SKOK NA RURĘ
Warszawa, 1999
Rurociąg Jamał-Europa należy do największych na
świecie. Dwiema rurami o średnicy 140 cm ma popłynąć przez Polskę do Niemiec
gigantyczna ilość gazu, wystarczająca do ogrzania połowy Europy. Część tego gazu
będziemy musieli kupić. Szczegóły porozumienia, zawartego 25 sierpnia 1993 między
rządami Polski i Rosji i podpisanego przez wicepremiera Henryka Goryszewskiego, długo
pozostawały nieznane opinii publicznej. Ich ujawnienie wywołało skandal. Niezależni
eksperci określili dokument jako ,,przestępczą zmowę osób biorących udział w
transakcjach gazowych z Rosją". Zaś budowę rosyjsko-niemieckiej gazrury przez
terytorium Polski - ,,tranzytowym przekrętem stulecia".
Blokada gazociągu
Przez długi czas jedynym człowiekiem, który
walczył z budową gazociągu tranzytowego z syberyjskiego półwyspu Jamał do Europy
Zachodniej, był Witold Michałowski - inżynier, światowej klasy specjalista w zakresie
budowy rurociągów dalekiego zasięgu. Jeden z niewielu w Polsce specjalistów, którzy
dokładnie wiedzą ,,o co w tym wszystkim chodzi". Później samotną kampanię
Michałowskiego wsparli rolnicy, przez których pola przebiega rurociąg, Samoobrona
Andrzeja Leppera i Wolny Związek Zawodowy ,,Sierpień 80". Stowarzyszenie
,,Jesteśmy w Europie" zażądało renegocjacji wasalnego kontraktu. Protest
wołającego na puszczy podjęli nieliczni naukowcy, ekonomiści i parlamentarzyści, dla
których dobro państwa jest wartością nadrzędną, ważniejszą od osobistej kariery i
wymogów specyficznej poprawności politycznej, jaką od lat terroryzuje się w Polsce
polityczny establishment. W końcu problem zauważyły nawet prasa, radio i telewizja,
przez długi czas dotknięte w temacie rurociągu tranzytowego zadziwiającą głuchotą.
- Kiedy mówi się o powiązaniach Leppera z
postkomunistami czy Instytutem Schillera i Rosją, trzeba pamiętać o roli, jaką
odegrała Samoobrona w blokowaniu budowy gazociągu tranzytowego - mówi Michałowski. -
To jest najważniejsza inwestycja Rosji końca XX wieku, decydująca o lwiej części jej
dochodów na najbliższe dziesięciolecia. Dla mnie udział w tej sprawie był najlepszym
sprawdzianem wiarygodności Leppera.
Swoj czeławiek
Odcinek gazociągu, biegnący przez Polskę, buduje
rosyjsko-polska firma Europolgaz S.A. Zgodnie z porozumieniem międzyrządowym 50 procent
udziałów w spółce miał objąć rosyjski gigant gazowy Gazprom, pozostałe 50 proc. -
Polskie Górnictwo Nafty i Gazu (PGNiG). Jak łatwo zauważyć, układ ten gwarantował
równość obu stron transakcji - żaden ze wspólników nie mógł przegłosować
drugiego. Zastosowano jednak wybieg, który tę elementarną zasadę interesów naruszył:
wprowadzono do spółki trzeciego partnera, firmę Gaz-Trading. Nowa spółka objęła 4
proc. udziałów w Europolgazie. Dobrze znaną rolę tzw. ,,języczka u wagi"
spełnia w tym układzie firma Bartimpex, należącą do polskiego biznesmena Aleksandra
Gudzowatego, nr 1 na liście najbogatszych Polaków.
Pozostaje w sferze domysłów, dlaczego Rosjanie
złożyli tak wielką odpowiedzialność - i tak niesamowite możliwości - w ręce
przeciętnego polskiego przedsiębiorcy. Widocznie dobrze zasłużył na ich zaufanie.
Jest to jednak bez znaczenia wobec faktu, że umowa spółki jest sprzeczna z polskim
prawem. Zgodnie z ustawą Prawo Energetyczne udział państwa polskiego w strategicznej
inwestycji tego typu powinien przekraczać 50 procent.
