski Turniej Tenorów
Joanna Pietrasiewicz

„Pijafka” – bo wystarczy tylko chcieć
Marta Anioł



Strona główna

Archiwum

Błogosławiona s. Marta Wiecka
Stanisław Wróblewski



24 maja br. we Lwowie na Ukrainie odbyła się uroczystość beatyfikacji siostry Marty Wieckiej ze zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. Aktu wyniesienia na ołtarze dokonał kard. Tarcisio Bertone, Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej, jako legat papieża Benedykta XVI. Z tej okazji warto bliżej zapoznać się z życiem i działalnością s. Marty, oraz z jej chwalebną postawą miłości i ofiary ze swojego życia.

Dzieciństwo i młodość – ku dojrzałości chrześcijańskiej

Marta Wiecka przyszła na świat 12 stycznia 1874 r., w miejscowości Nowy Wiec na Pomorzu w Królestwie Pruskim, jako trzecie dziecko Marcelego i Pauliny z Kamrowskich. Była jednym z trzynaściorga dzieci tych pobożnych katolików i Polaków, którzy mimo procesu germanizacji nigdy nie zatracili swojej świadomości narodowej i religijnej. Pochodziła z rodziny szlacheckiej o dużym majątku ziemskim i z licznymi kontaktami politycznymi na niwie lokalnej. Marta od swoich narodzin bardzo często choruje, i powszechnie uważa się, że dziecko nie przeżyje. Jednak kiedy matka poleca ją wstawiennictwu Bożej Rodzicielki w regionalnym sanktuarium, Marta bardzo szybko powraca do zdrowia.

Mimo wzmożonej germanizacji i szerzenia wyznania protestanckiego rodzina wiernie trwa przy Kościele katolickim i przy polskości. Paulina uczy swoje dzieci podstawowych modlitw, katechizmu, prawd wiary. Z powodu dalekiej drogi do świątyni parafialnej urządzona zostaje, w jednym z pokoi, mała kaplica, gdzie każdego wieczoru cała rodzina i wszyscy pracujący w majątku spotykają się na modlitwie. Marta Wiecka uwielbia te spotkania i domowe nabożeństwa. Bardzo podoba jej się również wieczorne czytanie Pisma Świętego i biografii świętych. Na rozwój duchowy dziewczynki, oprócz NMP, wielki wpływ ma również bardzo znany na śląskiej ziemi święty Jan Nepomucen, męczennik, patron spowiedników i wspomożyciel chroniący od powodzi. Z naszą błogosławioną i tym świętym wiąże się ciekawa historia, która połączyła ich na całe życie. Marta dowiedziała się od swoich koleżanek, że u jej kuzyna Dionizego na strychu znajduje się zniszczona figura świętego. Natychmiast idzie do niego, prosząc o podarowanie tej rzeźby. Kuzyn spełnia prośbę. Na jej prośbę rodzice przekazują figurę do odnowienia i konserwacji. Po czasie spędzonym u specjalisty figura zostaje poświęcona przez miejscowego proboszcza i ustawiona na wysokim postumencie naprzeciw domu państwa Wieckich. Całość uroczystości zorganizuje rezolutna Marta. Dziecko coraz bardziej zaprzyjaźnia się ze św. Janem, spędza przy pomniku dużo czasu. Mimo trudów dnia codziennego, szkoły pracy w gospodarstwie i pomocy matce przy młodszym rodzeństwie zawsze znajduje chwilę na spotkanie ze swoim przyjacielem. Później, będąc już w zakonie, w jednym z listów wspomina i pisze, że to święty z Czech wyprosił jej u Boga łaskę powołania.

W szkole Marta jest pilną uczennicą, a jej poczucie humoru, radość i zaangażowanie w pomoc innym zjednywały jej przyjaciół. A wszystko to dzieje się w czasie przygotowania do I komunii św. Dziewczyna wstaje wcześnie rano, aby codziennie, jeszcze przed szkołą, uczestniczyć w Eucharystii w kościele oddalonym o 11 km. Jednocześnie choroba matki powoduje coraz większy udział Marty w wychowaniu rodzeństwa. Rodzeństwo nazywa ją nawet czasem drugą mamą.

