Z „Konspektem” w plecaku
P. Pacholarz

Piotr Pacholarz

Lanckorońska terapia

 
Informacje ogólne

Niezbyt odległa jest Lanckorona od Krakowa – niespełna 30 km dzieli obydwie miejscowości. w pogodne dni – chociażby ze wzgórza św. Bronisławy lub z wierzchołka Kopca Kościuszki – widać niezbyt wysoką, ale wyróżniającą się spośród łagodnego górskiego krajobrazu, Górę Lanckorońską. Według geografów jest to wzgórze należące jeszcze do Pogórza Wielickiego, o zaznaczającej się asymetrii stoków, które po stronie północnej nachylone są bardziej niż od południa. z krakowskiej perspektywy, Lanckorońska Góra jawi się jako wzgórze silnie zalesione, patrząc natomiast od południa – nawet z daleka – widoczne są zabudowania podchodzące prawie pod sam jej wierzchołek.

Okolice Lanckorony
Okolice Lanckorony

Lanckorona jest stosunkowo niewielką miejscowością – mieszka tu nieco ponad 2000 osób. Dziś wydaje się lekko zmarginalizowaną, jednak w przeszłości odgrywała znacznie ważniejszą rolę. Powstała najprawdopodobniej jako osada obsługująca załogę wzniesionego na tutejszym wzgórzu zamku. Nieprzypadkowo właśnie w tym miejscu, albowiem tuż poniżej – od strony zachodniej – przebiegała granica państwa, której bezwarunkowo należało strzec. Za nią leżał Śląsk, wielokrotnie realizujący, pomimo swego piastowskiego rodowodu, przedsięwzięcia sprzeczne z polską racją stanu. Był więc zamek lanckoroński rodzajem strażnicy.

Ważną datą w dziejach Lanckorony okazał się rok 1366 – za sprawą Kazimierza Wielkiego nadano jej prawa miejskie (magdeburskie). Jednakże miasto nie wykazywało specjalnej dynamiki pod względem rozwoju terytorialnego, ludnościowego czy gospodarczego. Również i przesunięcie granicy państwa bardziej na zachód przyczyniło się do spadku znaczenia tutejszego zamku. Po raz ostatni Lanckorona zasłynęła silniej w całej Rzeczpospolitej dzięki Konfederacji Barskiej. Tu właśnie obwarowali się konfederaci – niejednokrotnie staczając zwycięskie potyczki z wojskami rosyjskimi. Ich przegrana – symbolicznie rzecz ujmując – zbiegła się z rozbiorem Rzeczpospolitej…

Ruiny zamku
Ruiny zamku

Choć jeszcze cesarz austriacki nadał Lanckoronie nowy herb, to już cały wiek XIX był tylko okresem wegetacji tego miasta, nazywanego tak tylko ze względów prawnych. Pożar, jaki miał miejsce w 1869 r., praktycznie dokończył dzieła zniszczenia. Budowa pensjonatów z początku XX w. nie powstrzymała procesu dezurbanizacji tej miejscowości, która w 1933 r. ostatecznie utraciła prawa miejskie.

Cóż takiego jest jednak w Lanckoronie, że warto się nią zainteresować? Pozwolę sobie wypunktować niektóre z jej walorów.

Kościół św. Krzyża
Kościół św. Krzyża

Położenie. Jest to miejscowość niezwykle malowniczo położona. Nawet z rynku (podobno jednego z najbardziej nachylonych w Polsce) widoczne są góry Beskidu Makowskiego, zaś z uliczek biegnących nieco wyżej dostrzec można i Beskid Wyspowy, a także królującą w polskich Beskidach Babią Górę (Beskid Żywiecki). Patrząc zaś od przeciwnej strony jawi się Lanckorona jako osada złożona z niewysokich budynków z wyraźną dominantą w postaci kościoła pw. św. Jana Chrzciciela – uroczo „przyklejonych” do stoków Lanckorońskiej Góry (545 m n.p.m.).