Korytarz do Królewca
Budowa gazociągu ma również swój wymiar
związany z bezpieczeństwem narodowym Polski. Oto kontrakt przewiduje ,,budowę
gazociągu do Obwodu Kaliningradzkiego Federacji Rosyjskiej z terytorium Republiki
Białoruś przez terytorium Rzeczypospolitej Polskiej". Gaz jest potrzebny dla
ogrzania największego na świecie zgupowania wojsk lądowych, wyposażonych w broń
jądrową. Gazociąg nie będzie stanowić własności polskiej - będzie to w istocie
eksterytorialny korytarz, w którego ochronie Rosja będzie żywotnie zainteresowana.
Narusza to w zasadniczy sposób standardy bezpieczeństwa NATO. Pamiętamy, czym
skończyła się sprawa gdańskiego korytarza w 1939 roku.
Sprawa ma także jeszcze jeden niebagatelny wymiar
geopolityczny.
- Parę tygodni po uruchomieniu gazociągu z Jamału
do Niemiec poważni eksperci zdecydują, że trzeba zamknąć na remont dwie nitki
gazociągu biegnącego przez Ukrainę - przewiduje Michałowski. - To postawi Ukrainę na
kolanach, ponieważ 80 procent energii uzyskuje z elektrowni gazowych. A dla Polski
zachowanie niepodległego bytu Ukrainy jest może ważniejsze niż wejście do NATO.
Element zdrady narodowej
- Porozumienie zawarte z Rosją stało się
materiałem szkoleniowym dla budowniczych naszych rurociągów, jak nie należy zawierać
kontraktów na ich budowę - głosi Michałowski. - Po prostu zawiera elementy zdrady
narodowej.
6 czerwca 1997 r. do Prokuratury Wojewódzkiej w
Warszawie wpłynęło zawiadomienie o przestępstwie, związane z budową rurociągu.
Podpisali je prof. dr hab. PAN Włodzimierz Bojarski - autor koncepcji kompleksowej
gazyfikacji Polski, przewodniczący rolniczej Samoobrony Andrzej Lepper, prezes Polskiego
Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów Witold St. Michałowski oraz Daniel Podrzycki,
szef związku zawodowego ,,Sierpień 80". Najważniejszym z podniesionych zarzutów
jest ,,drastyczny brak dbałości o interes Skarbu Państwa przy uzgadnianiu i zawieraniu
umów na budowę przez polskie terytorium gazociągu tranzytowego Jamał-Europa".
Zdaniem skarżących, porozumienia zawarte z Rosją
całkowicie dyskwalifikuje rezygnacja strony polskiej z pobierania opłaty tranzytowej za
gaz przesyłany do Niemiec. Skarb Państwa straci z tego tytułu około 1 mld USD rocznie!
Poza tym firmy zatrudnione przy budowie gazociągu, który nie będzie własnością
naszego kraju, otrzymały zwolnienie z opłat celnych i podatku rzędu setek milionów
dolarów. Nie korzystają też z rur produkowanych przez polski przemysł.
Grupa posłów skierowała do NIK wniosek o zbadanie
pakietu porozumień gazowych. Reakcja NIK okazała się kuriozalna: po wielu miesiącach
namysłu, w grudniu 1998 r. NIK poprosiła posłów o wycofanie wniosku! O tym przedziwnym
fakcie nie napisała żadna z ogólnopolskich gazet, przemilczało go radio, nie
zauważyła telewizja.
Rosyjski gaz kontra polski węgiel
Eksperci uczestniczący w Ogólnopolskim Forum
Dyskusyjnym poświęconym przyszłości górnictwa węgla kamiennego, jakie odbyło się w
lutym 1998 r. w Katowicach, ostrzegali przed katastrofalnymi efektami kontraktu gazowego
dla polskiego górnictwa.
Dr Gabriel Kraus omówił przyczyny rzekomej
deficytowości przemysłu węglowego. Wszystkie programy naprawy górnictwa są
realizacją strategii narzucanej Polsce przez Unię Europejską i Bank Światowy.