Coraz większa dojrzałość i stałość w wierze zaczynają kierować Martę na drogę powołania zakonnego. Najpierw w wieku 16 lat przekonuje rektora Seminarium Duchownego w Pelpinie, żeby ten przyjął jej brata Jana w szeregi alumnów, mimo przepełnienia i wielu chętnych. Dodaje to panience odwagi do rozpoczęcia szukania własnej drogi życia. Prosi swojego kierownika duchowego ks. Mariana Dąbrowskiego o pomoc w przyjęciu do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia popularnie zwanych szarytkami. Ten odmawia protekcji ze względu na młody wiek Marty. Dzielna dziewczyna nie zraża się tym i sama pisze list do zgromadzenia. Matka prowincjalna odpisuje jej, zapraszając jednocześnie do klasztoru na święta Bożego Narodzenia. Ma w tym ukryty plan, gdyż chce sprawdzić, czy nastolatka jest w stanie poświęcić ten czas spędzając go w gronie sióstr. Marta próbę przechodzi zwycięsko. jednakże do zakonu trafia dopiero po ukończeniu 18 roku życia.

Za klasztorną furtą

Do domu prowincjalnego Marta wraz z przyjaciółką przybywają 26 kwietnia 1892 roku. W tym samym dniu obie dziewczyny zostają przyjęte do postulatu. Dla siostry Marty trwa on niespełna 4 miesiące. W ich trakcie postulantki zapoznają się ze Zgromadzeniem, jego charyzmatem, duchem, poznają również historię zakonu i ich założycieli. Jest to czas przyglądania się życiu sióstr szarytek i ich posłudze chorym i cierpiącym. W tym okresie kandydatki mają za zadanie rozeznać swoje powołanie, to samo mają zrobić i siostry odpowiedzialne za przygotowanie do rozpoczęcia formacji. Siostra Marta nie ma trudności z wejściem we wspólnotę zakonną. Nigdy się nie skarży na zmęczenie, utratę sił cielesnych i duchowych. Radość i pokój, które cechowały Martę od dzieciństwa również w zakonie przynoszą jej ten jakże piękny styl życia i relacje we wspólnocie. U tej młodej stojącej na progu realizacji powołania zakonnicy cały czas emanuje prawdziwa miłość do drugiego człowieka tak podczas modlitwy jak i przede wszystkim podczas pracy z bliźnimi.

Kolejny okres w życiu siostry Marty to czas seminarium. Jest on poświęcony permanentnej formacji obejmującej całe życie młodej zakonnicy. Jest więc wypełniony poznawaniem Reguły Zgromadzenia, wgłębiania się w Ducha zakonu i charyzmatu sióstr miłosierdzia. Siostry w tym czasie zapoznają się szczegółowo z pismami ascetycznymi swego założyciela św. Wincentego á Paulo oraz założycielki linii żeńskiej zgromadzenia św. Ludwiki de Marillac. Czas seminarium dla Marty jest nie tylko szkołą modlitwy i medytacji, ale i praktycznego przygotowania się do posługi chorym i cierpiącym w szpitalach oraz w ośrodkach pomocy. W tym czasie nie było specjalnych kursów pielęgniarskich organizowanych dla sióstr, dlatego te młodsze uczyły się przypatrując się siostrom bardziej doświadczonym. Siostra Marta ma dar bardzo szybkiej nauki, toteż w krótkim czasie zdobywa potrzebne umiejętności medyczne.

21 kwietnia 1893 r., siostra Marta, po pozytywnej decyzji Rady Prowincji Krakowskiej, zostaje wpisana w rejestr prawny członków zgromadzenia i następuje tzw. Posłanie do Służby Chrystusowi w Ubogich, oznacza to zakończenie formacji w Seminarium i rozpoczęcie pracy na placówkach zgromadzenia.

Zobaczyć Chrystusa w cierpiącym człowieku

Pierwszą placówką zakonną, na którą trafiła siostra Marta, był Szpital Powszechny we Lwowie. Był to duży gmach, w którym siostra Wiecka, była jedną z ponad pięćdziesięciu sióstr. Lecznica mieściła się w byłym klasztorze Pijarów, toteż budynek zwany był „Pijary”. Praca i pobyt we Lwowie był prawdziwą szkołą życia. S. Marta spełnia tam swoje funkcje pielęgniarki i zakonnicy wzorowo. Nigdy nie zwraca uwagi na narodowość czy religię, bo w drugim, cierpiącym człowieku widzi Chrystusa Pana. Modlitwa pracą – tak wygląda posługiwanie siostry Marty we wszystkich zakładach zdrowotnych. To zaskarbia jej zawsze wdzięczność chorych, ich rodzin, a także personelu medycznego. Siostra Marta pracuje we Lwowie na zmiany kilka razy w ciągu dnia po 2, 3 godziny. Siostry patrzą na nią ze zdziwieniem, gdyż siostra Marta choć zmęczona jak inni, nigdy nie narzeka na ciężar prac i obowiązków. Kolejną placówką jest Szpital Powiatowy w Podhajcach. Tam siostra Wiecka pracuje od 1894 do 1899 roku. Była to mała placówka. Ze względu na prace budowlane praca sióstr prowadzona była w prowizorycznych warunkach. Również i tu s. Marta zasłynęła ze swojej dobroci. Pracując w tym miejscu zacieśnia jednocześnie kontakty z rodziną pisząc wiele listów do rodziców i rodzeństwa. Następny klasztor i praca w Szpitalu w Bochni k. Krakowa, w latach 1899-1902, są dla siostry Marty czasem wytężonej pracy i cierpienia. Jeden z pacjentów, zazdrosny, że s. Wiecka troskliwie opiekuje się młodym studentem, roznosi kłamliwą plotkę, że siostra Marta jest ze wspomnianym młodzieńcem w ciąży. Sytuacja staje się na tyle napięta, że s. Marta zostaje wezwana do Matki prowincjalnej w celu złożenia wyjaśnień. Po jakimś czasie prawda wychodzi na jaw i siostra Marta zostaje poproszona o przebaczenie. Trzeba przy tym zaznaczyć, że przełożona s. Wieckiej w Bochni cały czas „stoi murem” za swoją podwładną, znając jej charakter i cnotę.