Zabytki sakralne. Wspomniany wcześniej kościół był wielokrotnie przebudowywany. Wprawne oko dostrzeże jednak elementy stylu gotyckiego, który zachował się głównie w prezbiterium. Ponadto odnaleźć tam można elementy barokowe i rokokowe. Zwieńczenie kościelnej wieży to z kolei styl pseudoromański. Od zewnątrz, na ścianie kaplicy, znajduje się interesująca płyta nagrobna (mocno już zatarta) z napisem w języku niemieckim. To ślad po dawnych osadnikach, którzy przybyli tu z Niemiec. i choć nastąpił proces całkowitej ich asymilacji, po tamtym okresie została przecież nazwa. Lanckorona to spolszczenie częstej w Niemczech nazwy zamków rycerskich „Landskrone”. Notabene góra o takiej nazwie znajduje się w mieście Goerlitz, zaraz za graniczną z Niemcami Nysą Łużycką.

Śladem po dawnym przedmieściu jest neogotycki kościół pw. św. Krzyża. Stanowi on teraz rodzaj kaplicy cmentarnej – we wschodniej części Lanckorony. Jeszcze dalej, już na rubieżach, znajduje się interesująca kapliczka poświęcona Konfederatom Barskim. Postawiona została w miejscu zwycięskiej bitwy, stoczonej pod dowództwem Kazimierza Pułaskiego z wojskami rosyjskimi.

Układ urbanistyczny. Choć mamy do czynienia z osadą wiejską, to miejska przeszłość Lanckorony nadal jest dostrzegalna. Wychodzące z rynku ulice przypominają układ „turbinowy” (ulice św. Jana, Świętokrzyska, Piłsudskiego i Jagiellońska). Zaobserwować można ponadto pewną nieregularność w przebiegu ulic we wschodniej części: to ślad po dawnej osadzie o nazwie Jastrzębia, zaś w części południowej (rejon ulicy Targowej) – pozostałości osady o nazwie Łaśnica. Obydwie leżały poza miejskimi obwarowaniami. Po północnej stronie Lanckorońskiej Góry znajduje się jej letniskowa część miasta – znaleźć tu można starsze architektonicznie pensjonaty oraz mniej wyszukane, nowe domy, zapełniające się wczasowiczami latem i podczas weekendów. Ten skomplikowany układ uliczek stanowi dodatkowe urozmaicenie spacerów.

Uliczka w Lanckoronie
Uliczka w Lanckoronie

Architektura. Oprócz obiektów sakralnych największą chyba atrakcją są w Lanckoronie drewniane domy. Przyznać należy, że po pożarze miasto zostało odbudowane dosyć szybko i solidnie. Wokół rynku i przy niektórych uliczkach z niego wybiegających powstały drewniane domy z szerokimi (niekiedy do trzech metrów poza ścianę frontową) zadaszeniami – podcieniami. Pod nimi znalazły miejsce piwnice zamykane uchylaną ku górze klapą. Do dziś co śmielsi turyści z ciekawością podnoszą je, aby zajrzeć do pozornie tajemniczego wnętrza. Pozornie, gdyż piwnice te służyły do przechowywania towarów przez kupców tu handlujących. Domy posiadają charakterystyczne bramy wjazdowe, prowadzące do obszernej sieni. Zamknięte są wrotami zwanymi fachowo „bramami mieczowanymi”. Budynki oddzielone są od siebie przestrzeniami szerokimi na około metr – spełniały one funkcję przeciwpożarową. Są to tzw. miedzuchy. Powodowały równocześnie zawilgocenie ścian (gromadził się tam śnieg) i ułatwiały chuliganom straszenie i denerwowanie gospodarzy (stukali w ściany albo je zanieczyszczali…). Niestety, wiele spośród tych budynków uległo już zniszczeniu. Kilka lat temu rozebrano stojącą przy rynku, półkurną jeszcze (z dymnikami pod kalenicą), chałupę. Całość jest oczywiście objęta ochroną konserwatorską, jednak trudno nie dziwić się ich mieszkańcom, że chcieliby nieco zmodernizować swe XIX-wieczne siedziby.