Głęboka deficytowość polskiego górnictwa jest skutkiem manipulowania przez kolejne
rządy systemem podatkowym i cenami. Tymczasem nasze górnictwo jest branżą opłacalną
i wysoce konkurencyjną dla górnictwa Zachodu. Koszt wydobycia tony węgla jest w
Niemczech pięciokrotnie wyższy, niż w Polsce.
Według prof. Mirosława Dakowskiego, tajny układ
rządu z rosyjskim Gazpromem jest śmiertelnym ciosem, jaki zadano polskiemu górnictwu.
Dr Janina Kraus, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji gospodarki, zilustrowała tę tezę
prostym wyliczeniem: każdy miliard metrów sześciennych gazu ziemnego sprowadzonego z
Rosji - to 1,7 miliona ton węgla kamiennego, którego nie wydobędą polskie kopalnie.
Oznacza to po prostu zamykanie kolejnych kopalń i wyrzucanie górników na bruk.
Ekonomiczna zbrodnia
Wszytkie te aspekty ,,tranzytowego przekrętu
stulecia", jak ochrzczono kontrakt na dostawę rosyjskiego gazu do Polski, podnosi na
łamach prasy i w swoich książkach Witold Michałowski. Promocja ostatniej z nich, pt.
,,Skok na rurę", odbyła się 16 grudnia 1998 r. w siedzibie Stowarzyszenia
Literatów Polskich w Warszawie. Nie można się dziwić, że dyskusję zdominował
problem bezpieczeństwa narodowego Polski.
Na groźbę ponownej wasalizacji Polski przez Rosję
wskazał Bohdan Urbankowski, prezes Związku Literatów Polskich i autor głośnej
,,Czerwonej mszy", ukazującej kolaborację elit intelektualnych w dziele niewolenia
własnego narodu, dokonywanego w interesie Rosji.
Witold Michałowski przypomniał, że Rosja
rozpętała krwawą wojnę z Czeczenią broniąc swoich interesów ekonomicznych. Przez
terytorium Czeczenii przebiega bowiem strategicznie ważny rurociąg naftowy łączący
bogate złoża na Morzu Kaspijskim z czarnomorskimi portami. Jego średnica jest
identyczna, jak budowanego właśnie gazociągu tranzytowego przez Polskę.
Niepodległość Czeczenii miała dla Rosji nieprzyjemną konsekwencję - była
równoznaczna z pozostawieniem tego rurociągu w rękach Czeczeńców. Tymczasem na dwa
miesiące przed rozpętaniem wojny w Czeczenii Rosja podpisała ,,kontrakt stulecia"
na transport ropy naftowej z kaspijskiego szelfu do portów czarnomorskich. Koszt
zachodnich inwestycji ma wynieść prawie 8 mld USD, spodziewany zysk zachodnich
udziałowców - 34 mld USD. Są to pieniądze warte każdej wojny.
Zdaniem Kremla, żaden rurociąg w strefie jego
ekonomicznych i politycznych interesów nie powinien omijać terytorium rosyjskiego, a za
takie ciągle uważa się Czeczenię. Warto w związku z tym przytoczyć wypowiedź gen.
A. Lebiedzia, dotyczącą odłożonego do roku 2001 statusu Czeczenii: ,,Teraz powstał
problem, którędy pójdzie rurociąg naftowy. Jeśli rura pójdzie przez Czeczenię na
Noworosyjsk, to Czeczenia nigdzie od nas nie odejdzie. Będzie przywiązana do rury na
całą resztę życia. Nawet jeśli spróbuje kiedyś zachowywać się nie tak jak
należy, skarci ją od razu wiele państw, przy czym bardzo surowo".
Analogia z rosyjsko-niemieckim gazociągiem
tranzytowym przez Polskę narzuca się sama...
Włodzimierz Wowczuk, dziennikarz i znawca
problemów Rosji, ujawnił przyczyny zastanawiającego braku zainteresowania polskiej
prasy zagadnieniem ,,gazrury". Opowiedział o wycieczce na Syberię, jaką Europolgaz
zafundował niedawno ,,elicie" krajowego dziennikarstwa. Kawior, wódka i rosyjskie
krasawice, konsumowane gdzieś pod kręgiem polarnym, były ceną za życzliwe milczenie
bądź jeszcze bardziej życzliwe reportaże na temat rurociągu.