„Święta ze Śniatynia”

1902-1904 to lata pracy siostry Marty Wieckiej w Śniatynie. Miasto to było w tym czasie swoistym „tyglem” narodowości i religii. Oprócz katolików, protestantów, prawosławnych, Ormian, mieszkają tam także muzułmanie i Żydzi. Tam też siostra Marta pokazuje, jakim człowiekiem powinien być naśladowca Chrystusa. Bez względu na narodowość i religię, „Święta ze Śniatynia” jak ją tam nazwano, pomaga każdemu bez wyjątku. Dzięki jej postawie pełnej wiary i dobroci wielu pacjentów nawraca się. Wszyscy dokoła dostrzegają bowiem, że Marta Wiecka ma dar pomocy nie tylko w sprawach cierpienia na ciele, ale i na duszy, toteż bywa często wzywana do umierających. Charyzmat ten uwidoczni się zwłaszcza na polu nawracania Żydów i muzułmanów, a siostra Marta staje się coraz wyraźniejszym „znakiem jedności”.

Pewnego dnia podczas modlitwy Pan Jezus mówi jej, że wkrótce ją zabierze do siebie. Od tej chwili w duszy naszej nowej błogosławionej rodzi się niezmierna tęsknota za niebem. Zaczyna mówić o śmierci, choć jej współtowarzyszki nie chcą wierzyć, że tak młoda i silna kobieta umrze i to w niedługim czasie. Stało się jednak według słowa Pana. Po opuszczeniu izolatki przez chorą na tyfus kobietę trzeba takie pomieszczenie wysterylizować. Zadaniem tym obarczono młodego mężczyznę, męża i ojca dzieci. Siostra Marta zdając sobie sprawę z zagrożenia postanawia mężczyznę zastąpić. Niedługo potem siostra Marta sama zapada na tyfus. Podczas kilkudniowej choroby jest cały czas przytomna i świadoma niedalekiego spotkania z Bogiem. Wówczas to towarzyszy zakonnicy jej rodzony brat, ks. Jan Wiecki. Siostra bardzo cierpi. W ostatnim czasie nie może nawet mówić toteż przez miejscowego dziekana prosi o przebaczenie win i przykrości, które wyrządziła w swym życiu innym. Całe miasteczko, gromadzi się w pobliżu klasztoru, a każdy, bez względu na religię, modli się do Boga o łaskę dla siostry Marty.

Marta zaopatrzona świętymi sakramentami umiera 30 maja 1904 r. Pochowana zostaje na pobliskim cmentarzu obok figurki św. Jana Nepomucena. Taka jest jej wola, choć nikt wówczas jej jeszcze nie znał, gdyż dopiero w późniejszym czasie natrafiono na taką informację. Wydawało się, że zawierucha wojenna, zmiana granic i system totalitarny panujący w Europie wschodniej wymaże pamięć o świętej szarytce. Jednakże grób siostry zawsze otoczony jest staranną opieką i troską. Choć nie żyją już świadkowie heroiczności cnót błogosławionej Marty Wieckiej, to ich potomkowie ciągle mają żywy obraz swojej kochanej zakonnicy.

Na koniec zacytować warto pewnego, nawróconego Żyda, który po powrocie do zdrowia adresował kopertę z listem do siostry Marty – Święta siostro Marto ze Śniatynia, oręduj za nami w niebie, abyśmy my, tu na ziemi, tak jak ty mogli w drugim człowieku zobaczyć naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, bez względu na wyznanie, narodowość, kulturę, rasę.