Warto wspomnieć o murowanym i ważnym dla prestiżu miejscowości budynku dawnego ratusza. Usytuowany jest przy północnej pierzei rynku. Choć zupełnie różni się od powszechnego wyobrażenia o kształcie ratusza, stanowi ważne potwierdzenie miejskiej przeszłości Lanckorony.

Zamek. Niewiele śladów pozostało po tej znacznej niegdyś budowli. Co nie zostało nadgryzione zębem czasu, wykorzystano do budowy domów mieszkalnych, kaplic czy jako podmurówki stodół… Niemniej nadal stoją dwie baszty i łączący je mur kurtynowy. Zrekonstruowano jedno z pomieszczeń, zaś nieco ponad poziom terenu wystają fragmenty murów z widocznymi obramowaniami dawnych okien lub drzwi. Dodaje to tylko tajemniczości ruinom zamku. Całość otoczona jest wyraźnymi śladami po fosie. Jeśli to prawda, zastanawiające jest, skąd wzięto tak dużą ilość wody na wierzchołku odizolowanej przecież góry? Pojawił się nawet projekt ponownego wypełnienia jej wodą i urządzania tam przejażdżek łódką!

Rynek w Lanckoronie
Rynek w Lanckoronie

Muzeum. Powstało kilkadziesiąt lat temu, z inicjatywy profesora Antoniego Krajewskiego, w jednej z nielicznych chałup, jakie przetrwały pożar z 1869 r. Dwie części drewnianego, krytego gontem budynku, przedzielone są szeroką sienią. Pełno tu teraz sprzętów – potrzebnych niegdyś w gospodarstwie – sita, cepy, sieczkarnie, kołowrotki. w izbach zobaczyć można „święte obrazy” zawieszone ponad posłaniem, kołyskę i liczne – typowe dla dawnej Lanckorony – sprzęty. Od niedawna można też kupić wyroby rękodzieła, w mniejszym lub większym stopniu nawiązujące do miejscowej tradycji.

Przyroda. Las pokrywający wierzchołek Lanckorońskiej Góry oraz jej północne stoki nie jest „pierwotną puszczą”. w czasach świetności zamku góra była wylesiona, celem uniemożliwienia wrogowi podejścia pod mury warowni. Las bukowy, z domieszką jaworów i połaciami modrzewiowymi, stanowi teraz prawdziwą atrakcję. Kilka lat temu oznakowane zostały trasy turystyczne, które prowadzą po oplatających górę ścieżkach: „Szlak Westchnień”, „Aleja Zakochanych” itp. Dla wygody spacerowiczów urządzono na nim kilka altan i postawiono ławki. W lesie można wysłuchać ptasiego koncertu lub dostrzec sarny kryjące się między drzewami. Oko zainteresowanego turysty dostrzeże zapewne nieczynny kamieniołom. Są tam widoczne piaskowce i łupki, które wypiętrzone zostały podczas alpejskich ruchów górotwórczych, silnie nachylone a nawet przecięte rodzajem uskoku! Słowem – prawdziwa gratka.

Wnętrze muzeum
Wnętrze muzeum

Oprócz szlaków spacerowych wytyczono również szlaki rowerowe, narciarskie i konne. Oznakowano również ścieżkę kulturowo-przyrodniczą: Ekomuzeum „Lanckorona”. Należy również nadmienić, że Lanckorona znalazła się na skraju zespołu przestrzenno-krajobrazowego Kalwarii Zebrzydowskiej, który znajduje się na liście dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO.

Kapliczka poświęcona Konfederatom Barskim
Kapliczka poświęcona Konfederatom Barskim

Osobliwości. Lanckorona przyciągała osoby niepospolite. z końcem XIX w. osiedlił się w niej Józef Lorenz – protoplasta rodu. Lorenzowie wybudowali tu sławne pensjonaty „Zamek” i „Tadeusz” oraz budynek przypominający prawdziwe zamczysko. Można tam obecnie przenocować lub przynajmniej wstąpić i oglądnąć eksponaty nawiązujące do czasów Legionów i Marszałka Piłsudskiego, obraz cięty szablą sowieckiego barbarzyńcy i wiele innych pamiątek. w pobliżu usytuowane zostało prawdziwe działo, zaś pod zadaszeniem umieszczono jedyny w Polsce (?) samochód z drewnianą, samodzielnie wykonaną, karoserią. Pomimo 40-letniego rodowodu nadal jest sprawny, choć kiedy był rejestrowany, otrzymał od zdezorientowanych urzędników tablicę z napisem „próba”. Nie wierzono, że auto będzie mogło sprawnie się poruszać. Warto nadmienić, że do Lorenzów przychodził czasem młody ksiądz, rodem z Wadowic…