- Istnieje zbrodnia ekonomiczna, zbrodnia wyzysku,
wyniszczająca naród, społeczeństwo, osłabiająca jego siły witalne - stwierdził
Krzysztof Kąkolewski, pisarz i dziennikarz specjalizujący się w odsłanianiu
największych tajemnic i najciemniejszych zbrodni PRL. - Stalin za węgiel kazał płacić
poniżej kosztów wydobycia, a górnikom, często więźniom politycznym, wypluwać
płuca. Sprawy ekonomiczne są podstawą geopolityki i geostartegii. Marksiści na
Uniwersytecie Warszawskim ani myślą - do dziś - wprowadzać tych dziedzin do programu
studiów.
Cena polskiej ziemi
19 maja 1997 r. związek Samoobrona złożył w
Prokuraturze Generalnej zawiadomienie o popełnieniu przez Europolgaz przestępstwa
polegającego na naruszaniu praw własności rolników, przez których grunty przebiegać
ma wielka rura. Nie czekając na sądowe rozstrzygnięcia, blisko półtora tysięcy
rolników, skupionych w Samoobronie i stowarzyszeniu ,,Jesteśmy w Europie",
zablokowało prace budowlane na trasie rurociągu. Namiętności powoli osiągały
temperaturę wrzenia. Poszkodowani właściciele gruntów byli zdecydowani sparaliżować
wszelkie prace budowlane.
Na całej trasie gazociągu Europolgaz zawarł z
właścicielami gruntów umowy, na podstawie których wypłacono odszkodowania z tytułu:
czasowego zajęcia gruntów, szkód w uprawach i zniszczenia gleby. Natomiast całkowicie
pominięto trzy inne czynniki, mające wpływ na wysokość rekompensat: ograniczenie
prawa własności, powstanie służebności oraz zagrożenia związane z budową i
funkcjonowaniem gazociągu.
- Nas guzik obchodzą inne kraje - powiedział
Andrzej Lepper. - Tu jest Polska, my cenimy polską ziemię i wyliczyliśmy, ile trzeba
płacić. Na całym zbudowanym odcinku rurociągu, który obejrzałem, wbrew ustaleniom
zdegradowano glebę. Na całej trasie można stwierdzić, że wzdłuż rurociągów
tworzą się już zastoiska wodne, bowiem wykop pod rurociąg uszkadza ciągi
melioracyjne.
Po bliższym zbadaniu okazało się, że wiele umów
zostało zawartych z osobami nieuprawnionymi. Zdaniem prawników, można je podważyć
absolutnie wszystkie - ponieważ jedna ze stron działała w złej wierze.
Adwokaci wynajęci przez Europolgaz zagrozili
wywłaszczaniem opornych chłopów. Samoobrona wskazała jednak, że budowa rurociągu nie
jest objęta rejestrem zamówień rządowych, co pozbawia lokalną administrację prawa do
wywłaszczeń. Poza tym - zamówienia rządowe muszą znaleźć pokrycie w budżecie
państwa. Nawet jeśli rurociąg tranzytowy tam się znajdzie, trzeba będzie stworzyć
rezerwę bankową w odpowiedniej wysokości - a to jest nierealne.
Gniezno stanęło okoniem
Polska prasa przez wiele miesięcy ,,nie
zauważyła" największego konfliktu w kraju. W końcu nerwowe ruchy zaczął
wykonywać Europolgaz, którego przestój na budowie kosztował codziennie olbrzymie sumy.
Z Moskwy specjalnym samolotem przylecieli przedstawiciele strony rosyjskiej, którzy
wyrazili niezadowolenie tempem prac. Szef Gazpromu, Rem (czyli Rewolucja-Engels-Marks)
Wiachiriew zagroził biciem po zębach każdemu, kto będzie Rosji przeszkadzał w
interesach.
Andrzej Lepper przyjął wyzwanie i zaprosił
Rewolucję-Engelsa-Marksa Wiachiriewa na ring. Dla takiego jak Lepper to wielka
przyjemność wybić Rewolucji brunatnego od machory zęba.
- Damy sobie nawzajem po zębach i zobaczymy, kto
komu wybije - powiedział publicznie.