Samochód z drewnianą karoserią
Samochód z drewnianą karoserią

Zapachy i dźwięki. Oczywiście oprócz zapachu lasu zdarzają się wonie specyficzne dla wsi; niekiedy mozolnie wspinający się traktor przypomni nam o minusach motoryzacji. Jednak bywalcom Lanckorona kojarzyć się może z zapachami piekarni, położonej nieopodal rynku. Rozkoszny zapach ciepłego chleba snuje się pomiędzy zabudowaniami. Wizyta w piekarni winna być obowiązkowym punktem programu każdego wędrowca. Zakupić tu można drożdżówki lub rewelacyjny sernik.

Dźwięki również bywają w Lancokoronie rozmaite, ze szczególnym natężeniem wieczornych koncertów świerszczy (nawet do połowy listopada!). Natomiast w wietrzne dni, nawet wówczas gdy nie ma już liści na drzewach, tajemniczo lub melancholijnie szumią drzewa bliskiego lasu, porastającego Lanckorońską Górę.

Nastrój. Chyba jest to najcenniejsza cecha Lanckorony. Zawsze położona była z dala od szlaków komunikacyjnych. Dopóki trwała jako siedziba starostwa niegrodowego i mieszkali w niej przedstawiciele możnowładczych rodów – sama była celem podróży okolicznych mieszkańców. Jednak wraz z utratą funkcji administracyjnych rosła marginalizacja Lanckorony. Utrata praw miejskich tylko usankcjonowała ten stan rzeczy. Dziś trudno znaleźć tu miejsce głośne i ruchliwe. Spokój i wyciszenie panują na uliczkach wybiegających z rynku i wspinających się po stokach Lanckorońskiej Góry. Spacery pomiędzy mniej lub bardziej stylowymi zabudowaniami, oryginalnie niekiedy „przyklejonymi” do wszechobecnych tu pochyłości, stanowić mogą doskonałą terapię. Osoby zmęczone wielkomiejskim ruchem, zabiegane i zapracowane powinny przyjeżdżać do Lanckorony. Praktycznie każda pora roku jest odpowiednia – nawet podczas jesiennej szarugi lub mgieł – miejsce to jest atrakcyjne. Śnieżną zimą odważyć się można na zjazd stromą uliczką biegnącą powyżej kościoła – miejscowe dzieci może użyczą turyście swych sanek. Oświetlony stylowymi latarniami rynek i kościół, ciemne dróżki, z których rozpościera się widok na okoliczne, niżej położone i rozświetlone miejscowości, niosą w sobie duży, pozytywny ładunek emocjonalny.

 
Informacje praktyczne

Do Lanckorony wypada przyjechać przynajmniej na dwa dni. i to kilkakrotnie, w różnych porach roku – aby mieć rozeznanie, jak różną postać przyjmuje ta miejscowość. Dla chętnych przygotowane są miejsca, zarówno w hotelu, schronisku młodzieżowym, jak i w pensjonatach czy w gospodarstwach agroturystycznych. w zasadzie chodzi o to, aby móc niespiesznie przemierzać lanckorońskie drogi, również w zapadającym zmroku, a potem i w ciemnościach nocy. Oczywiście i kilkugodzinny pobyt ma swój sens.

Dostępność komunikacyjna. Jak już wcześniej wspomniano – Lanckorona leży na uboczu szlaków komunikacyjnych i od wieków realnie niewiele się pod tym względem zmieniło. Tylko podczas weekendów z Krakowa dociera tu jeden autobus PKS. Ale już nie wraca… Kilka kursów łączy Lanckoronę z Kalwarią Zebrzydowską i Wadowicami. Ponadto z Krakowem połączenie zapewniają prywatni przewoźnicy – kilka kursów w dni powszednie, w niedzielę już tylko dwa.

Sugerowałbym jednakże skorzystanie z mniej komfortowej opcji dotarcia do Lanckorony, choć niewątpliwie bardziej wartościowej. Wędrując pieszo przygotowujemy się bowiem duchowo do dotarcia do naszego celu – lepiej możemy wówczas poznać „smak” miejsca.

Opcja I. Najlepiej dojechać do stacji kolejowej o najdłuższej (być może) nazwie w Polsce: Kalwaria Zebrzydowska Lanckorona. Ostatni człon tej nazwy jest umieszczony zdecydowanie na wyrost, gdyż nasz cel znajduje się godzinę marszu dalej… Ze stacji można udać się za znakami szlaku niebieskiego, który prowadzi wprost do Lanckorony. Niemniej, już po ok. 200 metrach warto zejść na chwilę ze szlaku. i nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o skrócenie sobie drogi. Jeśli przejdziemy przez ceglaną bramę w murze otaczającym teren dawnego folwarku i miniemy duży, opuszczony budynek, to skręcając w prawo dotrzemy na skraj zaskakująco wysokiej skarpy. Tę około 10- metrowej wysokości erozyjną formę wytworzyła płynąca niżej, niepozorna zazwyczaj, rzeka zwana tu Cedronem. z jej górnej krawędzi (uwaga – to nieco niebezpieczne!) roztacza się rozległy i malowniczy widok, między innymi na dobrze widoczną Lanckorońską Górę. Ale nie jest to jedyna atrakcja – poniżej, nad wodą, dostrzec można niekiedy uwijającego się, bajecznie (i odblaskowo!) kolorowego zimorodka. Ma on zwyczaj łowienia ryb, więc stosunkowo łatwo go tam podpatrzeć.

Idąc pod prąd rzeki trafi my niebawem na ruchliwą szosę łączącą Kraków i Bielsko-Białą. Jednak zaraz za mostem znaki szlaku prowadzą, dosyć stromo po górę, dróżką pomiędzy zabudowaniami wsi Brody. Wkrótce znajdziemy się na wierzchołku wzgórza o mało eleganckiej nazwie – Capia Góra. Atutem tego miejsca jest rozległy i piękny krajobraz Pogórza Wielickiego i pierwszych pasm Beskidu Makowskiego. Wyraźnie też widać klasztor Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej, na stokach góry Żar. Następnie schodzimy nieco aż na skraj lasu (tu można nieco odpocząć na ławeczce, przy stoliku). Szlak prowadzi nas dalej poprzez las o dużych walorach krajobrazowych. Niebawem osiągniemy już skraj letniskowej części Lanckorony. Stąd możemy podążać nadal kierując się znakami szlaku niebieskiego, choć czeka nas krótkie, lecz strome podejście. Nagrodą za to będzie możliwość podziwiania struktur skalnych, jakie odsłaniają się w nieczynnym już kamieniołomie. Ci natomiast, którzy poczują się już zmęczeni, mogą okrążyć górę podążając asfaltową dróżką. Ta wersja też jest godna polecenia, gdyż łatwo stąd dotrzeć do willi „Tadeusz” (jest odpowiednie oznakowanie). Trasa liczy około 4 km.

Opcja II. Osobom lubiącym nieco dłuższe wędrówki polecałbym wyruszenie ze stacji kolejowej we wsi Stronie. To pierwszy przystanek za Kalwarią Zebrzydowską (w stronę Suchej Beskidzkiej). Stąd należy kierować się znakami zielonego szlaku, który stopniowo wyprowadzi nas aż na wschodnie przedłużenie grzbietu góry Chełm. Warto tam zatrzymać się na odpoczynek – jeśli jest dobra widoczność, to bardzo atrakcyjnie jawi nam się (na południowym – zachodzie) Babia Góra. Jest ona szczególnie malownicza wiosną lub jesienią, kiedy na jej stokach błyszczą śniegi, kontrastujące ze świeżą zielenią lub żółtym kolorem buczyny.