9 lipca 1998 r. nastąpiło spotkanie Andrzeja
Leppera i grupy ekspertów, których rzecznikami są Andrzej Cubała, były sędzia Sądu
Najwyższego oraz mecenas Ryszard Parulski, z przedstawicielami ministerstwa rolnictwa.
Samoobrona zarzuciła stronie rządowej, że w wyniku błędów popełnionych przy
negocjacji kontraktu gazowego z Rosją, Polska traci 1,7 mld dolarów rocznie. Pieniędzy
tak potrzebnych, skoro rząd nie może przeznaczyć żadnych środków na pomoc dla
powodzian.
29 lipca 1998 rolnicy przeprowadzili pikietę przed
siedzibami Europolgazu i Polskiego Górnictwa Nafty i Gazu. Prawnicy, reprezentujący
interesy rosyjsko-polskiej spółki, podjęli rozmowy z przedstawicielami protestujących.
W tym samym jednak czasie z kancelarii poznańskiego adwokata Z. Standara skierowano do
wybranych rolników pisma z wezwaniem do zapłaty pokaźnych odszkodowań z tytułu
zerwania umowy z Europolgazem. Rolników straszono, że na pokrycie roszczeń spółki
zostaną skonfiskowane ich gospodarstwa.
14 sierpnia ub. roku w Urzędzie Gminy Gniezno
odbyło się spotkanie wzburzonych chłopów, którzy blokowali prace na budowie
rurociągu, z przedstawicielami lokalnej administracji. Szef Urzędu Gminnego
zapowiedział, że po zakończeniu prac żniwnych doprowadzi do bezpośredniego spotkania
z kompetentnymi przedstawicielami Europolgazu, którzy już zapowiedzieli możliwość
wypłaty dalszych odszkodowań. W ten sposób, stosując wobec jednych rolników metodę
zastraszania, a przed innymi roztaczając perspektywę korzyści materialnych, inwestor
rurociągu stopniowo rozbijał ,,front odmowy".
Zaczęli strzelać do ludzi
Najdramatyczniejsze wydarzenia na budowie gazociągu
rozegrały się w marcu b.r. w powiecie Lipno. Prasa okrzyknęła je ,,bitwą pod
Włocławkiem".
Sześcioosobowa rodzina Skowrońskich w Wyczałkowa
(powiat Lipno) od kilkunastu miesięcy blokowała przebiegającą przez ich pola budowę,
żądając zawarcia uczciwej umowy z Gazpromem. 16 marca 30-osobowy oddział policji
wkroczył do akcji.
Policję, nasłaną przez Wiachiriewa, rodzina
Skowrońskich powitała kosami osadzonymi na sztorc i widłami. Traktor blokujący wjazd
na pole został opancerzony pługiem śnieżnym.
Jeden z młodych braci Skowrońskich wykonał
ciągnikiem szarżę na policyjny kordon. ,,W tej sytuacji została użyta broń
gładkolufowa (kule gumowe), z której oddano osiem strzałów w dolne partie ciała w
kierunku osób trzymających kosy i widły" - raportowała Moskwie włocławska
policja. - Na widok uciekających policjantów kierujący ciągnikiem skierował się w
ich stronę. W związku z zagrożeniem życia funkcjonariuszy zostały oddane dwa strzały
ostrzegawcze z ostrej broni służbowej, które nie odniosły skutku".
W tej sytuacji policjanci ostrzelali kabinę
ciągnika. Kule trafiły Jarosława Skowrońskiego w szyję i klatkę piersiową.
Policjanci odszukali go w najbliższej chałupie i odwieźli do szpitala, a następnie do
aresztu.
Za kraty trafili także pozostali synowie
Skowrońskich - Andrzej, Dariusz i Cezary. W obejściu pozostawiono tylko ich chorego na
raka ojca Kazimierza i częściowo sparaliżowaną matkę.
- Napadli nas, bo broniliśmy swojej ziemi -
stwierdził Kazimierz Skowroński.
Europolgaz wznowił przerwaną budowę. Nad pracami
czuwają uzbrojeni w broń palną ochroniarze. Nie wiadomo do końca, czy to tylko dawni
esbecy, czy może już komandosi z rosyjskiego specnazu.
strona tytułowa
następna strona
drukuj
|