Dalej należy udać się na wschód, potem na północny-wschód. Poprowadzą nas znaki żółtego szlaku. Warto zatrzymać się we wsi Skawinki, wciśniętej w wąską dolinę rzeki Cedron. Jednak największą tutejszą atrakcją jest drewniany, modrzewiowy kościółek. Ten charakterystycznie pachnący impregnowanym drewnem obiekt przywieziony został z niezbyt odległych Przytkowic. Tam niepotrzebny, tu stał się zadbaną świątynią. Nawet jeśli nie uda nam się wejść do środka, warto podziwiać zewnętrzne elementy tej późnobarokowej budowli.

Ze Skawinek, dosyć żmudnym podejściem (cały czas żółtym szlakiem), poprzez poszatkowane miedzami pola, dotrzemy wreszcie do Lanckorony. Odległość – około 11 km.

Mapka
Plan trasy wycieczki

Opcja III. Wędrówkę rozpocząć można również od przełęczy Sanguszki. Niestety, nie ma tu przystanku autobusowego, jednak niekiedy kierowcy okazują życzliwość i podwożą turystów. Budowa tej drogi (łączącej Suchą Beskidzką i Sułkowice) upamiętniona została stosownym obeliskiem, z datą 1895 r. Tu również czeka na nas ułatwienie w postaci niebieskiego szlaku turystycznego. Po drodze miniemy wzgórze o nazwie Groby. Zwieńczone jest ono krzyżem, postawionym w rejonie bitwy, jaka miała miejsce podczas Konfederacji Barskiej. Cały czas kierować się będziemy na północny-zachód, mając przed sobą coraz wyraźniejszy obraz Lanckorony usytuowanej na stokach góry, za sobą zaś zalesione góry Beskidu Makowskiego. Odległość do pokonania wynosi około 7 km.

Opcja IV. Należy wysiąść z pociągu na stacji Leńcze i następnie udać się ogólnie na południe, przez wieś Zarzyce Wielkie. Przy okazji można się przyjrzeć dworkowi (z prawej strony drogi, na zboczu doliny). Początkowo musimy iść dosyć ruchliwą szosą, aby wreszcie dotrzeć do trasy Kraków – Bielsko-Biała. Tu, w pobliżu ośrodka wypoczynkowego (z basenami) przechodzimy na drugą stronę jezdni, aby leśnymi ścieżkami piąć się coraz wyżej, w kierunku południowym. To dawny trakt łączący Lanckoronę z Krakowem, obecnie uczęszczany przez nielicznych. Nie ma tutaj szlaku turystycznego, częściej zatem niż ludzi zobaczyć można… sarny. Po około 30- minutowej wędrówce dotrzemy do pierwszych zabudowań letniskowej części Lanckorony. Odległość – około 7 km.

Nie są to wszystkie możliwości. Każdy przecież może przygotować swą autorską, oryginalną wersję dotarcia do Lanckorony. Przy opracowywaniu trasy polecałbym mapy turystyczne w skali 1:50 000 – Beskid Makowski lub Okolice Krakowa.

Na koniec chciałbym ostrzec, że bywają dni, kiedy zakłócona zostaje cisza – w maju odbywają się Dni Lanckorony, w czerwcu organizowany jest Jarmark Świętojański. Ponadto mają miejsce „Zloty Aniołów”, rajdy i imprezy turystyczne, przyjeżdżają tu artyści zauroczeni miejscem (zdarzają się wówczas interesujące koncerty). Niekiedy wybrać się można na jakąś wystawę lub uczestniczyć w plenerze malarskim. Sądzę jednak, że te „zaburzenia” tylko wzbogacają tutejszą atmosferę i nie umniejszają terapeutycznych walorów Lanckorony.

Piotr Pacholarz


początek strony


Konspekt nr 4/2005 (24))
   Copyright © „Konspekt”. Kraków, maj 2006.  Statystyka

Następny artykuł
Poprzedni artykuł
Strona główna

Artykuły z poprzednich numerów:

Historyczna podkowa Nowej Huty